Artykuł
Dzisiejsza filozofia sowieckiego prawa a romantyzm prawniczy
Ignacy CZUMA (1891-1963)

Wybrane fragmenty pochodzą z artykułu Dzisiejsza filozofia sowieckiego prawa a romantyzm prawniczy, drukowanego pierwotnie w „Pamiętniku Literackim” Towarzystwa Przyjaciół Nauk w Lublinie, cyt. za: odbitką dokonaną w Lublinie w 1930 r. (s. 22–43). Przedruk: Ignacy Czuma Absolutyzm ustrojowy. Wybór pism, Ośrodek myśli politycznej, Kraków 2003.

 

 

Dzisiejsza filozofia sowieckiego prawa a romantyzm prawniczy

 

Sowietyzm opera się na dwóch założeniach, z których pierwszym jest metafizyczny monizm materialistyczny, a drugim wypływający z filozofii materializmu ekonomicznego praktyczny wniosek i postulat dyktatury proletariatu, jako koniecznej fazy ku przejściu do społeczeństwa bezpaństwowego.

Te dwie podstawy sowietyzmu stanowią grunt, z którego w różnych kierunkach, a między innymi oczywiście i w dziedzinie prawa, wypływają daleko posunięte dedukcje. Bezpośrednim założeniem socjologiczno-ekonomicznym dyktatury proletariatu jest hipoteza o walce klas, hipoteza, której powodzenie dokonało się zapewne nie bez wpływu hipotezy biologicznej o walce gatunków. Wiemy, iż hipoteza o walce gatunków powstała na Zachodzie, jako jedna ze zdobyczy empiryzmu i pozytywizmu naukowego, ale podobnie i pierwsza hipoteza jest wytworem Zachodu i to Zachodu wcale nie socjalistycznego, lecz tak zwanego liberalnego. Pozwolę sobie zacytować dokument, w tej kwestii wiele mówiący. W liście do Weydemayera pod datą 5 marca 1852 r. pisze Karol Marks: „Co się mnie tyczy, nie przypada mi zasługa odkrycia istnienia klas w nowoczesnym społeczeństwie, ani też ich wzajemnej walki. Historycy burżuazyjni na długo przede mną przedstawili rozwój dziejowy tej walki klas, a burżuazyjni ekonomiści dali anatomię ekonomiczną tych klas. To, co ja zrobiłem nowego, polegało na udowodnieniu: 1) że istnienie klas związane jest jedynie z określonymi historycznymi walkami dokoła rozwoju produkcji (Entwicklungskämpfe der Produktion), 2) że walka klasowa prowadzi w sposób nieunikniony do dyktatury proletariatu, 3) że sama ta dyktatura stanowi tylko przejście do zniesienia wszelkich klas i do społeczeństwa bezklasowego”.

Do tego wynurzenia dodaje Lenin własny komentarz w słowach: „Najważniejszym w nauce Marksa jest walka klasowa; tak się mówi i to bardzo często. Ale jest to błędne. Z tego błędnego określenia powstaje na każdym kroku oportunistyczne wypaczenie marksizmu, fałszowanie go w takim duchu, który by go czynił możliwym do przyjęcia burżuazji. Nauka o walce klasowej nie jest bowiem stworzona przez Marksa, lecz przed Marksem przez burżuazję i, na ogół biorąc, jest ona dla burżuazji możliwa do przyjęcia. Kto uznaje tylko walkę klas, nie jest jeszcze marksistą. Marksistą jest ten jedynie, kto rozszerza uznanie walki klas do uznania dyktatury proletariatu. Na tym polega najgłębsza różnica między marksistą a zwykłym okazem drobnej (jako też wielkiej) burżuazji”.

Zatem powiemy, iż tzw. burżuazja uznaje klasy i ich walkę, nie uznaje natomiast „zaciekłej walki”. Tam będą ścierania i kompromisy, tutaj bezwzględne tępienie innych klas przez jedną klasę po to, by socjalizm wyrósł w komunizm, a w związku z tym, by zniknęła wszelka potrzeba gwałtu nad ludźmi w ogóle, podleganie jednego człowieka drugiemu, jednej części ludności drugiej, ponieważ przyzwyczają się (ludzie) do przestrzegania elementarnych warunków uspołecznienia bez gwałtu i bez podległości, jak mówi Lenin. Sama jednak dyktatura proletariatu jest państwem okresu przejściowego.

Po tej nieprawniczej dygresji rozpatrzymy pewne kwestie, które w sowietach kształtują się wokół trzech zagadnień, a mianowicie prawa, państwa (z szematam ustrojowym) i stanowiska prawnego jednostki. W ten sposób uzyskamy możność porównania z poprzednio ocenionym przez nas przeciętnym typem teoretyczno–praktycznym układu stosunków Zachodu XIX i początku XX w. Czym jest prawo w sowietach? Jest systemem norm socjalnych, wytwarzanych i utrzymywanych przez określoną siłę społeczną. Prawo tworzą ci, którzy mają siłę, norm tych broni w dalszej konsekwencji ta sama siła, która powstanie normy inspiruje, która normy dla siebie urządza. Tak wygląda teza sowiecka o prawie. Ponieważ zaś w sowietach siła ta formalnie należy do klasy proletariatu, zatem łatwo nam określić sobie kierunek treściowy wytwarzanych norm. To jest całe usprawiedliwienie prawa.

Przypomnijmy sobie, iż panująca teoria i praktyka pozytywizmu prawa Zachodu XIX w. nie odbiega od formuły sowieckiej. Prawem jest to, co wytwarza ten organ czy czynnik, który jest w tym względzie formalnie legitymowany. Podkreśla się tytuł formalny wydającego normy, ale nie odmawia się normie prawnej istotnych cech z tego np. powodu, że nie dogadza tej lub innej warstwie, tą lub inną warstwę gnębi, tratuje i niszczy. Grunt, by norma  była wydana przez odpowiedni organ i w odpowiedni (tymże prawem pozytywnym) określony sposób. Że państwa Zachodu nie nadużywały na ogół tych swoich uprawnień, choć bywa czasem inaczej (przykład: gwałty Prus nad Poznańskiem także drogą „prawa”), a tym mniej w sposób tak nieludzki jak sowietyzm, jest to najpierw rezultatem na Zachodzie Europy kompromisowości warstw zmaganiu się społeczno-politycznym i, jak sądzę, głębokiego wyrobienia moralnego, które zawdzięcza Zachód zachodniemu chrystianizmowi z jego daleko rozwiniętą normatyką społeczną nawet wtedy, kiedy formalnie ten wpływ neguje się i odrzuca.

Praworządność sowiecka (rewolucyjna legalność) winna być rozpatrywana pod kątem widzenia ewolucji historycznej, której uległa. Okres pierwszy, tzw. wojującego komunizmu, był z jednej strony (jak i dalsze lata aż do dnia dzisiejszego) czasem obfitej produkcji norm prawnych – z drugiej strony periodem lekceważenia prawa, jako przesądu burżuazyjnego. Rewolucyjny dekret był, zdaniem Archipowa, administracyjną dyrektywą, tam jednak, gdzie naruszenie lub zaniechanie wykonania rewolucyjnego dekretu mogło pociągnąć za sobą triumf klasowego wroga, tam Lenin z jurydycznego relatywisty zmieniał się w gorącego relatywistę, który wymagał (a cały aparat sowiecki za nim) „świętego” przestrzegania prawa i zarządzeń sowieckiej władzy. Ten podział na instrukcje i normy znikł w drugim periodzie od roku 1921, odkąd Lenin oświadczył, iż legalność winna być tylko jedna. Kontrola legalności ma swój aparat w Najwyższym Sądzie, Prezydium Cika, Prokuraturze, instrukcji zażaleń, rewizyjnych komisji, surowej stosunkowo odpowiedzialności karnej i dyscyplinarnej funkcjonariuszy publicznych.

Co jednak należy specjalnie podkreślić? Sowiety mają liczne zbiory praw i w dziedzinie odnośnej produkcji nie idą wcale za innymi państwami, jeżeli nie odwrotnie. Ich normy są przeprowadzane z surowością niezwykłą, oczywiście, że są wypadki i to liczne nadużyć, zresztą ściganych. W tym kierunku, to jest w zakresie formalnej legalności trudno czynić sowietom zarzuty. Ale pamiętać należy o tym, że norma sowiecka, czerpiąca swe usprawiedliwienie w państwie sowieckim jedynie, często dająca niewiarygodnie szeroki zakres swobodnego uznania sędziemu czy administratorowi, co w praktyce przedstawia okrutny gwałt nad ludźmi, nie odpowiada naszemu rozumieniu o koniecznej jej harmonii z prawdziwymi celami moralnymi. Gdy jednak pamiętamy o tym, że teoria o samowystarczalności prawa i państwa w zakresie praworządności stawia wymogi tylko formalne, to jest określone prawem pozytywnym, a normodawca, jeśli tylko ma tytuł wydawania norm jeśli je wydaje w zgodzie z innymi, już danymi a wyższymi hierarchicznie (np. konstytucją) normami, ma całkowitą swobodę, którą np. politycznie wzmacnia tzw. wola większości, wola ludu, to i w zakresie praworządności sowieckiej, stawiając jej wymogi formalne, nie wyróżniamy jej gatunkowo od analogicznej na Zachodzie. Różnica tkwi nie w formie lecz w treści, a treść ocenić może nie prawo pozytywne, lecz normatyka moralna czy metafizyczna i tam właśnie należy szukać oceny materialnej prawa sowieckiego i praworządności sowieckiej.

Podstawy ustrojowe państwa sowieckiego daje rozumowanie państwowej filozofii sowieckiej, idącej po linii następującej. Pracujące masy rosyjskie stanowią większość. Dyktatura proletariatu jest panowaniem większości nad mniejszością. Dyktatura proletariatu jest demokracją pracujących. Teoria o masach decydujących o urządzeniach państwowych, o prawie, teoria o woli ludu, jako o źródle prawa, jako władzy, otrzymała także między innymi swoją formułę u Lenina. Sowiety, pisał Lenin, są nowym aparatem państwowym, dającym najpierw uzbrojoną siłę robotników i włościan, przy czym ta siła nie jest oderwana od ludu, jak była nią siła starej i stałej armii, lecz w sposób najściślej z nim, tj. ludem, związana. Następnie aparat ten daje związek z masami, z większością narodu. Aparat ten dalej na skutek elekcyjności i usuwalności jego składu przez wolę narodu, bez biurokratycznych formalności jest o wiele bardziej demokratyczny, niż aparaty poprzednie. Daje on wreszcie możność połączenia korzyści parlamentaryzmu z korzyściami bezpośredniej demokracji, czyli łączy w osobach, pochodzących z wyboru przedstawicieli narodu, i funkcję prawodawczą i wykonawczą praw.

