Tekst wydrukowany w pracy zbiorowej: O granice, niepodległość i cywilizację. Szkice o wojnie polsko-bolszewickiej, OMP, Kraków 2017.[*]
W drugiej połowie listopada 1920 roku siły Ukraińskiej Republiki Ludowej (URL), utrzymujące jeszcze pod swą kontrolą zachodnie skrawki Podola, zmuszone zostały do wycofania się na terytorium Rzeczypospolitej. 20 listopada pod naciskiem ofensywy bolszewików ewakuowały się na polską stronę Zbrucza ukraińskie instytucje rządowe, dzień później zaś podążyły za nimi ostatnie oddziały Armii URL. W sumie w ciągu kilku tygodni polską granicę przekroczyło około 40-45 tysięcy emigrantów cywilnych i wojskowych. Tak kończyła się epopeja rozpoczęta niecałe siedem miesięcy wcześniej polsko-ukraińską wyprawą na Kijów. Epopeja sojuszu, na trwale skojarzonego z nazwiskami Józefa Piłsudskiego i Symona Petlury.
Cofnąć się wypada w tym miejscu jeszcze nieco w czasie – do wydarzeń listopada 1918 roku. Odradzająca się po ponad 120 latach niewoli Rzeczpospolita stanęła wówczas niemal natychmiast w obliczu zagrożenia ze strony Rosji sowieckiej. Mimo iż do pierwszych starć zbrojnych dojść miało dopiero za kilkanaście tygodni, konfrontacja była właściwie od początku nieunikniona. Dla bolszewików niepodległa Polska stanowiła – jak wyraził się Józef Stalin, wówczas komisarz ludowy do spraw narodowości – główny element „przegrody” (czy też „przepierzenia”, ros. sriedostienije), hamującej pochód rewolucji na Zachód. W artykule opublikowanym zaledwie kilka dni po zawarciu rozejmu w Compiègne, kończącego walki na froncie zachodnim, i po przejęciu władzy w Warszawie przez Józefa Piłsudskiego, Stalin pisał: „karłowate „rządy narodowe” [w krajach oddzielających Rosję od Niemiec] marzą o stłumieniu powszechnego pożaru rewolucyjnego w Europie, o zachowaniu swojej śmiesznej egzystencji, o zawróceniu wstecz koła historii”, zostaną jednak w najbliższym czasie zmiecione z powierzchni Ziemi. Polską „przegrodę” należało usunąć tym bardziej, iż Warszawa zdradzała własne, niebezpieczne z punktu widzenia bolszewików aspiracje. Wiązały się one z dość rozpowszechnionym nad Wisłą przekonaniem, że sfera interesów odrodzonego państwa sięga daleko na wschód poza polskie granice etniczne. Jako punkt odniesienia traktowano w naturalny sposób granice Rzeczypospolitej przedrozbiorowej, z roku 1772.
Duża część opinii publicznej – sympatyzująca z hasłami Narodowej Demokracji – opowiadała się za bezpośrednim włączeniem w skład państwa polskiego znacznych obszarów ukraińskich i białoruskich i ich późniejszą polonizacją. Zdawano sobie oczywiście sprawę, że prosty powrót do sytuacji przedrozbiorowej nie jest możliwy. Zaproponowana przez endecję tzw. linia Dmowskiego wytyczała granicę Rzeczypospolitej w zasadzie zgodnie z linią II rozbioru z roku 1793, z pewnymi poprawkami na korzyść Polski. Należy dodać, że w koncepcji narodowych demokratów nie było miejsca dla niepodległej Ukrainy. Jej powstanie postrzegano jako zagrożenie poważniejsze, aniżeli bezpośrednie sąsiedztwo z Rosją. Sam ruch ukraiński traktowany był przez narodowych demokratów jako zjawisko sztuczne, inspirowane z zewnątrz – przez Berlin i Wiedeń. Obawiano się też, poniekąd słusznie, że nowo powstałe państwo upomni się natychmiast o Galicję Wschodnią – związaną silnymi więzami historycznymi i kulturalnymi z Polską, zamieszkaną jednak przez większość ukraińską i będącą ośrodkiem ukraińskiego odrodzenia narodowego. Ze wszystkich wymienionych względów narodowi demokraci kategorycznie sprzeciwiali się angażowaniu we wspieranie niepodległościowych wysiłków Ukraińców. Podobna polityka prowadzić musiała, ich zdaniem, do nieuchronnego konfliktu z Rosją, konfliktu, na którym skorzystać mogły jedynie Niemcy. Przedstawiciele Narodowej Demokracji wierzyli w możliwość osiągnięcia perspektywicznego porozumienia z Moskwą. Tego rodzaju układ – nie zaś współpraca z efemeryczną Ukrainą – zabezpieczyć miał polskie interesy na Wschodzie.
