Artykuł
Bolszewizm

 

Od początku rewolucji rosyjskiej spełniam niewdzięczną rolę Kasandry i ostrzegam, gdzie i jak mogę, słowem i piórem, przed grożącym ludzkości niebezpieczeństwem, największym, jakie świat dotychczas widział, i niestety, jak owa mityczna kapłanka trojańska, czynię to daremnie, bez skutku.

Mundus vult decipi, świat chce, by go oszukiwano” – pisał w roku 1924 śp. Leon Kozłowski1, jeden z najszlachetniejszych u nas publicystów, a głęboki znawca Rosji, którego pisma wydałem w roku 1930[1]. „Jeszcze prorok Izajasz – cytuję słowa jego – gromił tych, którzy świadomie pragną złudzeń i fałszu, którzy mówią prorokom: mówcie nam rzeczy przyjemne, prorokujcie oszukanie”. Tak samo i na próżno prorok gromiłby nas dziś: „Gęsta zasłona utkana z nieświadomych złudzeń i celowego fałszu, z naiwnej niewiedzy i bezcelowego kłamstwa, zakrywa Rosję sowiecką przed wzrokiem człowieka Zachodu”.

Sowiety korzystają z tego i z niewzruszoną, bo na mocnych podstawach opartą wiarą w zwycięstwo, szybko i umiejętnie przygotowują przyszłą ofensywę. Ale nauczone doświadczeniem z 1920 r. nie rozpoczną jej, dopóki nie będą miały pewności, że rozbrojenie psychiczne Europy stało się faktem dokonanym. Drogą do tego rozbrojenia psychicznego jest propaganda, której wszystkie nici we wszystkich krajach schodzą się w sowieckich poselstwach i agencjach handlowych i która w upatrzonych do najazdu i zdobycia państwach zręcznie wyzyskuje wszystkie czynniki niezadowolenia, wynikające z warunków zarówno społecznych jak i politycznych, z walk klasowych i z walk narodowościowych.

Obok tego pomocą dla Sowietów nie mniej ważną i ogromnie ułatwiającą im zadanie jest powszechny, zwłaszcza w większych państwach europejskich, defetyzm, którego wyraz jaskrawy mamy w tak starannie pielęgnowanych stosunkach dyplomatycznych i handlowych z Sowietami. Defetyzm ten wmówił sobie z góry, że w walce z sowiecką Rosją porażka jest nieunikniona, walka przeto jest daremna, natomiast przymilaniem się i ustępowaniem można groźne jutro odsunąć w dal bliżej nieokreślonej przyszłości. I oto jesteśmy świadkami zdumiewającej zaiste rozmowy, jakiej historia jeszcze nie słyszała. Prowadzą ją ze sobą dwaj przeciwnicy. „Dni władzy twojej i potęgi – wygłasza jeden z nich ze wspaniałą w bezczelności swojej otwartością – są policzone, przygotowuję w domu twoim rewolucję, która na dany przeze mnie znak wybuchnie, dom ten zrówna z ziemią, mieszkańców jego wytępi lub ujarzmi”. – „Nie chcę temu wierzyć – odpowiada drugi z głębokim ukłonem – i nie chcę wątpić o szczerości naszej obopólnej przyjaźni; moim celem jest jej wzmocnienie i utrwalenie”.

Od czasu do czasu jakiś dyplomata sowiecki, pokłóciwszy się ze zwierzchnikami swoimi, postanawia wypłatać im figla i podać do wiadomości niektóre szczegóły prowadzonej przez nich w danym państwie akcji destrukcyjnej. Dowiedzieliśmy się w ten sposób, że wybuch w cytadeli warszawskiej2 był dziełem sowieckim, że bolszewicy planowali zamordowanie marszałka Piłsudskiego3 wraz z bawiącym w Warszawie marszałkiem Fochem4: „Nie zmienia to naszej linii postępowania – brzmi ponowne z naszej strony oświadczenie – nie przestaniemy dążyć do wzmocnienia i utrwalenia węzłów, które nas z wami łączą”[2].