Na Zachodzie przez sekularyzację kultury państwowej i prawniczej znaleziono ostoję porządku i władzy w woli mas, w zasadzie w woli wszystkich członków społeczeństwa. Kto sięga po władzę, kto ją wykonuje, stara się to uzasadnić politycznie z pomocą tak lub inaczej konstruowanej woli ludu. Jeżeli nie można się powołać na cały lud, powołać się trzeba przynajmniej na jego większość, na większość jego reprezentacji itp. Konsekwencje tej filozofii wykorzystały sowiety. Robotnicy plus chłopstwo (niezamożne), w ogóle pracujący, stanowią ogromna większość, tzn., iż mamy dalszy ciąg demokracji, na Zachodzie fałszowanej na korzyść burżuazji, jak mówią sowiety, w Rosji bezpośredniej, masowej, prawdziwej. System sowiecki jest zatem, jak widzimy, brutalnym rozwinięciem doktryny o woli ludu, jako jedynym sprawdzianie wartościowania prawnego, moralnego i wszelkich innych spraw państwa i społeczeństwa.

Konstytucje sowieckie są prawem zasadniczym, podobnie jak na Zachodzie, przy czym zmiany w nich mogą się dokonać z pomocą odpowiednich aktów prawodawczych organów konstytuujących. Organy te są reprezentacyjne i wielogłowe. Bodaj, że jedynym z najmocniejszych przejawów sukcesywności ustrojowej Zachodu w sowietach jest idea republiki, właściwa duchowi rewolucji francuskiej, wroga monarchii, z którą o tyle godziła się i godzi, o ile monarcha pozostaje figurantem. Prawnik sowiecki Gurwicz przypomina, iż pojęciu republiki właśnie w sowietach przywraca się jego pierwotną treść (tzn. bezpośredniość rządów ludu w ideale rewolucji francuskiej) zapominaną i spaczoną. Republikanizm sowieckiego ustroju podkreśla rzadki wypadek wykreślenia z konstytucji jednoosobowego reprezentanta państwa. Sowieckie konstytucje odebrały mu i tę reprezentacyjną funkcję, do jakiej sprowadzony został on (tzw. głowa państwa) na Zachodzie. Ustrój republikański w gruncie swojej filozofii ma tendencję wyeliminowania jednoosobowych funkcji, szczególnie takich, co do których zachodziłoby niebezpieczeństwo, iż zbliżają typ ustroju do systemu monarchii. Pierwszy rozpęd po wojnie światowej szedł też po linii uczynienia prezydenta figurą czysto reprezentacyjną (np. Austria). Bolszewizm, dalej idący w konsekwencjach filozofii republikanizmu, w ogóle skreślił w konstytucji funkcję głowy państwa. Uroczyste przyjmowanie dyplomatycznych przedstawicieli państw obcych oraz ich listów uwierzytelniających, dokonują prezesi Prezydium Centralnego Komitetu Wykonawczego według kolejności, reprezentacja bowiem państwa wobec zagranicy spoczywa w rękach Centralnego Komitetu Wykonawczego Związku i jego Prezydium.

Republika sowiecka egzystuje z pomocą partiokracji, rozwiniętej do nieznanych rozmiarów. Partiokracja jest instrumentem rządów szerokich mas, zbiornikiem ich woli. W aktach konstytucyjnych sowieckich, podobnie jak na Zachodzie, nie ma wzmianki o tym, że całość władzy państwowej spoczywa w rękach partii. Można by na to odpowiedzieć, że jest to kwestia faktu, gdyby nie okoliczność, że np. w tzw. deklaracji o powstaniu ZSSR, tworzącej pierwszy rozdział dziś obowiązującej Konstytucji Związkowej, nie ma ani słowa o partii komunistycznej, podczas gdy znalazło się wiele miejsca na znacznie bardziej drugorzędne i wcale nie prawnicze materie. Upatruję w tym spadek myślenia ustrojowego Zachodu, tworzącego z ludności jednorodną prawniczo masę, faktycznie wyręczana w funkcjach publicznych przez pośrednika, którym jest partia. Sowiety wykluczyły konkurencje partii, dopuszczając do głosu i rządu jedną tylko. W ogólności jednak – pisze Stuczka – partia proletariatu (komunistyczna) korzysta z tych samych technicznych środków, jakie zostały przyjęte z rozwiniętej burżuazyjnej państwowości. Partia staje się oficjalną władzą, wcale tego nie skrywając. Na pytanie, w jaki sposób urzeczywistniają komuniści partyjność rządów – odpowiada ten sam prawnik sowiecki – iż tak samo (jak na Zachodzie), drogą wystawiania swoich kandydatów i wpływem swojej dyscypliny na swych członków. Sowiecki elekcjonizm ma swojego poprzednika w silnie rozwiniętym elekcjonizmie Zachodu. Skoro prawo ma swoje źródło w woli ludu, skoro lud rządzi przez swoich reprezentantów, musi istnieć sposób przelewania tej woli, sumowania jej, skupiania, co technika prawnicza ujęła w odpowiednie systematy, nam znane. System sowiecki rozwinął tę zasadę do niebywałych rozmiarów. Prawo wyborcze rozpoczyna się zasadniczo z 18 rokiem życia. Powszechność zredukowana jest o kategorię między innymi osób urzędowych starego reżimu, duchowieństwo, posługujących się pracą najemną w procesie produkcji.

Parlament Związku Sowieckiego (Zjazd) pochodzi z wyborów, tenże Zjazd wybiera Komitet (Cik), Komitet wybiera Prezydium i Radę Ludowych Komisarzy. Zasadą wyborczą jest zwykłą większość Lokalne organizacje sowieckie pochodzą oczywiście także z wyborów. Prezesa Sądu Najwyższego i grupę członków tegoż Sądu wybiera Prezydium Komitetu  (Cik), które trzeba dodać, składa się z 27 członków. Podobnie wybierany jest Prokurator (i jego zastępca) Najwyższego Sądu. Widzimy, iż elekcjonizmowi masowemu odpowiada kolegialność organów. Przy każdym ludowym komisariacie wybiera Rada Ludowych Komisarzy kolegium, które (w całości lub pojedynczy członkowie) ma prawo zaczepić decyzję komisarza. W posiedzeniu Rady Ludowych Komisarzy (na Zachodzie Rada Ministrów) biorą udział komisarze, nadto wielka ilość osób (członkowie Cik itd.) z głosem doradczym, a mogą uczestniczyć i inni. Można by się zapytać, jak te tłumy ludzi na wszystkich szczeblach organizacji państwowej mogą przez ciągłe głosowanie rządzić państwem. Poważę się sądzić, na marginesie mojej analizy, iż z chwilą gdyby obręcz partii komunistycznej, także formalnie przepojonej elekcjonizmem i kolegialnością, spadła i znikł terror grupy osób, narzucających bezwzględnie wolę partii i państwu, Rosja z tym systemem piramidalnych wyborów i kolegialności nie byłaby w stanie utrzymać się ustrojowo i politycznie.

Podział władz jest osią zainteresowań państwowych. Ustrojowo ważną jest kwestia, by w zakresie normodawczym panował porządek i hierarchia. Prymat władzy prawodawczej, wielogłowej i reprezentacyjnej, zaspakaja ten postulat na Zachodzie. Podobnie i w sowietach zadość czyni tej teorii Zjazd, będący organem najwyższym, niezwykle licznym i rzadko się zbierającym, także bez odpowiedzialności. Daje on tylko ogólne wskazania, raczej zaś Komitet (Cik) spełnia funkcję normalnego ciała prawodawczego, w czym dzieli się między sesjami ze swoim Prezydium. W ramach, w ten sposób zakreślonych, wydaje normy Rada Ludowych Komisarzy, że pominę stosunek Związku pojedynczych republik. Niższe organy odpowiadają przed wyższymi. Konkludujemy tedy, iż sowiecki podział władz zasadza się na prymacie wielogłowego i nieodpowiedzialnego zebrania, zgodnie z zasadą, iż lud (w Rosji lud pracujący) jest ostatecznym źródłem prawa i najwyższym nosicielem władzy przez swoich delegatów. Dalsze ogniwa ustrojowe urzeczywistnienie tej zasady rozwijają w rozmiarach i w sposób, który już dla podstawowego zagadnienia jest, moim zdaniem, drugorzędnego znaczenia.

Desakralizacja Sowietów dokonuje się według zasady „wolności sumienia” (art. 4. Konst. RSSFR), prze którą rozumie się wolność od religii. Obojętność w dziedzinie religii oznacza w istocie rzeczy porzucenie jednego światopoglądu na rzecz drugiego, który uzyskuje także wygląd pseudoreligijny, jak np. absolut – państwo, czy absolut – naród, czy absolut – proletariat, czy absolut – nauka itp. Wolność sumienia, wprowadzona przez rewolucję francuską i przyjęta przez kontynent, oznaczała się odsunięcie się od gruntu filozoficzno–religijnego, dotąd powszechnego, na rzecz innego absolutu, innej podstawy filozoficznej. Na ewolucji stosunków we Francji można ten logiczny ciąg przestudiować. Zakończyły go ustawy antykościelne, ostra polityka antyreligijna, tzn. antychrześcijańska. Sowiety mają swój absolut, który prawnie wprowadzają w swój ustrój przez oddzielanie najpierw Kościoła od państwa, wolność religijnej i antyreligijnej propagandy, a następnie tępienie religii pozytywnej (głównie chrystianizmu, ale także i innych) i szeroką propagandę antyreligijną, przybierającą wyraźną i ostrą formę gwałtu i presji. Dekret o oddzieleniu Kościoła od państwa i szkoły od Kościoła datuje się z dnia 23 stycznia 1918 r. (uzupełniony dekretem z 8.IV.1929 r.) Prawo to konsekwentnie przeprowadza w życie zasady, które wcale nie powstały w Rosji, ale przeciwnie na Zachodzie. W Rosji jedynie przyjęły one wygląd stanowczy i bezkompromisowy. W tej formie też dekret realizuje na razie tezę o religii, jako o rzeczy prywatnej. Jest to pierwszy etap zadania. Drugi i istotny, to uwolnienie sumienia od wszelkich religijnych przejawów, co dziś przeprowadzają sowiety w sposób, straszną hańbę przynoszący całej kulturze ludzkości XX wieku.