Obóz lewicy niepodległościowej skupiony wokół Józefa Piłsudskiego podchodził odmiennie do kwestii rosyjskiej – a w konsekwencji i ukraińskiej. Apetyty terytorialne zwolenników Naczelnika Państwa były skromniejsze. Lansowany przez to środowisko projekt polityczny rodził jednak konsekwencje dla przyszłej Rosji znacznie bardziej niebezpieczne. Zamęt na Wschodzie, wytworzenie się na wielkich obszarach chwilowej próżni politycznej, zamierzał wykorzystać Piłsudski dla realizacji wielkiej wizji politycznej, która – nie do końca trafnie – określana jest mianem koncepcji federacyjnej. Naczelnik Państwa oceniał bardzo sceptycznie możliwość osiągnięcia trwałego modus vivendi z ekspansjonistycznym wschodnim sąsiadem. Uważał, iż Polska powinna wyzyskać czas osłabienia rosyjskiego imperium dla dokonania geopolitycznej przebudowy regionu. Rzeczpospolitą mogło zabezpieczyć zdaniem piłsudczyków jedynie trwałe odsunięcie granic Rosji na wschód. Od byłego imperium oderwać się miały jego nierosyjskie „okrainy”, zaś zadaniem Polski było aktywne wsparcie tego procesu: emancypacji Białorusinów, Ukraińców, narodów bałtyckich i kaukaskich. Jako najważniejsze zadanie widział Piłsudski stworzenie pod egidą Warszawy trwałej konstelacji strategicznej, która połączyłaby tereny Polski, Ukrainy, Litwy i Białorusi. Jak pisze znakomity krakowski badacz Andrzej Nowak, taki związek miał stać się „alternatywą dla dominacji rosyjskiej (albo: niemiecko-rosyjskiej) nad Europą Środkowo-Wschodnią”. Jaką przybrać miał ostatecznie postać – federacji, konfederacji czy sojuszu – pozostawało kwestią otwartą i do pewnego stopnia drugorzędną. Piłsudski nie był w tym względzie doktrynerem. Jak pisał w znanym liście do Leona Wasilewskiego z kwietnia 1919 roku: „nie chcę być ani imperialistą, ani federalistą, dopóki nie mam możności mówienia o tych sprawach z jako taką powagą – no i z rewolwerem w kieszeni”. Kwestia „rewolweru”, czyli siły zbrojnej mogącej rozstrzygnąć zmagania na Wschodzie, miała oczywiście podstawowe znaczenie.
Najważniejszą rolę w koncepcji Naczelnika Państwa odgrywała Ukraina. Decydowały o tym jej potencjał ludnościowy i gospodarczy, a przede wszystkim kluczowe położenie geopolityczne. Piłsudski doskonale pamiętał, iż to właśnie od oparcia się na Dnieprze rozpoczął się w XVII wieku mocarstwowy awans państwa rosyjskiego. Sytuacja na tym terenie była jednak niezwykle skomplikowana. Ziemie ukraińskie stanowiły od końca 1917 roku arenę zaciętej rywalizacji politycznej i zbrojnej. Niepodległościowcy skupieni pod sztandarami URL zmagać się musieli z bolszewikami, monarchistami spod znaku hetmana Skoropadskiego i siłami „białej” Rosji. Kraj przemierzały: wojska niemieckie i austro-węgierskie, Armia Ochotnicza generała Antona Denikina, siły „czerwonych”, oddziały zachodnich interwentów. Obrazu anarchii dopełniała działalność lokalnych samozwańczych atamanów – z najsłynniejszym: Nestorem Machną, na czele. Sami kijowianie utrzymywali z pewną przesadą, iż w latach 1917-1920 ukraińska stolica przechodziła osiemnaście razy z rąk do rąk. „Niektórzy – zanotował Michaił Bułhakow – naliczyli tych zmian dwanaście, ja zaś stwierdzam z całą stanowczością, że czternaście, przy czym dziesięć przeżyłem na własnej skórze”.
