Odbitka z „Nowej
Reformy”, Kraków 1883
Do słuchaczów uniwersytetu w Krakowie, uczniów szkoły sztuk
pięknych w Krakowie, słuchaczów akademii górniczej w Leoben, słuchaczów
uniwersytetu w Berlinie, członków Tow. naukowego Polaków w Gryfii, członków
Towarzystwa naukowego Polaków
politechników w Dreźnie, akademików Polaków w Halle, członków
Towarzystwa naukowego akademików Polaków w Lipsku, członków Towarz.
młodzieży polskiej w Zurichu, artystów Polaków w Rzymie i innych.
Do uczniów akademii przemysłowo-technicznej w Krakowie i innych.
MŁODZIEŻY POLSKA!
Mnogość i osnowa adresów, jakimi mnie młodzież polska obsyła,
zniewala mnie do wzięcia asumptu z adresów na czele pisania niniejszego poszczególnionych i odezwania się do wszystkich, co o mnie
pamiętali. Czuję potrzebę nie tylko za pamięć wam podziękować, ale oraz w
streszczeniu przedstawić te zasady, które mi uznanie wasze ściągnęły. Będzie to
niejako spowiedź moja publiczna, dokonana w tym celu, ażeby nie zachodziło
nieporozumienie najmniejsze pomiędzy mną a tymi, co mi wyrazy uznania ślą lub
słać zamierzają. Będzie to wskazówka dla tych, co nie stoją pod sztandarem,
któremu służyłem wiernie.
Gdybym streścił adresy wszystkie, z
Polski spod wszystkich trzech zaborów i spoza granic onej otrzymane, wynikłby
stąd wniosek wielce dla mnie pocieszający. Autora nic bardziej zadowalać nie
może, jak przeświadczenie, że go czytelnicy rozumieją. W naszym, przez cenzury
oskrzydlonym, dozorom podległym a od względów rozmaitych zależnym położeniu,
nie jest to rzecz łatwa. Pomimo to... zrozumiany zostałem. Stąd wniosek dalszy:
że praca moja kilkudziesięcioletnia nie poszła na marne, że zasady, które
wyznawałem i głosiłem, nie tylko odgłos znalazły, ale posłużyły do
zogniskowania zastępu pracowników, gotowych je w życie wprowadzać. Dla mnie,
spoglądającego już na świat z uczuciem pożegnania, jest to pociecha ogromna,
tym większa, żem się jej dożyć nie spodziewał, zważywszy na siłę naporów
przeciwnych, usiłujących społeczność naszą utrzymać w ramach wyobrażeń
wstecznych i jałowych.
Słówko o wyobrażeniach tych. Dla
scharakteryzowania onych, wspomnieć wypada o jednym z prądów, który się w
historii naszej zamanifestował i na losy Polski wpływ przeważny wywarł.
Losy Polski poszły krzywo od wieku
XVII. Z jakiej racji? Racja wyraża się prosto: skrzywienie edukacji publicznej.
Polska – ta Polska, która ze względu na swoją w gruncie gminowładczą,
republikańską, państwowo–polityczną formację i geograficzne wśród monarchii
absolutnych położenie, potrzebowała światła przede wszystkim, światła jak
najwięcej, światła i jeszcze światła – zepchniętą została z drogi świetlanej na
manowce, na których zatraciła literaturę, wiedzę i rozum stanu. Po ciemku
błąkała się przez dwa blisko wieki. Zaszczepiona trucizna wprawiła ją w stan
choroby chronicznej, osłabiającej naród wewnątrz i na zewnątrz. I stał się fakt
potworny. Ona, naturalny i w rzeszy europejskiej potrzebny wytwór dziejowy;
ona, pożyteczny czynnik cywilizacyjny – pozbawioną została bytu niezależnego.
Zbytecznym byłoby powiadać, kto i z jakiego powodu tak się jej przysłużył.
Zaznaczyć wszakże należy, że najpierwsze jej z letargu chorobliwego ocknięcie
się było zwrotem przeciwko sprawcom przysługi (wypędzenie jezuitów; komisja
edukacyjna; sekularyzacja szkół). Niestety! – ocknięcie się przyszło za późno.
Nie zdołało ono bytu niezależnego uratować; wskazało jednak drogę ratunku,
drogę polegającą przede wszystkim na otrząśnięciu się doszczętnym z choroby.