Wiemy bowiem, jak te kwestie dziś wyglądają w Sowietach praktycznie. Sekularyzacja życia publicznego otrzymuje swoje uzupełnienie i zakończenie w sekularyzacji małżeństwa. Jest rzeczą powszechnie znaną, iż sakralność związku małżeńskiego jest typowym przejawem odnośnych praw państwowych historii. Wiek XVIII (koniec), XIX i początek XX w. pod wpływem odpowiedniej filozofii dążyły systematycznie do laicyzacji małżeństwa, w różnych państwach różnie zaawansowanej. Głównie chodzi o śluby cywilne (obligatoryjne) i odjęcie małżeństwu charakteru nierozerwalności. Sowiety przeszły dotąd dwa stadia w tym kierunku. Pierwsze (1918) wyrównało „zacofanie” Rosji w stosunku do prawa pozytywnego niektórych państw Zachodu (obligatoryjny ślub cywilny i łatwość rozwodu). Drugi etap potencjalnie tkwiące siły w prawach o świeckim małżeństwie wyzwolił i to, co było teorią na Zachodzie propagowaną, stało się tutaj normą prawną. Ten drugi etap (1926) zrównał związek zarejestrowany z faktycznym. Rejestracja nie tworzy odtąd małżeństwa, lecz go formalizuje. Rozwód jest jeszcze bardziej ułatwiony.

Stanowisko prawne jednostki (osobiste i materialne) da się ująć w kilka punktów. Sowiety mają swoją deklarację praw, różniącą się od zachodniej tym, że tam ją stworzono dla obywatela w ogóle, tu dla ludu pracującego (wolność prasy, zgromadzeń itd.). Według wynurzeń dzisiejszych władców Rosji, tamte formuły nie zabezpieczały szerokim masom korzyści tych „wolności” i tych „praw”, dawały im je formalnie, faktycznie eksploatowały te uprawnienia na swoją korzyść warstwy posiadające. Sowiety mają wypełniać te braki, które powstały na skutek złej praktyki „burżuazji” XIX i XX w. Prawa majątkowe obywatela sowieckiego zakreśla filozofia o społeczeństwie, pochłaniającym całkowicie jednostkę. Własność prywatna pozostaje nadal, choć bez gwarancji nietykalności. Toleruje się ją do czasu nadejścia czystego komunizmu, dziś (1930) forsowanego. Wyjęto przede wszystkim z obrotu prywatnego ziemię, która jest własnością państwa, ograniczona jednak prawami korzystania, przysługującym poszczególnym jednostkom. Na gruntach miejskich może istnieć rzeczowe, pozbywalne i dziedziczne prywatne prawo zabudowań. Znacjonalizowane i skomunalizowane przedsiębiorstwa, koleje, budynki oraz okręty wyjęte są także z obiegu, mogą jednak być wydzierżawione osobom prywatnym. Dziedziczenie ograniczone jest zarówno co do wysokości masy majątkowej, jak koła osób, uprawnionych w tym względzie.

Nie mam zamiaru zagłębiać się w szczegółowe i oddalone przyczyny filozofii o potrzebach nacjonalizacji ziemi i produkcji w ogóle. Wskażę jedynie, iż Zachód wytworzył doktrynę o rencie gruntowej i odrębnym fundamencie własności na gruntach. Wszystkie reformy agrarne mają u podstaw swoich to silne zróżnicowanie co do znaczenia i skutków prawa lokaty oszczędności w ziemi, w narzędziach produkcji przemysłowo–handlowej oraz przedmiotach ruchomych. W szczególności własność gruntowa uzyskała odrębny charakter czegoś, co jest niezasłużone i podległe wyzuciu, nawet bez zwrotu gospodarczej wartości obiektu, względnie z poważnym jej skurczeniem. Sowiety poszły po linii najmniejszego oporu, ale szereg państw tzw. kultury zachodniej (choć co prawda zbliżonych terytorialnie do Rosji) przyjął pośrednie wyjście w swojej przebudowie stosunków własnościowych na gruntach. W ogóle zaś prawnictwo, głównie ostatnich dziesiątków lat, rozwijało i rozwija teorię o własności jako funkcji społecznej, wcale jednak nie w znaczeniu doktryny, którą wytworzyła filozofia katolicka średniowiecza. Zachodnio–współczesna teoria o własności, jako funkcji społecznej, reprezentowana u Francuzów przez Duguita, u Niemców np. przez Ehrenzweiga, wypływa z jednostronnego ujmowania, a raczej przejaskrawiania, waloru pierwiastka socjalnego ze szkodą dla pierwiastka indywidualnego. Zachód przerzuca się filozoficznie z bieguna indywidualizmu, którego wyrazem jest np. Kodeks Napoleoński, na biegun kolektywizmu. Sowiety dają w swoim prawie przykład aplikacji przejaskrawiania waloru społecznego z uszczerbkiem dla sfery słusznych praw rozwoju jednostki.

W prawie karnym sowieckim uderza nas kilka pozycji. Pierwszą stanowi pojęcie „środków ochrony społecznej”, zastępujące dotychczas panujące pojęcie „kary”. W kodeksie karnym brak pojęcia „wina”, „winny”, chociaż pozostały one w kodeksie procedury. Społecznie niebezpiecznie czyny (przestępstwa) zagrażają socjalistycznemu państwu robotników i włościan oraz zaprowadzonemu w tym państwie porządkowi prawnemu. W stosunku do osób, które te czyny popełniają, stosuje się zatem środki ochrony społecznej. (Art. 1 Kodeksu rosyjskiego z r. 1926). I to jest cała podstawa filozoficzna „winy” i „kary”, filozofia, nie wytworzona w Rosji i nie przez bolszewików, ale przez tzw. szkołę włoską, w ogóle Zachód. Nie ma „winy” i nie ma „kary”, jest tylko porządek społeczny i ludzie oraz czyny, zagrażające temu porządkowi. Prawo ma na celu nie karanie, ale ochronę społeczeństwa przed naruszaniem jego porządku. Dopiero w sowieckiej Rosji, pisze, Isajew, otwarły się przed prawem karnym nowe horyzonty, które Enrico Ferri pragnął zobaczyć w zamkniętym kole społeczno-kapitalistycznych stosunków. Środki ochrony społecznej nie mają mieć na celu wyrządzenia fizycznego bólu lub poniżania godności ludzkiej i do odpłaty i kary nie zmierzają (art. 9 Kodeksu rosyjskiego). Mają natomiast poprawiać, leczyć i wychowywać, nazywają się też one – środkami sądowo–prawniczymi, leczniczymi i leczniczo–wychowawczymi. Do sądowo–poprawnych należą: ogłoszenie za wroga ludu (z pozbawieniem praw i wydaleniem z granic Związku), pozbawienie wolności, czasowe wydalenie z granic Związku, z pewnej miejscowości, pozbawienie praw obywatelskich i praw politycznych, konfiskata majątku, grzywny, zwolnienie ze służby, nagana publiczna i niektóre inne[1].

W związku ze światopoglądem filozoficznym o ochronie społecznej i środkach ochrony powstaje kwestia tzw. analogii, mającej szerokie zastosowanie w sowieckiej kryminalistyce. Wypływa ona wyraźnie z zasady, co dopiero przytoczonej (konieczności ochrony społecznej), i jest jej konsekwencją. Kodeks nie może przewidzieć wszystkich działań i zaniechań, które są społecznie niebezpieczne. Jeżeli się pojawią, zasadę i zakres odpowiedzialności za nie określa się zgodnie z tymi artykułami kodeksu, które przewidują przestępstwa najbardziej podobne co do rodzaju. (art. 16 kodeksu z r. 1926, art. 10 kodeksu z r. 1922).

Drugą pozycją jest stosunek do kary śmierci. Wiemy, iż Zachód wykształcił teorię o potrzebie zniesienia kary śmierci. Sowiety szanują i uznają tę zasadę, dopuszczając jednak jako „wyjątkowy środek” i „aż do odwołania” rozstrzelanie. Z części szczegółowej kodeksu dowiadujemy się, że ten „wyjątkowy” i „aż do odwołania” „środek ochrony społecznej” ma nadzwyczajnie i niewiarygodnie szerokie zastosowanie. Niemiec Hippel nazwał słusznie karne prawo sowieckie „terrorem w formie prawa”, na co odpowiada Isajew, że przeprowadzenie wielkich zdobyczy kosztuje wiele krwi (Isajew pisze „potoki krwi”), wobec zaś takiego tłumaczenia oczywiście nie powinno być powodu do utyskiwań.

Za trzecią pozycję charakterystyczną uważam stosunek sowieckiego prawa karnego do zagadnień moralnych, jak spędzenie płodu i problemat zboczeniowych przejawów seksualnych. Zasadnicza niekaralność spędzenia płodu jest postulatem myślenia racjonalistycznego i indywidualistycznego, którą też stara się wprowadzić w kodeksach państw Zachodu. Wprowadził ją też kodeks sowiecki, podobnie jak zasadniczą niekaralność zboczeń seksualnych.