Ze zmagań tych pod koniec 1919 roku zwycięsko wyszła bolszewicka Rosja. Posługiwała się ona nad Dnieprem szyldem odrębnego rządu sowieckiego, rezydującego w Charkowie. Fasadowość tego tworu była oczywista, jego istnienie pozwalało jednak bolszewikom deklarować, że na Ukrainie toczy się wojna domowa – w której strona rosyjska bezpośrednio nie bierze udziału. Dla bolszewików przejęcie kontroli nad ziemiami ukraińskimi miało kluczowe znaczenie. Pierwsze próby ich opanowania podjęto jeszcze pod koniec 1917 roku. Jeden z liderów bolszewickich na Ukrainie, Gieorgij Piatakow, przekonywał, iż Leninowskie hasło o prawie narodów do samookreślenia nie może mieć w tym wypadku zastosowania, gdyż separatyzm Ukraińców jest „sprzeczny z interesem proletariatu”. Interesem utożsamianym w tym wypadku, dodajmy, z interesem Rosji. „Istnienie Rosji – stwierdzał Piatakow otwarcie – jest nie do pomyślenia bez ukraińskiego cukru, przemysłu, węgla, zboża itp.”. Ukrainę postrzegali też bolszewicy jako pomost, który umożliwi dalszy pochód rewolucji na zachód i południe. Jesienią 1918 roku Karol Radek deklarował: „W Kijowie zaczyna się korytarz, który prowadzi do Europy”.
Dla Piłsudskiego poważnym problemem okazało się znalezienie sojusznika po stronie ukraińskiej. Najbardziej wiarygodnym partnerem okazała się ostatecznie grupa skupiona wokół Dyrektoriatu Ukraińskiej Republiki Ludowej. Na czele tego ośrodka stał od wiosny 1919 roku naczelny ataman wojsk URL Symon Petlura. Utalentowany dziennikarz, jeden z przywódców ukraińskiej socjaldemokracji, miał się on stać w latach rewolucji – do pewnego stopnia niespodziewanie – centralną postacią walki Ukraińców naddnieprzańskich o niezależność. Przeszedł w tym czasie znaczącą ewolucję ideową. Podobnie jak Józef Piłsudski, wysiadł „z czerwonego tramwaju na przystanku Niepodległość”. Jako jeden z nielicznych ukraińskich lewicowców Petlura przywiązywał ogromną wagę do rozbudowy sił zbrojnych, potrafił też wznieść się ponad spory partyjne, które fatalnie zaciążyły na losach młodej państwowości. Obserwując coraz tragiczniejszy dla ukraińskiej republiki rozwój sytuacji, opowiedział się zdecydowanie za współdziałaniem z Polską. Nie było to wyrazem polonofilstwa, ale rozsądnej kalkulacji politycznej. „My – Polska i Ukraina – pisał Petlura – powinniśmy osiągnąć porozumienie, by oprzeć się Rosji. Wskazywanie na historię polsko-ukraińskich nieporozumień w przeszłości nie jest argumentem dla współczesnego realnego polityka. Nowe warunki wymagają również z polskiej strony korekty przeszłej polityki, a interes życiowy Polski zmusza ją, by mieć niepodległą Ukrainę. Ci ukraińscy działacze, którzy popychają nas w objęcia federacji rosyjskiej – to ludzie bez perspektywy państwowej...”.
Przez dłuższy czas porozumienie wydawało się jednak nieosiągalne. Polsko-ukraińskie relacje zatruł konflikt zbrojny o Galicję Wschodnią, który wybuchł w listopadzie 1918 roku. Mniejsze znaczenie miały inne spory terytorialne – o przynależność Chełmszczyzny i wytyczenie granicy na Wołyniu. Dyrektoriat nie był początkowo stroną konfliktu galicyjskiego, uległo to jednak zmianie w styczniu 1919 roku, gdy URL połączyła się więzami federacji z proklamowaną we Lwowie Zachodnioukraińską Republiką Ludową. Przez dłuższy czas uniemożliwiało to nawiązanie współpracy przeciw bolszewikom pomiędzy Polską a kijowskimi niepodległościowcami. Wyrzeczenie się Lwowa, Tarnopola czy borysławskiego zagłębia naftowego było równie niewyobrażalne dla rządu w Warszawie, znajdującego się pod presją polskiej opinii publicznej, jak i dla Dyrektoriatu, muszącego brać pod uwagę interesy Ukraińców galicyjskich.