Rzecz prosta i naturalna – wskazówka ta
przez wszystkich jednakowo przyjętą i uznaną być nie mogła. Edukacja krzywa
wyryła w społeczeństwie naszym bruzdy głębokie, pozostawiła następstwa,
wytworzyła sferę całą interesów, a w sferze tej prąd konserwatywny, mający na
celu obronę stanowisk, jakie się za sprawą i pod egidą edukacyjną urobiły. Prąd
ów poznaje się po hasłach: kościół katolicki, tradycje szlacheckie, Polska nie
inna, jeno taka, jaką jezuici ugnietli; gdyby zaś nie taką być miała – niech
lepiej pozostaje wspomnieniem przeszłości, podźwiękiem historycznym, zabytkiem
archeologicznym. Taka albo żadna! Pod hasłem tym zawiązała się szkoła
historyczna, rozwinęła praca, urobiła czynność polityczna, skrajnym wyrazem
której jest zrzeczenie się pretensji do niepodległości narodowej pod warunkiem
trzymania narodu w powijakach. Słuszność atoli wyznać nakazuje, że w tylnych
kierunku tego szeregach nie tylko rzecz aż do zrzekania się nie dochodzi, lecz
świeci tam patriotyzm, patriotyzm o ile szczery i rzewny, o tyle niestety
jałowy, zdolny wywołać czyny heroiczne, niezdolny czynności ciągłej zapłodnić
następstwami odpowiadającymi istotnym narodu potrzebom, kompromitujący sprawę
polską tak wewnątrz jak na zewnątrz, ściągający ją na poziom sentymentalny i
pozbawiający jej znaczenia cywilizacyjnego.
Obecność wszelako patriotyzmu tego w
sferze konserwatywnej świadczy o obecności uczucia patriotycznego w łonie
społeczeństwa polskiego, o
obecności rzeczywistej, głębokiej, zasługującej bądź co bądź na uwzględnienie i
szacunek, na jaki wszelka dobra wiara zasługuje. Przed miłością ojczyzny, w
jakiej by się ona nie wyrażała postaci, czoło chylimy. Stanowi ona fakt
dodatni, którego lekceważyć się nie godzi dlatego już samego, że fakt ów
wchodzi jako czynnik do ofiarnych narodu usiłowań, będących ze swojej strony
faktami historycznymi tak koniecznymi i tak naturalnymi, jak prężenie się
gałęzi nagiętej, ale nie złamanej, jak wicie się robaka nadeptanego, ale nie
rozgniecionego.
Faktów tego rodzaju, odpowiadających
jak najściślej prawom przez naukę pozytywną odkrytym i sprawdzonym, zażegnać
nie sposób ani rozumowaniem najsubtelniejszym, ani szyderstwem
najdowcipniejszym, ani też za pomocą organizowania ad hoc „prac
organicznych”. Naród żywy, gdyby nie posiadał nawet takiego jak Polska dorobku
dziejowego, nie wytrzyma w zamknięciu trumiennym bez rzutów insurekcyjnych. Wobec
konieczności tej naturalnej stoimy nie jako rozporządziciele,
ale jako narzędzia; wyrzekanie się ruchów, chociażby dlatego, że jedno
pokolenie w imieniu następnego zobowiązywać się nie może, nie od naszej zależy
woli; ale za to w naszej całkowicie pozostaje możności takie własnej
narzędziowej wartości podniesienie, ażeby w razie danym zadaniu sprostać mogła.
Tym ostatnim określają się publiczne nasze polityczne obowiązki, polegające na
prostowaniu drogi patriotycznej, na zaopatrywaniu onej w wytyczne rozumowe; na
podporządkowywaniu uczucia, heroizmem poświęceń brzemiennego, świadomości
jasnej, trzeźwej, spokojnej a męskiej.
Mamy do rozróżnienia dwie pod względem
doniosłości swojej wielce różne, lubo zazwyczaj jedna zamiast drugiej
podstawiane rzeczy: sprawy bieżące i prawo ogólne.
Sprawy bieżące nastawiają się rozmaicie
– dziś tak, jutro inaczej. Zależą one od tysiąca drobnych, częstokroć
przypadkowych okoliczności, od kaprysu tego lub innego panującego, od zgonu
osobistości znaczącej, od domyślności ministra, od pomyłki jakiejś itp. Prawo
ogólne prostuje wszelkie tego rodzaju kaprysy i pomyłki, wkluczając takowe w
tok rozwoju dziejowego, stanowiącego o narodach według przydatności takowych
cywilizacyjnej. Przyszłość przeto ojczyzny naszej zależy od zapytania: czyśmy
co warci, czyśmy nic nie warci? Pod postacią zapytania tego staje przed nami
zagadnienie bytu, odnoszące się do wszystkiego, co do zakresu wartości
narodowej wchodzi: do rolnictwa, handlu, przemysłu, do sztuk pięknych,
literatury i nauki, do oświaty wszerz i w głąb – do postępu w ogóle. W tym nasz
puklerz obronny; to nasz oręż zaczepny. Zaopatrywać się nam w takowy należy w
źródłach wiedzy czystej, pielęgnując patriotyzm, punkt wychodni moralny,
nadający hart ludziom pojedynczym i znaczenie polityczne zbiorowej, na
wszystkich polach działalności społecznej prowadzonej pracy. Postęp rzetelny w
połączeniu z miłością ojczyzny niezwyciężonymi nas uczyni w walce o byt, którą
toczymy w warunkach bardzo trudnych. Niestety, wyrównać nie możemy narodom
szczęśliwym – swobodnym; możemy jednak trzymać się ich, możemy iść za nimi,
bodaj z daleka uczyć się od nauczycieli ich i gromadzić materiały na dobę
jutrzejszą, ażeby przewidywać się dające wypadki nie zastały nas na przyszłość,
jak zastawały w przeszłości, bądź w upadku na duchu, w rozstroju, bądź też z
miotającym się na oślep zapałem.