Nie wchodzę zupełnie w zagadnienie, o ile sowiecki eksperyment oddala się w wykonaniu od idei, które bierze z Zachodu, jako ostatni wykwit racjonalizmu. Zwracam natomiast uwagę na to, że te idee pożycza czy recypuje z zachodnich prądów i teorii, że je zaszczepia u siebie z konsekwencjami, które mogą budzić grozę i zdumienie, iż są stosowane między ludźmi i dla ludzi[2].         Napotkane w literaturze prawniczej poglądy na istotę prawa sowieckiego różnią się pod wieloma względami od reprezentowanych przeze mnie. Postaram się w krótkiej analizie ujawnić rozbieżności w ujęciu i ocenie. Zacznijmy od rozpatrzenia stanowiska rosyjskiego filozofa–prawnika, byłego profesora Uniwersytetu w Moskwie, Iwana Iljina. Rozróżnia on dwa periody prawa sowieckiego. W pierwszym obowiązywało „działanie samowoli”, w drugim (obecnym) „norma samowoli”. Rzecz wyjaśnia się łatwo co do okresu pierwszego. Wojna domowa i pierwsze kroki nowego systemu rządzenia czyniły poważną rozpiętość między normami (pomijamy na razie kwestę ich treści), a ich wykonaniem, między prawem pozytywnym, a życiem W każdym razie normy były, pisanych przy tym było wystarczająco wiele. W drugim periodzie ma obowiązywać „norma samowoli”, która według Iljina różni się od „normy prawnej” zarówno formą jak treścią. Wydaje je bowiem (normy samowoli) ten, kto rozporządza publiczną siłą bez odpowiedniego tytułu (upoważnienia). „Norma samowoli” samego „prawodawcy” nie zobowiązuje do niczego, zastosowuje on ją o tyle, o ile mu to dogadza. W tym sposób życie staje się chaotycznym i bez formy.

Otóż trzeba porozumieć się co do dwóch kwestii. Rewolucja, jak wszelki przewrót ustrojowy, zamienia stare prawo na nowe przez przerwanie ciągu źródeł prawa i rozpoczęcie nowego. Jest to fakt, który stopniowo zostaje ulegalizowany na wewnątrz i na zewnątrz. Na wewnątrz wytwarza się posłuch w stosunkach do nowych norm i władców, na zewnątrz następuje uznanie de iure I jedno i drugie miało już miejsce w stosunku do sowietów. Wiele państw uznało sowiety, obywatele poddali się rychło nowemu prawu i władzy. Druga kwestia to rzekome nieobowiązywanie norm w stosunku do „normodawcy”. Wyżej pisałem, iż o ile z początku tzw. rewolucyjna celowość dość silnie ciążyła nad rewolucyjną legalnością, o tyle dalszy okres wyraźnie wysuwa legalność na czoło. Zapytajmy teraz, czego domaga się typowo przyjęta filozofia prawa na Zachodzie? Normodawca może zmienić prawo, kiedy mu się podoba, jednak jedynie tylko w ramach przewidzianych przez prawo pozytywne. Prusacy orzekli nam w „ustawie” tępienie polskości przez zabór gruntów do celów kolonizacyjnych. Formalnie, to znaczy z punktu widzenia wymogów prawa pozytywnego, wszystko było w porządku, a więc zachowanie prawa inicjatywy prawodawczej, uchwały ciał prawodawczych podpis i ogłoszenie przez monarchę w Zbiorze praw itd. Dziś, tylko na olbrzymią skalę, robią sowiety podobne rzeczy prawem, to jest w sposób przewidziany przez prawo pozytywne, zamieniając miliony drobnych rolników w proletariat bez dachu nad głową i bez jutra.

Sowiety mają w najwyższym stopniu nieznośne dla obywateli prawo, ale to już jest dziedzina poza prawem (pozytywnym). Zachód wykształcił tzw. pozytywizm prawniczy, który dotąd przeważa, a opiera się na zasadzie, iż co daje prawodawca (pozytywny), to jest prawem. Typowe prawo Zachodu nie stawia żadnych innych wymogów, szczególnie zaś w zakresie moralności przepisów prawnych, ograniczając się do formalnych jedynie, a więc właściwego organu, właściwej procedury itd. Te wymogi znane są sowietom, choć prawnik Zachodu ma nieco trudności, przywykły do swojego szablonu, w wyróżnieniu normodawców sowieckich w ich dość szerokiej i skomplikowanej skali. Nie widzę jednak możności uznania trafności wniosków Iljina w zakresie jego konstrukcji „normy działania” i „normy samowoli”. Prawo jest według swojej istoty, pisze dalej wspomniany autor, zorganizowanym pokojem. W przeciwieństwie do tego rewolucja jest złamaniem pokoju. Rewolucja zatem nie ma prawa, taki byłby sens dowodzenia. Otóż istotnie prawo jest zorganizowanym układem stosunków społecznych zgodnie z teorią pozytywizmu. Pokój jest jednak postulatem metaprawnym, mniejsza o to na razie, jak go należy bliżej rozumieć. Bolszewizm łamie dotychczasowy porządek, dotychczasowy „pokój” powiedzmy, ponieważ z jego stanowiska ten „pokój” jest „niesprawiedliwością”.

Żeby obalić stanowisko filozoficzne bolszewizmu, nie należy go atakować z punktu widzenia pozytywizmu prawniczego, któremu on zresztą czyni zadość (jak w ogóle każda filozofia, dysponująca wystarczającymi środkami przymusu), ale trzeba wysunąć  inny filozoficznie kąt oceny. Trzeba powiedzieć, iż organizowanie „pokoju” przez bolszewików kosztuje morze krwi i zniszczenia i „pokój” ten zamiast „dobra” przyniesie „zło”, nie będąc „pokojem”, lecz ciągłą zbrodnią i niszczeniem, ale znowu zaraz należy wyjaśnić, jakiego systemu etycznego kryterium pragniemy stosować. Powiemy np., że człowiek wyzuty z religii, z rozbitą rodziną, będzie powoli zgruchotany moralnie, stoczy się do poziomu czworonoga, a społeczeństwo stopniowo się rozłoży. Filozofii sowietyzmu, powtarzam, nie można przeciwstawić postulatów prawa (pozytywnego), lecz postulaty moralno-metafizyczne określonego systemu.

Iljin pisze dalej: prawo jest porządkiem, bolszewizm zaś żyje nieporządkiem. Takie jednak twierdzenie, aby miało znaczenie, musi wskazywać kryterium porządku. Jeżeli jest nim prawo pozytywne i urządzenia przymusowe, to sowietom niewiele tutaj można zarzucić. Jeżeli natomiast wysunie się kryterium moralno-matafizyczne określonego systemu, wtedy da się stwierdzić, iż ten przymusowo strzeżony przez sowiety „porządek” jest w rzeczy samej nieporządkiem, chaosem. Prawo jest umową, bolszewizm łamie umowy, kontynuuje swoje tezy Iljin. Najpierw jest kwestią co najmniej sporną czy  prawo jest umową Zapewne Iljin ma na myśli anulowanie długów i korzystanie z każdej sposobności niedotrzymania umów przez sowiety w stosunku do czynników, wchodzących z nimi w transakcje. Nie twierdzę, by ktokolwiek w historii czynił to w takim stopniu jak sowiety, ale nie znajduję w tym punkcie motywu do przyjęcia tezy Iljina. Prawo jest organizacją, prawo jest panowaniem. Iljin jest zdania, iż bolszewizm nie czyni zadość tej cesze prawa. Sądzę, że zarzut autora w ty względzie jest całkowicie chybiony, bolszewizmowi nie można zarzucić ani braku organizacji, ani braku przejawów panowania. W ogóle zaś, powtarzam, obalenie bolszewizmu nie może mieć skutecznie miejsca od strony pozytywizmu prawniczego, lecz ze stanowiska określonego systemu moralno–metafizycznego.

Mirkin–Gicewicz zajął się w swoim studium, jak twierdzi, jedynie problemami techniki prawniczej i pod tym kątem widzenia rozpatruje teorię państwa sowieckiego, zupełnie wyłączając sceną polityczną i moralną ludzi i aktów dyktatury proletariatu. Pozostawiam na uboczu kwestię, w jakich rozmiarach autor dotrzymuje obietnicy zajęcia się jedynie formalną stroną zagadnienia. Uwzględnimy tedy jego wnioski ogólne, do których dochodzi stopniowo w swojej pracy. Przeciwstawia on państwo prawne państwu sowieckiemu, przy czym upatruje dwie zasady, wyróżniające obydwa te typy państw. Państwo prawne, pisze, jest ograniczone przez prawo (to znaczy zasadę legalności) w tym znaczeniu, iż uznaje się związane przez swoje własne przepisy. Po wtóre państwo prawne jest ograniczone przez prawo, to znaczy, że prawodawca jest związany w trakcie wykonywania swojej władzy legislacyjnej, przy czym związanie to, nie dotykając wcale porządku moralnego, nawiązuje do deklaracji praw obywatelskich, ogólnych zasad prawa, interpretacji jurydycznej zasady solidarności, opinii publicznej itd.

Zasady legalności brak w prawie sowieckim, pisze autor, podobnież obcą jest doktrynie sowieckiej idea podporządkowania norm prawnych normom, wypływającym z ogólnych zasad prawnych, solidarności itd. Na to odpowiadam. Co się tyczy pierwszej zasady, wiadomym jest, że związania państwa prawnego pryncypem legalności, całkowicie nie zabezpiecza systemu państwowego od tworzenia norm, najbardziej uciążliwych i dręczących ludność. Zasada legalności jest zasadą formalnego charakteru. Państwo przez swoje organy czyni to, co sobie zakłada w normach prawnych, których walor ocenia się jedynie z punktu widzenia formalnego, a mianowicie, czy normy wydaje uprawniony formalnie organ, sposobem formalnie dopuszczalnym itd. Nie widzę w tym względzie różnicy między państwem prawnym a państwem sowieckim, oczywiście pomijając faktycznie wypadki nadużyć. Autor jednak zastrzegł się, że można wprawdzie badać sowiecki ustrój odkrywając niezgodność między normami a ich zastosowaniem, on jednak zajmuje się jedynie strona formalną. Wyżej zaznaczyłem, iż sowiecki problemat legalności nie różni się gatunkowo ale ilościowo od systemu, panującego na Zachodzie. Skoro jednak Mirkin–Gicewicza zajmuje tylko strona formalna, to z jakiego powodu zajął się w ocenie deklaracją praw, opinią publiczną itd? Ale nawet, gdyby autor cofnął się ze stanowiska formalnego na materialne, to i tak trudno by mu było przeprowadzić zadowalający dowód na różnicę między państwem prawnym a państwem sowieckim. Sowiecki normodawca ma także swoją deklarację praw (chociaż filozoficznie różną od francuskiej deklaracji), ma swoją opinię publiczną (różną od naszej np.), ma swoje ogólne zasady prawa, ale to są względy pozaprawne, to wyjaśnienie nie będzie wyjaśnieniem prawniczym, lecz moralno–metafizycznym w odpowiednim ujęciu, odpowiedniego systemu.