Szansa przełamania impasu pojawiła się dopiero jesienią 1919 roku. Już wcześniej, w połowie lipca, doszło do zbrojnego rozstrzygnięcia przez Polskę konfliktu w Galicji, a następnie (1 września) do podpisania polsko-ukraińskiego układu rozejmowego. Porozumienie wymusiła jednak dopiero krytyczna sytuacja wojsk ukraińskich – otoczonych przez bolszewików i Armię Ochotniczą Denikina, wycieńczonych epidemiami tyfusu i dyzenterii. Pod koniec listopada 1919 roku terytorium kontrolowane przez władze URL, przemierzające Ukrainę rządowym pociągiem i konnymi taborami, skurczyło się do rozmiarów niewiele większych niż w czastuszce ułożonej przez „czerwonych”. Złośliwy kuplecista wyśpiewywał, że pod władzą Dyrektoriatu znajduje się już tylko skrawek torów pod wagonem, będącym tymczasową siedzibą rządu: „Ej, ty, Dyrektorija / De ż twoja terytorija? / U wahoni Dyrektorija / Pid wahonom terytorija”.
W tej sytuacji jedyną szansą powrotu URL do gry było osiągnięcie porozumienia z zachodnim sąsiadem, zyskanie jego pomocy wojskowej i dyplomatycznej. Na początku grudnia 1919 roku Symon Petlura udał się z misją do Warszawy. Uruchomienie kanałów osobistej dyplomacji odegrało istotną rolę. Kluczowe okazało się spotkanie ukraińskiego przywódcy z Józefem Piłsudskim. Rozmówcy wywarli na sobie doskonałe wrażenie, a audiencja atamana w Belwederze, rozpoczęta o w pół do dziewiątej wieczorem, przeciągnęła się aż do piątej rano. Ostateczne porozumienie nie było oczywiście efektem tego jednego spotkania – umożliwiła je cała seria trudnych, nierzadko dramatycznych, negocjacji polsko-ukraińskich. Zakończyły się one w nocy z 21 na 22 kwietnia 1920 roku podpisaniem układu politycznego. Dwa dni później zawarto również konwencję wojskową. Za cenę poważnych, lecz nieuniknionych w danej sytuacji ustępstw terytorialnych – zrzeczenia się Galicji Wschodniej i zachodniej części Wołynia – Ukraińska Republika Ludowa zyskiwała uznanie przez Polskę swej niepodległości i rządu na czele z Petlurą. Konwencja wojskowa przewidywała wspólne działania przeciw bolszewikom na terenie Ukrainy Prawobrzeżnej. Pod względem operacyjnym Armia URL miała podlegać naczelnemu dowództwu polskiemu, strona ukraińska zobowiązywała się też do zaprowiantowania oddziałów sojuszniczych podczas trwania kampanii. W zamian Polacy godzili się na formowanie wojsk petlurowskich na swym terytorium i obiecywali wyposażyć trzy nowe ukraińskie dywizje. Zarząd cywilny i wojskowy terenów wyzwalanych spod władzy bolszewików należeć miał – przynajmniej w teorii – do władz URL, polskie dowództwo rezerwowało sobie jedynie kontrolę nad ukraińskimi kolejami. Istotne znaczenie miał warunek niezapisany wprost w treści układu sojuszniczego. Było nim wprowadzenie do ukraińskiego rządu dwóch Polaków – zaufanych ludzi Piłsudskiego. Ministrem rolnictwa został Stanisław Stempowski – znany w kręgach masońskich ziemianin z Podola, a wiceministrem spraw wewnętrznych – Henryk Józewski, były komendant Polskiej Organizacji Wojskowej w Kijowie.