Nie bez intencji o przewidywać się
dających wypadkach wspominam. Nie rozpisując się w materii tej, postaram się w
krótkich wyrazach przedstawić położenie obecne.
W chwili obecnej nie masz w Europie
mocarstwa ani jednego, o którym by powiedzieć można, że na stałych a
niewzruszonych spoczywa posadach. Nigdy z równą siłą i w sposób równie naglący
nie manifestowała się sprzeczność zasadnicza interesów pomiędzy rządzącymi a
rządzonymi. Sprzeczność ta, niezależnie od powikłań zewnętrznych, nurtuje
państwa wewnątrz i wątpić pozwala o trwałości gmachów, zbudowanych wedle
starego modelu, podpieranych przez policje i stany oblężenia. Przewidywać wciąż
wolno wypadki, które obchodzą nas bardzo z bliska z uwagi na to, że
przewidywanie odnosi się szczególnie do mocarstw ambicją rozpieranych,
kłopotami wewnętrznymi minowanych, systemem militarnym przeładowanych,
bankructwem finansowym zagrożonych i na nas bezpośrednio ciążących. Widocznym
jest, że zbliża się dla nich moment przełomu. Prowadzi je ku onemu z
konsekwentnością logiczną pochód dziejowy, odbywający się według praw ogólnych
ewolucji historycznej. Śmiało więc powiedzieć można, że się znajdujemy w
przededniu wypadków ważnych, że – tak dla nieprzyjaciół naszych, jak dla nas
nadchodzi moment psychiczny, moment, wobec którego stanąć winniśmy zasobni w
rozum, świadomi praw i obowiązków naszych, uzdolnieni do działalności
samoistnej i gotowi chociażby ręką orężną upomnieć się o przynależne ojczyźnie
naszej wśród narodów wolnych miejsce.
Obowiązki nasze przeto skreślają się
same przez się z punktu ogólnego, wobec praw rozwoju dziejowego. Jasnym jest,
że kwestia bytu Polski od nas samych zależy: rozstrzygnie się ona pomyślnie,
gdy do formuły prawa dziejowego wprowadzimy cyfrę dodatnią, pod postacią
narodu, jeżeli nie skończenie oświeconego, to w materiał cywilizacyjny
dostatnio zaopatrzonego. Oświecajmyż się więc!...
Każdy w głąb społeczeństwa polskiego, do ludu wprowadzony światła promień wart
dla nas bitwy wygranej, jest bowiem potęgowaniem sił wewnętrznych,
podkopywanych przez prąd konserwatywny, o którym mówiłem powyżej, przez kwestię
socjalną, która mimo że się nam nie narzuca w sposób naglący, od przezorności
jednak rozumowej sprawiedliwego a praktycznego rozstrzygnięcia się domaga;
przez sprawę ruską, pomyślne rozwiązanie której od jasnego przez Rusinów zrozumienia
sprawy własnej zależy; przez kwestię żydowską; przez kwestie różne inne, w
zakres spraw naszych domowych wchodzące a na szkodę naszą przez zaborców
wyzyskiwane.
Oświata i oświata! W niej zbawienie
Polski.
Słowa te pochodzą od Polaka, który jako
Polak, poczuwający się i przyznający do polskości gruntownej, historycznej,
pierwocin narodu sięgającej, jest republikaninem; jako republikanin pojmujący
potrzeby i dążności wieku, wyznaje czyste i rzetelne zasady demokratyczne; jako
autor – ani razu, od chwili najpierwszej oddania pióra swego na usługi w
sprawie publicznej, nie wyrzekł słówka jednego, które by z wyrażonymi powyżej
zasadami w sprzeczności stanęło. Polakiem, republikaninem, demokratą byłem i
jestem, w kierunku tym dla Polski niepodległej pracowałem i... wypowiedzieć nie
zdołam wzruszenia głębokiego, jakie mnie przejmuje, gdy się dowiaduję, że
wyznawane przeze mnie i głoszone zasady odgłos znalazły – ratyfikację uzyskały.
Czymże bowiem innym, jeżeli nie ratyfikacją są te podpisów tysiące, jakie nadsyłane
mi adresy okrywają? Cóż innego to jednogłośne pracy mojej uznawanie, jakim
brzmią adresy, oznacza? Uznajesz, młodzieży polska, sztandar, który nad Polską
podnosiłem; za swoje przyjmujesz zasady, których tłumaczem byłem; zawiadamiasz
mnie, żem pracował nie na próżno.
Możeż pracownik wynagrodzonym być sowiciej ?
Dziękuję wam, Polski odradzającej się
przedstawiciele, z głębi serca dziękuję! Dajcie mi tę pewność, że praca, która
zadaniem życia mego była, nie ustanie, aż rezultat onej wystąpi pod postacią
Polski wolnej i niepodległej.
Genewa, 12 lutego
1883