Ostateczne wnioski autora ujęte są w pięć punktów, wyróżniających system sowiecki od systemów zachodnich.

1) Prawo sowieckie nie opiera się na świadomości prawnej. Stanowi ono przykład przymusowych norm postępowania poza wszelką świadomością indywiduów, tworzących państwo. Odpowiadam na to, iż świadomość prawna jest pojęciem o wartości wysoce względnej, gdyż najpierw nikt jej nie przedstawi w wyglądzie, przedstawiającym przybliżoną choćby ścisłość ankiety w stosunku do całej masy obywateli (zapewne posiadających czynne prawo wyborcze), a po wtóre świadomość prawna jest rezultatem szeregu przyczyn, składających się na inną jej treść, np. w Stanach Zj. A. P., we Francji, a inną w sowietach, wobec odrębności kultury, różnic wszelkiego rodzaju itp. Zresztą sam autor zaraz czyni uwagę, że i w państwie prawnym zdarza się różnica między świadomością prawną, a normą prawną, tylko, że w sowietach jest ona zjawiskiem ogólnym. Nie wchodzę w kwestię, jak np. przedstawia się świadomość prawna w sowietach dziś, lub jak będzie wyglądać, przy zachowaniu obecnego systemu, np. za lat dziesięć. W każdym razie systemat pozytywnego prawa Zachodu nie stawia na tym punkcie odrębnych postulatów, specjalnych zastrzeżeń w stosunku do normodawcy, by kierował się opinią świadomości prawnej indywiduów, składających się na państwo. Nie mogę zaś zrozumieć powodu, dlaczego ten postulat należy stawić normodawcy sowieckiemu z tego właśnie punktu widzenia.

2) Prawo sowieckie posiada braki z punktu widzenia technicznego, pisze dalej autor. Braki te dotyczą form i sposobów wypracowania prawa, należytego rozgraniczenia kompetencji, pomniejszania organów itp. Wyżej zarysowałem w ogólnych konturach system prawny sowietów. Podkreślam, iż system ten jest skomplikowany ale ma to znaczenie drugorzędne i nieistotne. Zgodzę się z autorem, jeśli uzna to za kwestę ilości, ale nie jakości.

3) Państwo sowieckie nie jest zdolne do ewolucji, nie jest zdolne do zmian swojej substancji jurydycznej. Z chwilą, gdy uzna ograniczenie władzy przez prawo, przestanie istnieć. Trzeba się porozumieć co do znaczenia poszczególnych pojęć. Państwo sowieckie jest jak każde inne zdolne do zmian. Oczywiście, iż z chwilą, kiedy ograniczyłoby swoje prawo (pozytywne) przez idee, których wyrazem jest francuska deklaracja praw, rzecz prosta, iż nastąpiłoby załamanie dzisiejszego ustroju, podobnie, gdyby uznało np. zasady ustrojowe przedrewolucyjne (to jest caryzmu), także uległo by głębokiej metamorfozie. Wreszcie należy zgodzić się in puncto, co stanowi istotę państwa sowieckiego, czy zatem dyktatura proletariatu, a raczej dyktatura partii komunistycznej, czy też formalny ustrój sowietów przez gminę, powiat, okręg aż do Zjazdu Związkowego. W ostatnim razie sowiety mogły pozostać równie dobrze przy ustroju tzw. demokratycznym, jak i tzw. monarchii konstytucyjnej. Właśnie eurazjanizm oświadcza się za utrzymaniem sowietów a złamaniem panowania komunistów.

4) Państwo sowieckie ignoruje koncepcję normy prawa, normy ogólnej, systemu prawa obiektywnego. Punkt ten nawiązuje do teorii Duguita o normie prawnej, o prawie obiektywnym. Osią tej teorii jest godna uwagi i uznania tendencja złamania teorii niemieckiej o państwie jako jedynym kryterium prawa, o samoograniczaniu się, o identyfikacji siły państwowej z prawem. Duguit zatrzymał się jednak na bliżej nieokreślonej koncepcji normy, która jest wypływem panujących stosunków społecznych, wyraża regułę sprawiedliwości, winna być zatem u podstaw wypracowania normy prawnej pozytywnej. Teoria ta nie bierze pod uwagę określonego systemu moralno–metafizycznego, to jest systemu założeń trwałych, niezmiennych, lecz przesłanki zmienne, zależne w zupełności i jedynie od czasu i miejsca. Sowiety wytwarzają warunki, które zmieniają świadomość prawną czyli coś, co określa bliżej normę obiektywną w rozumieniu Duguita. Nie omieszkam dodać, iż teoria Duguit’a będąc na razie partykularnym schematem, nie może stanowić obiektywnego kryterium różnicy między prawem sowieckim a prawem państwa Zachodu.

5) Prawo sowieckie jest zbiorem norm, które obowiązują rządzonych, w żadnym jednak razie rządzących. Państwo sowieckie jest państwem, w którym nie ma ustaw (lois). Po części odpowiedź na tę tezę dałem już w wyżej przedstawionych wywodach. Dodaję, iż normy sowieckie odnoszą się do tych, do których są kierowane, podobnie jak to jest gdzie indziej. Nawet gdyby norma opiewała, iż obowiązuje wszystkich z wyjątkiem komunistów w ogóle lub ich wodzów, nie przestałaby być normą, która obowiązuje w zakresie przez siebie wymaganym, wszystkich. Prawo pozytywne i technika prawnicza nie są w stanie tych kwestii wyjaśnić. Odpada także, sądzę, potrzeba obalenia zarzutu, jakoby państwo sowieckie nie miało ustaw. Mirkin–Giecewicz, podobnie jak – moim zdaniem – inni, stanął na stanowisku, które utrudnia właściwy i krytyczny rozbiór istoty prawa sowieckiego. Powołując się na Zachód i dla prawnika niejasne postulaty tzw. demokracji, nie dodał wcale, iż obecnie panującym rysem prawa Zachodu, jest pozytywizm. To, co jest dane w normie, która dla swojej ważności wymaga określonej procedury formalnej, jest obowiązujące i stanowi prawo. Ograniczenie prawa następuje nie przez prawo (pozytywne), ale przez względy moralno-metafizyczne. Ale w tym celu należy wskazać wyraźnie odpowiedni systemat moralno-metafizyczny, by, jeśli jest błędny, można go było w całości obalić i zastąpić właściwym, zgodnym z odpowiednim porządkiem.

Zachód zrezygnował w swoich urządzeniach prawnych z założeń metaprawnych. Materialnie jednak, wszystkie jego prawa są odbiciem tych lub innych przesłanek moralno-metafizycznych. Sowiety głośno, oficjalnie, formalnie utwierdziły swoją materialistyczną metafizykę, stanowiąc przez to fundament dla swojego prawa (pozytywnego). Nie można ich zbijać ze stanowiska, które przyjął formalnie Zachód, z punktu widzenia formalnego, z punktu widzenia prawa pozytywnego. Zachód, którym zresztą poruszają różne doktryny filozoficzne, nie jest zadowolony z postępu i obrotu rzeczy w prawie sowietów, choć winę tego, iż o ważności prawa decyduje jedynie element formalny, musi sam sobie przypisać. Ten punkt widzenia wykorzystały sowiety, dorabiając do zdolności prawodawstwa pozytywnego swoją metafizykę. Zachód może odpowiedzieć skutecznie na prawo sowietów jedynie w ten sposób, iż w swoim prawie stwierdzi określone podstawy moralno-metafizyczne, które mają go obowiązywać, które mają jego prawo pozytywne ograniczać, że uzna je za jedynie słuszne, celowe w rozwoju społeczeństw, moralne. Natomiast metafizykę materializmu musi uznać za przeciwną naturze ludzkiej, rujnującą człowieka, grożącą społeczeństwu niebywałymi klęskami moralnymi i materialnymi, jak to zresztą w szerokich i groźnych rozmiarach ma już miejsce w sowietach. Nie widzę innego tytułu, któryby upoważniał Zachód do czynienia sowietom zarzutów na gruncie prawa (pozytywnego).

Konstanty Grzybowski [...] przychodzi m. innymi do wniosku, iż państwo sowieckie jest stabilizacją rewolucji, albowiem jest państwem, w którym stare państwo zniweczono, a stworzenie nowego odsunięto w daleką i mityczną przyszłość. Nie można zgodzić się z tą tezą, iż sowiety nie mają prawa, że go nie tworzą, szczególnie gdy się uwzględni zachodnie, formalne czysto wymogi ważności powstałych norm. Jeżeli natomiast nadamy prawu cechy jego niezbędnej zgodności z wyraźnie określonymi normami pozaprawnymi, wtedy przeszkodę tę dałoby się usunąć i teza Grzybowskiego byłaby do przyjęcia pod warunkiem atoli, że stare prawo zburzone tymże samym normom metaprawnym zgodnie odpowiadało.

Podobnież budzi zastrzeżenie zdanie, iż dyktatura proletariatu jest ustrojem, w którym dyktator wykonuje władzę, nieograniczoną żadną normą, prócz interpretowanej przez siebie samego „idei rewolucyjnej”. Owszem, dyktator ma swoje normy metaprawne, na gruncie których, w zgodzie z nimi i według swego w tym kierunku rozumienia, buduje pozytywne normy prawa. Inna kwestia, czy nam te jego normy metaprawne odpowiadają, czy wywołują one te skutki, których on sobie życzy, czy przeczą obiektywnym celom człowieka i społeczeństwa.

W ogólności podkreślam, iż punkt osądu prawno–pozytywny jest, moim zdaniem, bezsilny w krytyce sowieckiego prawa. Nie może on stanowić poza ogólną zasadą, zresztą filozoficznie nie udowodnioną, iż to jest prawem, co zostało wydane przez odpowiednie tymże prawem pozytywnym określone organy, żadnych innych wskazań. A operując tą jedynie „ogólną normą”, musi zrezygnować z zarzutu takiego a nie innego organizowania władzy, uznawania jednych idei a nieuznawania innych, takiego lub innego systemu publikowania norm itd. Jeśli norma prawna określa, iż publikację praw znosi się, będzie to oczywiście rzeczą przykrą dla ludzkości i niesprawiedliwością, ale wyjaśni nam to nie prawnik – pozytywista, lecz moralista – metafizyk. Gdyby sowiety uznały przez swoje odpowiednie organy normatywność zdania Stuczki, w brzmieniu „ustawy sowieckie są tylko technicznymi instrukcjami, z których rzeczywiście obowiązują tylko ogólne postanowienia”, prawnikowi pozostałoby jedynie zarejestrować odnośną normę i starać się jej przestrzegać. Zakres tzw. swobodnego uznania administracji czy sędziego byłby co prawda olbrzymi, ale zawsze to swobodne uznanie, choćby w małych rozmiarach, ma jednak wszędzie i zawsze miejsce, (tak dla administratora jak i dla sędziego), problemat zaś jego rozciągłości jest rzeczą dyskusji i różnorodnego unormowania. W każdym razie prawnik–pozytywista z taką normą, jak owo zadanie Stuczki, musi się liczyć.