Nie uwierzę nigdy, aby podobna taktyka mogła prowadzić do celu. Przeciwnie, słyszę triumfujący śmiech Moskwy, która wie, że im mniej u przeciwnika godności osobistej, godności narodowej, mocy przekonań, szczerości, wiary w słuszność sprawy, słowem tego wszystkiego, co siłę moralną stanowi, tym pewniejsze i bliższe jest zwycięstwo.

Tym silniej bowiem działa siła moralna, im moralnie słabszy jest przeciwnik. Widzieliśmy to w roku 1929 na przykładzie bohaterskiej Finlandii, która umiała zadać bolszewizmowi cios, jakiego nigdy i nigdzie dotąd nie otrzymał. Twardzi, w nieustającej walce z surową naturą kraju swego zahartowani, z wolą silną i rozsądkiem zdrowym postanowili chłopi finlandzcy uratować ojczyznę od wiszącej nad nią groźby czerwonej dżumy. Hasło wyszło z oddalonej parafii Lappo, gdzieś na północnym-zachodzie; zaczęto od zniszczenia drukarni komunistycznej w najbliższym mieście Waza, po czym sprawcy tego, w liczbie 200-tu, dobrowolnie oddali się w ręce sprawiedliwości, do sądu jednak na razie nie doszło, nie dopuściła do tego ludność miasta. Następnie w rozmaitych miejscowościach Finlandii poczęto chwytać komunistów i wywozić ich poza granice kraju; nikogo jednak przy tym nie zabito, ani nawet nie uszkodzono. Ruch cały zorganizował chłop spod Lappo, Wiktor Kossola. Delegacja z 23 osób złożona udała się do Helsingforsu5 z żądaniem uchwalenia przez sejm podanego przez nią projektu „wzmocnionej ochrony państwa” oraz wprowadzenia nowej ordynacji wyborczej, która by zamknęła komunistom dostęp do sejmu.

Za delegacją, w celu poparcia jej żądań, wyruszył do stolicy ze wszystkich stron Finlandii tłumny pochód chłopski; zebrało się ich tam koło 12 tysięcy. Rząd ustąpił. Stali się oni panami sytuacji, ale nie chcieli być partią polityczną – tym się różnili od faszystów, nie rościli pretensji do rządzenia państwem, byli związkiem ludzi dobrej woli, bez różnicy wiary, narodowości, czy przekonań politycznych. Na swoim postawili, straszliwego wroga powalili i spętali, Finlandia odetchnęła swobodnie. A potężne państwo Sowietów? Czy zagroziło wojną i najazdem? Nie, poprzestało na skromnym proteście. Słowem, Finlandia dowiodła wówczas, że bolszewizm nie jest jakimś zjawiskiem organicznym, wyrazem naturalnej ewolucji, której żadna moc nie powstrzyma. Bolszewizm jest wrzodem, obrzydliwym, grożącym gangreną wrzodem, ale operacja, nawet bezbolesna operacja może ten wrzód bez szczególnej trudności usunąć.

Wspaniała nauka dla Europy, dla nas. Ale kto za nią pójdzie? Kto się wzniesie ponad tępe partyjniackie zacietrzewienie? Kto się wyzwoli z tchórzostwa myśli babrzącej się
w błocie małych interesów i niskich namiętności? Gdzie są te serca, co drżą zapałem przy dźwięku wyrazów: religia, kultura duchowa, piękno, dobro, ojczyzna?

W ciągu lat kilku wychodził w Warszawie miesięcznik „Walka z bolszewizmem”. Kto o nim słyszał? Takiego człowieka nie spotkałem. Pomimo to redakcja niezmordowanie,
z pomocą starannie zbieranych i sprawdzanych faktów, „łopatą w głowę”, wbijała nielicznym czytelnikom swoim, że Sowiety doszczętnie już zniszczyły wielowiekowy nasz dorobek kulturalny na ziemiach kresowych dawnej Rzeczypospolitej, że zahamowały ekspansję kultury naszej w tym kierunku, że się związały umową militarną z Niemcami przeciw Polsce, że wspierały i organizowały wszelkie u nas roboty wywrotowe.