Jeżeli natomiast tenże sam prawnik podejmuje krytykę systemu, wychodząc poza normy pozytywne, które roztrząsa, tym samym staje na gruncie w jego rozumieniu metaprawnym i wybiera między różnymi zasadami filozoficznymi porządkowania i oceniania tychże norm prawa pozytywnego. Krytyka sowieckiego systemu prawa mając za podstawę badań prawo pozytywne, posługuje się postulatami, przynależnymi do różnolitych filozoficznych punktów wyjścia. Przeważnie jednak tkwi ona w grupie idei, ożywiających prawodawcę rewolucji francuskiej i zależnego od niego prawodawcę XIX i XX wieku. Starałem się wykazać, jakimi drogami poszedł sowietyzm, rozwijając te idee według potrzeb, które sobie zakreślił. Na tym kończymy przegląd filozofii dzisiejszego prawa sowieckiego, dokonany na grupie zasad właściwych temu prawu. Wnioski, sądzę, są dość jasne, jeśli analiza była dość ścisła i dotykała zagadnień istotnych.

Znana historycznie koncepcja romantyzmu (pierwsza połowa XIX w.) wywołała w Niemczech historyzm, który przeszedł w pozytywizm dość równolegle z wynikami filozofii Comte’a we Francji. Ta drogą mimo różnic filozoficznych Niemiec i Francji, wytworzył się przeciętny typ myślenia prawniczego i państwowego Zachodu z wielkim wpływem zasad i idei rewolucji francuskiej.

Zamknąłem rozpatrywanie tego typu w ramach kwestii: czym jest prawo i praworządność, czym jest państwo i jak wygląda jego schemat ustrojowy, jak się przedstawia stanowisko prawne jednostki. Odpowiedź brzmiała: prawo wystarcza sobie, także jak i państwo, praworządność jest praworządnością formalną, ustrój państwa opiera się na prymacie ciała wielogłowego, nieodpowiedzialnego. Wyróżnia ten typ republikanizm, kolegialność, zasada większości, szeroki elekcjonizm, partiokracja oraz tendencja do desakralizacji urządzeń państwowo-prawnych. Stanowisko jednostki oparło się na grupie postulatów utwierdzonych w tzw. deklaracji praw. Prawo odrywa się od dalszych swoich związków, to jest moralności i metafizyki, w ten zaś sposób staje się możliwe uczynienie z aparatu państwowo-prawnego narzędzia gwałtu i ucisku. Klasy wytworzył Zachód, podobnież przyjął on hipotezę o ich walce. Sowietyzm rozwinął te ziarna i idee, które tkwiły na Zachodzie, lecz z różnych przyczyn nie doszły tam do głosu. Jakież to przyczyny zatrzymały Zachód przed przyjęciem ostatecznych konsekwencji swoich własnych założeń? Za decydującą uważam dziedzictwo dyscypliny społecznej, przekazanej przez filozofię  chrystianizmu, która silnie oddziałała na całą kulturę Zachodu. Zachód mimo odsunięcia się w swej części racjonalistycznej i racjonalizującej od źródeł chrystianizmu, przecież utrwalił w sobie jego wartości społeczne, że wymienię tylko wolność osobistą, równowagę stosunku jednostki do społeczności, prawo własności, poszanowanie władzy z przekonania moralnego itd. Poza tym Zachód cechuje trzeźwy stosunek człowieka do życia i jego zagadnień. Te dwie główne przyczyny zdecydowały o tym, że racjonalizm ateistyczny w swoich urządzeniach państwowych i prawnych na Zachodzie nie wyciągnął ostatecznych konsekwencji, ostatecznych konkluzji. Natomiast stał się eksportem swych idei na Wschód Europy. Rosja jest mistyczna, aformalna, anormatywna, nie odpowiada jej Arystoteles, nie zna tomizmu, lubuje się w swych intelektualnych i najpiękniejszych szczytach głównie w platonizmie. Człowiek Zachodu straciwszy związek bezpośredni z chrystianizmem, pośrednio w nim tkwi, przejąwszy wiele jego norm za swoje jako świeckie, laickie, człowiek Rosji, odłączony od swojej wiary, jest na łasce losu tych doktryn, które z kolei przyjmuje w sposób najbardziej dogmatyczny, bezkrytyczny i naiwny. Długa niewola tatarska, swoistość kultury caryzmu i pewna jeszcze pierwotność kultury obyczajowej ułatwiają znoszenie prywacji i ucisku, do jakich człowiek Zachodu nie dałby się wdrożyć, a w każdym razie nie długo by je znosił. Oczywiście nie trzeba dodawać, gdzie powstał socjalizm, którego konsekwentnym wykonawcą jest jedynie bolszewizm.

Na pytania, postawione w przedmiocie istoty prawa i praworządności państwa i jego urządzeń, stanowiska jednostki, otrzymaliśmy na terenie sowieckich urządzeń odpowiedź, która tezę naszą o pochodności zjawisk sowietyzmu w stosunku do racjonalistycznej koncepcji prawa i państwa na Zachodzie potwierdza[3]. A jeżeli tak, to przed nowym prądem w prawoznawstwie, tak jak się on już rozwija, powstaje zadanie przetrząśnięcia wszystkich podstawowych instytutów prawnych i wszystkich założeń prawniczych w całej ich dostojności, w jakie ubrał je wiek XIX i początek XX, a z jakich w sposób barbarzyński skorzystał i korzysta sowietyzm. Wiemy zaś, z jakich przesłanek wypływa ta filozofia sowietyzmu. Człowiek jest zwierzęciem, bez żadnej przyszłości i bez żadnego celu metafizycznego. Jako zwierzą można go tresować w sposób, który budzi najwyższą odrazę i grozę w ludziach, u których tli się poczucie godności i wartości, z taką siłą narzucone światu przez chrystianizm i jego filozofię. I dziwna rzecz. Doktryna, która odrzuciła metafizykę, opierając się na empirii i pozytywnych badaniach, w sowietach otrzymuje wygląd zespołu zasad, które oderwane od swych naturalnych podstaw, to jest prostej znajomości stosunków i aspiracji człowieka, wprowadza się w życie siłą i niebywałym gwałtem. W tym znaczeniu uważam sowietyzm za okres schyłkowy, okres, którego genezy szukać należy w objawach kultury ludzkiej, zwanych już to ateistycznym racjonalizmem, już to monizmem państwowym i prawnym, już to w ogóle niechęcią do związku prawa z moralnością, metafizyką, religią, już to w części indywidualizmem i atomizmem społecznym.

Sowietyzm zamyka epokę sposobem, który w skutkach, dziś ujawnionych, z pewnością nie był pożądany przez tych, którzy ją wywołali. Zamyka dlatego także, iż nawet, gdyby zapanował powszechnie, uczyniłby z dzisiejszego świata pustynię lub zwierzyniec. Z tych i innych powodów w kraju, gdzie wyrastał racjonalizm, budzi się prąd, który podkreśla dualizm matafizyczny, podkreśla wartość człowieka i jego dalsze pozagrobowe przeznaczenie, podkreśla znaczenie społeczeństwa, stałość i niezmienność zasad bytu, a równocześnie zmienność okoliczności i warunków rozwojowych, zaprzecza istnieniu absolutu we względnych i przemijających przejawach życia ludzkiego, a podkreśla istnienie Absolutu, Twórcy wszechrzeczy i Normodawcy światów i ludzi.

 

 



[1] Losy sowieckiego prawa karnego śledził w końcu lat trzydziestych S. Wołyński, analizując je w artykule pod znaczącym tytułem Zmierzch teorii prawa komunistycznego. Nowa konstytucja sowiecka, pisał, uchwalona w listopadzie r. ub. (tj. 1936 – przyp. red.) przez wszechzwiązkowy zjazd sowietów, niewątpliwie stanowi nową epokę i to nie tylko w życiu politycznym ZSSR, lecz i w dziedzinie prawa  komunistycznego. Stawia ona wyraźną  kropkę nad i daje wskazówkę, w jakim kierunku rozwijać się będzie prawnicza myśl sowiecka, która dotychczas ulegała czasem nawet dość ostrym wahaniom. Należy zaznaczyć, że najważniejszym zadaniem teoretyków prawa komunistycznego było „wyłamanie się z odziedziczonych form prawa burżuazyjnego”, lecz nawet dernier cri – sowiecki kodeks karny z 1926 roku – przekreślający rodzaj i gatunek kar, wyliczony w poprzednim sowieckim kodeksie karnym z 1922 r. i zastępujący je wyliczeniem „środków ochrony socjalnej”, gdyż kara z punktu widzenia prawnika komunistycznego była jedynie środkiem obrony dyktatury proletariatu, nie zaś „odkupieniem winy” przez winowajcę – nawet i to przekreślenie pojęć „winy” i „kary”, tj. elementu odwetu nie zostało uznane przez ortodoksyjnych prawników partyjnych za „nowe słowo” prawa komunistycznego i z własnych szeregów padły ostre ciosy, zarzucające autorom tego nowego słowa jedynie formalną zmianę terminologii. W związku z tym, grupa teoretyków komunistycznego prawa karnego z komisarzem sprawiedliwości p. Krylenko na czele, skupiająca się przy akademii komunistycznej, pracowała przez dłuższy czas nad projektem nowego kodeksu karnego, mając na uwadze wytyczne nowego ustroju społecznego i w 1930 roku grupa ta ogłosiła projekt, który miał być „praktycznym podręcznikiem w walce proletariatu o zbudowanie nowego społeczeństwa socjalistycznego aż do ostatecznego złamania oporu zgniecionych klas społecznych; w miarę znikania tych klas oraz usuwania przeżytków starego ustroju, zrodzonych z eksploatacji, nastąpi przyzwyczajenie się nowego społeczeństwa do nowych form życia społecznego, co spowoduje w ogóle brak potrzeby jakiegokolwiek prawa, a  więc i prawa karnego”. Tego rodzaju teoria była konsekwentnym rozwijaniem marzeń samego Lenina, który twierdził, że w społeczeństwie komunistycznym, gdy zniknie państwo, zniknie też i represja karna. „Zbawieni od niewolnictwa kapitalistycznego, jego eksploatacji, niezliczonych koszmarów, bezsensowności, ludzie przyzwyczają się stopniowo do elementarnych, w przeciągu tysiąca lat ustalonych przepisów życia wspólnego, których będą przestrzegali bez specjalnego zmuszania ich do tego, bez specjalnego aparatu przymusu, który nazywa się państwem”. Lenin marzył, że, jeśli po zniknięciu represji karnej nawet pozostaną jeszcze ekscesy poszczególnych jednostek, nie będzie do tego potrzebna specjalna maszyna, specjalny aparat do tłumienia, – będzie to czynić sam zbrojny naród z prostotą i łatwością, z jaką grupa ludzi cywilizowanych rozbraja dziś bijących się na ulicach. „Z początku będzie zanikać armia i marynarka, jako narzędzie najbardziej ostrego przymusu, następnie system karny i represyjny, i wreszcie – przymusowy charakter pracy” – pisał inny marzyciel komunizmu – Bucharin, a Lenin w zasadzie z nim się zgadzał, szczególnie co do zaniku represji karnej. Uczeń Lenina, Krylenko, zrozumiał tego rodzaju marzenia w sposób uproszczono – rewolucyjny, uznając, że „zasady prawa karnego są raczej koniecznością formalną, niż życiową” i stosunkowo niedawno, bo przed sześciu laty, powoływał się na fakt, że nie opracowanie i w ogóle brak zasad prawa cywilnego nie przyniosły żadnej specjalnej szkody. Krylenko uważał, że wszystkie środki są dobre, skoro prowadzą do celu, wobec czego nie widział żadnej różnicy pomiędzy sądowo – prawną drogą a pozasądową, stosowaną przez słynne GPU „Skąd ta różnica”? wołał p. Krylenko i odpowiadał: „Każdy wytrawny polityk natychmiast zrozumie, o co w danym wypadku chodzi. Różnica ta oparta jest na zasadzie, istniejącej w starej teorii prawa, że nikt nie może być pociągnięty do odpowiedzialności w drodze karnej inaczej, niż przez sąd. Ludzie, uznający tę różnicę, z żalem godzą się na istnienie u nas trybu pozasądowego. Zwolennicy tego punktu widzenia walkę sądową nazywają sądem, pozasądową zaś – samowolą (razprawa). My odrzucamy tę różnicę. My nie widzimy żadnej, prócz technicznej, różnicy pomiędzy walką ze społecznie niebezpiecznymi zjawiskami w drodze sądowej a przez organy GPU. Powtarzamy, różnica jedynie w metodach, zabezpieczających większą trafność w zadaniu ciosu i większą szybkość. Dlatego też w kodeksie 1926 r. wykreślone zostało zdanie o „sądowo – prawnej” obronie i umieszczone w zamian „o obronie państwa włościan i robotników” (Krylenko). W tych, obecnie już zamierzchłych, czasach teoretycy prawa komunistycznego uważali za stosowne szczegółowo wytłumaczyć urbi et orbi dlaczego w komunistycznym kodeksie karnym pozostawione zostały represje (i to bardzo starannie opracowane) za przestępstwa przeciwko prawu własności, która w zasadzie była przez teoretyków tych negowana. Otóż według ich teorii państwo sowieckie w interesie szybszego rozwoju sił wytwórczych dopuszcza istnienie prawa własności, lecz bardzo uszczuplonego i ze względu na istniejącą w państwie praworządność musi bronić własności przed zamachami rozmaitych elementów społecznie niebezpiecznych, przeważnie deklasowanych (Estrin). Te elementy mogły być tylko „deklasowane”, bo komunistyczna myśl prawnicza pozostała ciągle jeszcze pod wrażeniem zasady, że zbrodniarzem, tym lombrozowskim przestępcą, nie może być człowiek, pochodzący z panującej klasy. Nawet zasada „środków ochronnych” przyjęta została jedynie w części, dotyczącej klasy panującej, gdyż prawo sowieckie akcentuje, jak twierdził jeden z teoretyków sowieckich, p. Piontkowskij, że „walczy z przestępczością dla ochrony nie całego społeczeństwa, lecz tylko proletariatu, dla pozostałych zaś obywateli sowieckich, tego rodzaju przymusowe socjalno–poprawcze wychowanie jest pozbawione sensu, ponieważ naiwne byłoby przypuszczenie, że klasa robotnicza mogłaby podjąć się zadania tego rodzaju wychowania w stosunku do swego wroga klasowego”. W praktyce idee te doprowadziły do wypadków, że kolegium werchsudu (Sądu Najwyższego) udzielało sądom sowieckim wyraźnych wskazówek o niestosowaniu pewnych drakońskich dekretów do robotników, lecz tylko do dyrektorów zakładów przemysłowych. Ponura rzeczywistość życia sowieckiego niweczyła wszystkie marzenia teoretyków komunistycznych i raz po raz zadawała bolesne ciosy, wymierzone w najczulsze miejsca teorii komunistycznych: już w 1932 i 1933 r. dekrety o walce ze spekulacją nieśmiało wskazują na możliwość zastosowania ostrych środków represyjnych do przestępców, pochodzących z klasy pracującej, przy czym teoretycy usprawiedliwiali konieczność tych represji faktem, że zastosowana ona zostaje właściwe tylko do „niedostatecznie uświadomionego robotnika, nie mogącego się wyzwolić spod zgnilizny przyzwyczajeń drobnomieszczańskich”. W 1934 r. ukazał się inny drakoński dekret o „oszustwach przy użyciu miar i wag”, który ściga specyficznie sowieckie zjawisko – nadużycia w handlu, upaństwowionym w sowietach – jest to potężne votum nieufności w stosunku do olbrzymiej ilości mas pracujących. W tymże roku wydany został inny dekret, dotyczący braków produkcji oraz niedbałego stosunku do pracy, przy czym, wbrew wyraźnym głosom protestu teoretyków komunistycznych, dekret ten postawił na jednej płaszczyźnie wszystkich winnych, niezależnie od ich uprzywilejowanego społecznego, czy partyjnego stanowiska. Wreszcie inicjatywie Stalina zawdzięcza swe ukazanie się w tymże 1934 r. znany, wyjątkowo drakoński, dekret „o zdradzie ojczyzny”, w którym po raz pierwszy został użyty wyraz „Ojczyzna”, dotychczas starannie unikany. Tu już nie było mowy o elementach zdeklasowanych, czy eksploatatorskich. Następny 1935 rok przyniósł inne bolesne rozczarowanie. Młodzież sowiecka, największa nadzieja przyszłości sowietów, okazała się nieczułą na teorie swych wodzów. Chuligaństwo nieletnich obywateli przyjęło tak groźne rozmiary, że prawodawca sowiecki widział się zmuszony wydać ustawę o walce z przestępczością nieletnich, w której upoważnił sądy sowieckie do stosowania wszystkich kar kodeksu karnego do nieletnich w wieku od 12 lat, ściganych za kradzieże, uszkodzenia ciała, zabójstwa i inne zbrodnie. Komentarz do tej niezwykłej ustawy głosił, że „jest to dzieło o wyjątkowym znaczeniu politycznym, gdyż po raz pierwszy w historii stało się możliwe, realne postawienie zadania likwidacji otrzymanego w spadku po kapitalizmie tak hańbiącego zjawiska, jakim jest przestępczość dziecięca; takie postawienie kwestii jest nie do pomyślenia w państwach burżuazyjnych”. Nie możemy z tym się nie godzić. Istotnie, tego rodzaju „realne postawienie zadania” jest trudne do pomyślenia w państwach kulturalnych. Wreszcie – padła ostatnia reduta: autor projektu nowego sowieckiego kodeksu karnego, sowiecki minister sprawiedliwości, nieugięty współpracownik Lenina i przedstawiciel czystej teorii prawa komunistycznego, który twierdził w przedmowie projektu, że „za parę lat i przeciwnicy przyznają nam rację; jeżeli zaś nie – tym gorzej dla przeciwników”, słowem Mikołaj Krylenko poszedł do Canossy, ogłaszając według klasycznych wzorów sowieckich swe „kajanie się” w postaci sążnistego artykułu, w którym uznał za błędne najbardziej zasadnicze tezy swego projektu, zaczynając od przywrócenia terminów „wina” i „kara”, których przecież „używał sam Lenin” i kończąc na odwołaniu zasadniczego podziału społecznie niebezpiecznych czynów (przestępstw) tylko na dwie grupy: wyjątkowo niebezpiecznych oraz innych, mniej niebezpiecznych. Stalin więc zwyciężył i na odcinku prawa, zupełnie dla niego obcym. Uchwalenie nowej konstytucji, w zasadzie swej „drobnomieszczańskiej”, – że skorzystam z terminologii sowieckiej – nie dowodzi oczywiście, że Sowiety powrócą niezwłocznie do norm prawnych obowiązujących w państwach kulturalnych, gdyż ZSSR jako państwo „totalne” i zresztą głoszące dyktaturę proletariatu, może mieć tylko klasowy sąd i prawo, lecz już samo rozgraniczenie władzy prawodawczej, sądowej i administracyjnej według „burżuazyjnych” wzorów teorii Monteskiusza wskazuje wyraźnie, że co do „marzeń” i w ogóle eksperymentów w dziedzinie prawa i praworządności nastąpił w Sowietach zasadniczy i prawdopodobnie nieodwołalny zwrot („Głos Sądownictwa”, r. IX (1937), s. 51–53).