Czy ktokolwiek miał kiedy u nas czas do zastanowienia się nad tym? Nie, pochłaniają sprawki partyjne, kto zaś poza nie na chwilę wyjrzy, to po to, aby głupio się cieszyć, że stosunki z Sowietami są na najlepszej drodze i że Sowiety są dla nas daleko pożądańszym sąsiadem, niż jakakolwiek inna Rosja, antyrewolucyjna i kulturalna, która by po nich nastąpiła! Quos Deus perdere vult6

 

 

Przypisy

 

1   Leon Kozłowski (1879-1927) – publicysta, badacz literatury polskiej, działacz polityczny. Urodził się 5 maja 1879 r. w Charkowie, tam uczęszczał do gimnazjum. Podjął studia prawnicze na charkowskim uniwersytecie, ale przed ich ukończeniem został aresztowany za działalność socjalistyczną i wywieziony do Petersburga, gdzie spędził czternaście miesięcy w więzieniu. Po zwolnieniu, objęty nadzorem policyjnym i zakazem pobytu w miastach akademickich, nie mógł ukończyć studiów w Rosji. Dopiero w 1904 r. wyjechał do Paryża i podjął studia polityczno-społeczne. W tym czasie nakładem „Związku wolnomyślicieli polskich” ukazała się jego debiutancka broszura Po co człowiek żyje. Po powrocie do Rosji zdał prawniczy egzamin państwowy. Od 1910 r. współpracował z gazetą „Russkija Wiedomosti”. Pisał teksty – publikowane także w innych pismach – poświęcone m.in. polskiej literaturze. W 1914 r. wszedł do redakcji założonego w Moskwie tygodnika a następnie dziennika „Echo Polskie”. Lata wojny spędził w Rosji, aktywnie działając na rzecz sprawy polskiej. W 1918 r. został powołany do Przedstawicielstwa Polskiej Rady Regencyjnej, której działalność rychło uniemożliwili bolszewicy. W lipcu 1919 r. Kozłowski został przez nich uwięziony. Przetrzymywano go pół roku. Po uwolnieniu, w styczniu 1920 r. przybył do Warszawy. Podjął pracę jako redaktor „Tygodnia Polskiego”, a następnie „Kuriera Porannego”. Jego poglądy nie miały wówczas już wiele wspólnego z młodzieńczą fascynacją socjalistycznym radykalizmem. Zwrócił się ku religii, zaś jako publicysta dawał odpór ideologii bolszewickiej, poświęcając opisowi rzeczywistości sowieckiej szereg artykułów. Zmarł 3 września 1927 r.

2   Chodzi o zamach na cytadelę warszawską z 13 października 1923 r., dokonany przez nieznanych sprawców, podczas którego wysadzony został mieszczący się tam skład amunicji. W wyniku wybuchu zginęło 28 osób a przeszło 40 zostało ciężko rannych.

3   Józef Klemens Piłsudski (1867-1935) – działacz i polityk niepodległościowy, mąż stanu i jeden z ojców niepodległej Polski. Piastował najwyższe polskie urzędy, był m.in. Naczelnikiem Państwa Polskiego (1918-1922), Marszałkiem Polski (od 1920), premierem Polski (1926-1928 i 1930). 12-13 maja 1926 r. dokonał zamachu stanu wprowadzając rządy autorytarne.

4   Ferdinand Foch (1851-1929) – generał francuski, marszałek Francji, Polski i Wielkiej Brytanii. Od 1870 r. służył w piechocie, natomiast po ukończeniu akademii wojskowej rozpoczął służbę w jednostce artyleryjskiej. Wykładał w École de Guerre, a od roku 1908 był jej dyrektorem. Podczas wojny światowej odparł pierwsze uderzenie niemieckie nad Marną (1914). Od 1917 r. zajmował stanowisko szefa francuskiego Sztabu Generalnego, a w 1918 r. został głównodowodzącym sił alianckich, doprowadzając do kapitulacji Niemiec.

5   Nazwa miasta Helsinki w jęz. szwedzkim.

6     Quos Deus perdere vultłac. „Kogo Bóg chce zgubić…”

 



[1]   Półksiężyc i gwiazda czerwona, wybór pism Leona Kozłowskiego, Wilno 1930.

[2]   G. Z. Biesiedowskij, Pamiętniki dyplomaty sowieckiego (przekład
z rosyjskiego), Poznań, s. 88-93.

Najnowsze artykuły