[2] Tytułem uzupełnienia uwag Czumy na temat sowieckiego prawa karnego przywołajmy ustalenia Rafała Lemkina dotyczące „doktryny sowieckiego prawa karnego”: Marksizm miał, zdaniem autorów sowieckich, ujawnić klasową treść prawa karnego, opartą na stosunkach materialnych między ludźmi, na stosunku panowania i uległości. Prawo karne, zdaniem marksistów, jest jednym ze środków walki klasowej, prowadzonej przez burżuazję przeciwko wykorzystywanym masom proletariatu. Za pomocą represji karnej burżuazja dąży do fizycznego i moralnego pognębienia proletariatu i utrzymania go na poziomie „zwierzęcego bytowania”, aby dostosować proletariat do dyscypliny najemnej pracy (Engels). Opuszczający więzienie, pisze Marks, idzie dalej pracować potulnie dla kapitalistów [...] i – przechodząc głodny przez ziemniaczane pole – nie ośmieli się wziąć „ani jednego ziemniaka”. Marksiści wskazują na czynną rolę przymusu w formowaniu stosunków gospodarczych. Przestępstwa są rezultatem klasowych przeciwieństw. Przestępstwa powszechne są przejawem pierwotnego i bezowocnego sprzeciwu wykorzystywanych ludzi – stanowią indywidualny protest przeciwko systemowi eksploatacji i panowania burżuazji Protest zorganizowany, nabierający charakteru klasowej walki proletariatu, wypełnia treść tzw. przestępstw politycznych. Przestępstwa popełniane przez ludzi należących do klas posiadających stanowią, zdaniem marksistów, przejaw chaosu panującego w łonie samej burżuazji i są wypływem konkurencyjnej walki wszystkich przeciwko wszystkim, co jest znowu rezultatem pielęgnowanej przez burżuazję zasady prywatnej własności. Marksiści poddają w wątpliwość uświęconą przez prawo „burżuazyjne” zasadę równości wszystkich ludzi wobec prawa. Twierdzą oni, że równość jest tylko formą, a nierówność treścią tego prawa. Poglądy marksistowskie na prawo karne rozwijał w dalszym ciągu swych prac Lenin. Lenin wskazuje, że państwa burżuazyjne wydają kodeksy karne dla ułatwienia politycznej walki rządów z proletariatem i polityczny charakter tej walki ukrywają w kodeksie pod neutralną nazwą przepisów o porządku publicznym. Liberalne koncepcje w rodzaju zawieszenia wykonania kary lub przedterminowego zwolnienia są, zdaniem Lenina, wykorzystywane dla zamaskowania zasadniczej, reakcyjnej polityki państw burżuazyjnych. Po postawieniu takich tez dalsze rozumowania ideologów sowieckiego prawa karnego są mało skomplikowane. Skoro prawo karne nie opiera się na zasadach abstrakcyjnej słuszności i sprawiedliwości, lecz służy ochronie interesów klasowych, to oczywiście po objęciu władzy przez proletariat prawo karne ma służyć wyłącznie interesom proletariatu. Po to właśnie Marks, Engels i Lenin interesowali się prawem karnym, usiłując sprowadzić to prawo tylko do przesłanek klasowych, aby móc łatwiej usprawiedliwić swoje własne klasowe stanowisko wobec prawa karnego. Lenin stworzył teorię sowieckiej polityki kryminalnej wykazując, że polityka kryminalna jest jedną z istotnych części składowych polityki dyktatury proletariatu. Lenin wskazuje, że represja nie jest jedynie środkiem ochrony zdobyczy rewolucji proletariackiej, lecz odgrywa rolę czynną w tworzeniu ustroju komunistycznego. Wychowanie proletariatu w duchu nowej dyscypliny nie może także obejść się bez przymusu, nie mówiąc o tym, że przymus jest konieczny przy niszczeniu i przetwarzaniu burżuazji na klasę pracującą. Jako środek walki klasowej sowieckie prawo karne jest podporządkowane w zasadzie ideologii komunistycznej partii. Autorzy sowieccy (...) wprost przyznają, że sowiecka represja karna musi być podporządkowana zasadniczym dyrektywom partii komunistycznej. W ten sposób sowieckie prawo karne w praktyce zostało związane ściśle z partią komunistyczną i stało się jej narzędziem (Ustawodawstwo karne Rosji Sowieckiej. Kodeks karny. Procedura karna, Warszawa 1928, s. 2–3).

[3] Szczęsny Wachholz analogicznie oceniał sposób pojmowania prawa w Związku Sowieckim, stawiając jednak inną tezę ogólną: Zasada hierarchii norm była (tam) nieznana, pisał. Obowiązek ogłaszania ustaw istniał tylko względnie. Nie ogłaszano bowiem przepisów, których publikacja z uwagi na interes państwa była zakazana, jak również wszystkich przepisów, które nie miały charakteru powszechnie obowiązujących (normy gospodarcze, organizacyjne, instrukcje dla organów władzy etc.). Normy prawne obowiązywały z reguły wstecz, a tylko wyjątkowo tej mocy nie miały, a więc była to zasada wręcz przeciwna zasadzie obowiązującej w prawie zachodnioeuropejskim. Prawo jako takie w rozumieniu doktryny i praktyki sowieckiej, zgodnie zresztą z poglądem Lenina, miało charakter czysto względny, relatywistyczny. Stanowiło tylko zbiór wskazówek techniczno–administracyjnych i propagandowych, które obowiązywały pod warunkiem, że w danym czasie i miejscu były zgodne z celami i zamierzeniami władzy państwa i partii. Stosowanie prawa odbywało się w tych warunkach wyłącznie pod kątem widzenia celowości. legalność (zgodność z prawem) działania władzy była z reguły zjawiskiem nie tylko nieznanym, ale nawet niedopuszczalnym. Wszak przepis § 1 kodeksu cywilnego, przepis stojący na czele kodeksu, stanowił w sposób niewątpliwy: „prawa cywilne doznają ochrony wyjąwszy, gdy sa wykonywane sprzecznie z ich celem społeczno–gospodarczym”. Ocena, na czym ten cel polega, czy w danym konkretnie przypadku zachodzi sprzeczność między owym celem a sposobem wykonania prawa przez jednostkę, czy też nie, należy do sędziego. Tego rodzaju przepis, znacząco konkludował Wachholz, może doprowadzić do wielkiej niepewności i niejasności sytuacji prawnej, może cały kodeks cywilny postawić pod znakiem zapytania. Tego rodzaju zapatrywania nauki sowieckiej prawa i tego rodzaju normy prawa pozytywnego nie powinny dziwić, jeśli się zważy, że w okresie tym głoszono powszechnie w sowietach wybitnie antyprawne hasła i uprawiano wręcz antyprawną propagandę społeczną. Wszak głoszono hasła takie, jak np. „prawo jest jeszcze większym i bardziej trującym narkotykiem dla mas ludowych aniżeli religia”. Nic też dziwnego, że krytyka zachodnioeuropejska w tym stanie rzeczy odmawiała państwu sowieckiemu charakteru państwa prawnego. Sowiety bowiem przy takim nastawieniu w zakresie prawa były typowym państwem stojącym ponad prawem. Były...? Jest to pytanie, które mimo woli się nasuwa w związku z omawianą przez Wachholza zapowiedzią Stalina wzmożenia praworządności materialnej i formalnej w Sowietach. Nie wolno bowiem zapominać, że całe sowieckie prawo pozytywne jest przesiąknięte dotychczasowym, nihilistycznym poglądem na istotę prawa, że normy prawa obowiązującego w sowietach są normami, które były stanowione pod kątem widzenia celowości, a nie zgodności jednych z drugimi, że właśnie wobec braku zasady hierarchii norm prawnych istnieją normy różnych władz, które wzajemnie sobie przeczą etc. Nie wolno również zapominać o nastawieniu umysłowym zespołu urzędniczego władz sowieckich i obywateli sowieckich. Kogo przez długie lata uczono, że prawo, które ma stosować, jest tylko wskazówką, a nie normą, która obowiązuje zarówno organ państwa, jak i obywatela; kogo przez długie lata przyzwyczajano do traktowania stosunków prawnych i prawa w ogóle pod kątem widzenia interesów i celów rewolucji i partii komunistycznej, od tego nie można wymagać, aby w przeciągu kilku dni, tygodni, miesięcy czy nawet lat stał się prawnikiem, urzędnikiem czy obywatelem na wzór zachodni. Prawdziwa legalizacja ustroju społeczno–państwowego nie da się przeprowadzić na rozkaz, choćby rozkaz pochodził od najwyższej w państwie władzy, na to potrzeba długiego okresu czasu i wytężonej pracy (Nowy ustrój Związku Sowieckiego, Warszawa 1938, s. 19–20). Największą rozbieżność między stanem faktycznym życia sowieckiego i stanem prawnym wykazują, zdaniem przywoływanego autora, przepisy dotyczące wolności sumienia, wyznania, słowa, prasy, stowarzyszeń i zgromadzeń, a nawet pochodów i demonstracji ulicznych. Na to zgadzają się wszyscy bezpośredni obserwatorzy stosunków sowieckich bez różnicy narodowości i poglądów społeczno–politycznych, że takiej wolności w Związku Sowieckim nie ma, że wręcz przeciwnie istnieje tam silne skrępowanie indywidualności ludzkiej. Zgadzają się na to, że stosunki panujące w Sowietach przeobrażają poszczególnego człowieka w rodzaj automatu, który nie ma własnych przekonań i własnego sądu, lecz powtarza tylko cudze myśli, narzucone mu przez oficjalne, państwowe i partyjne czynniki. Wynika to zresztą, jako następstwo sowieckiego ustroju monopartyjnego i dyktatorskiego, który wyklucza wolność polityczną. Dlatego konstytucyjne przepisy normujące prawa i wolności obywatelskie w Związku Sowieckim nie znajdują odpowiednika w rzeczywistości życia sowieckiego. Są przepisami, które mogą mieć tylko i wyłącznie znaczenie albo programowe, albo propagandowe na zewnątrz państwa. Są programowymi, jeśli chodzi o postanowienia, które z biegiem czasu powoli będą mogły być wykonywane (urządzenia sanitarne, kulturalne); są propagandowymi, jeśli chodzi o postanowienia, których wykonanie ze względów zasadniczych, wynikających z zasad panującego systemu w Związku Sowieckim, jest bezwzględnie wykluczone, jak wolność sumienia, wyznania, słowa etc. (tamże, s. 28–29).

Najnowsze artykuły