Umowa kwietniowa, pamiętana częściej jako układ Piłsudski-Petlura, od początku poddawana była ostrej krytyce – tak ze strony polskiej, jak i ukraińskiej. Przeciwko sojuszowi z petlurowską Ukrainą protestowali endecy, jeszcze więcej przeciwników miał jednak układ wśród polityków ukraińskich. Haliczanie – co zrozumiałe – potraktowali go jako zdradę, wyrzeczenie się idei zjednoczonej, sobornej, Ukrainy, za rzekomą kapitulację przed polskimi żądaniami atakowali Petlurę również jego naddnieprzańscy rodacy. Trzeba wszakże zauważyć, że zawarte porozumienie, choć bez wątpienia asymetryczne, odzwierciedlało realny układ sił. „Strona słabsza – pisał Piotr Wandycz – płaciła koncesjami za uzyskaną pomoc i poparcie”. Sojusz obiecywał zyski obu kontrahentom. Dla Dyrektoriatu stanowił on prawdopodobnie ostatnią już szansę powrotu na własne terytorium i ocalenia niepodległości URL.
Polsko-ukraińska współpraca wojskowa rozpoczęła się jeszcze przed zawarciem formalnego sojuszu. Od początku 1920 roku trwało formowanie jednostek ukraińskich na terenach kontrolowanych przez Polaków: w okolicach Kamieńca Podolskiego i w Brześciu Litewskim. Utworzono wówczas dwie dywizje, do których dołączyła później armia gen. Mychajła Omelanowycza-Pawłenki, wracająca z „pochodu zimowego”, partyzanckiego rajdu przeprowadzonego na tyłach „białych” i bolszewików. W maju 1920 roku połączone siły ukraińskie liczyły około 12 tysięcy oficerów i żołnierzy. Nie był to kontyngent mogący rozstrzygnąć o losach kampanii, liczono jednak na jego rozbudowanie drogą werbunku, już na terenach Ukrainy. W starciu z bolszewikami liczyła się każda dywizja, udział Ukraińców w walkach przeciwko Armii Czerwonej miał poza tym istotne znaczenie polityczne. Piłsudskiemu ogromnie zależało, by planowana ofensywa na Ukrainie zyskała poparcie miejscowej ludności, a na Zachodzie nie była postrzegana jako polska „imperialna awantura”.
Sojusz z Ukraińską Republiką Ludową był w tej sytuacji ostatnim atutem, którego potrzebował Naczelnik, by przystąpić do rozgrywki z „czerwoną” Rosją. Pod koniec kwietnia 1920 roku oddziały polsko-ukraińskie uderzyły w kierunku na Kijów. Pierwsza faza operacji zakończyła się błyskotliwym sukcesem – opanowaniem 7 maja stolicy Ukrainy. Na jej przedmieścia jako pierwsza dotarła polska kawaleria. Nie napotkawszy żywego ducha, jeden z oficerów wraz z patrolem szwoleżerskim i karabinem maszynowym wsiadł do przejeżdżającego tramwaju, zmierzającego w stronę centrum. W niedługim czasie przywiózł stamtąd ośmiu jeńców. Kijów oddany został przez bolszewików praktycznie bez walki, a kilka dni później naczelny ataman Petlura mógł już przyjąć w wyzwolonym mieście defiladę zwycięstwa.
Intencje polskiej polityki wobec zajętych terenów ukraińskich dobrze oddawała treść rozkazu wydanego 8 maja 1920 roku przez Naczelne Dowództwo WP. Dokument ten podkreślał, iż Polacy nie mają zamiarów aneksyjnych, zaś okupacja Ukrainy „musi być rozrachowana na lata, a nie na miesiące”. Miano otwarcie informować o tym miejscową ludność polską, „aby uleczyć ją ze złudzeń”. Polskich dowódców instruowano w związku z tym, by wyraźnie zaznaczać ukraiński charakter władz instalowanych na wyzwolonych terenach, m.in. poprzez wywieszanie flag i godeł ukraińskich, a nie polskich. W komentarzu do konwencji wojskowej zalecano ponadto: „Polskie władze wojskowe winny wpajać w podwładne im wojska tę zasadę, że nie jest ich zadaniem rozbrajanie przemocą ludności ukraińskiej ani rewindykowanie praw właścicieli polskich”. W praktyce nie zawsze realizowano te wytyczne. W Kijowie polskie oddziały zachowywały się w sposób wzorowy, na prowincji bywało jednak różnie. Złą sławę zdobyły sobie w szczególności dopuszczające się licznych grabieży pułki poznańskie. Ich postawa doprowadzała Naczelnego Wodza do prawdziwej furii. „Doprawdy z tymi draniami wojować nie można – pisał Piłsudski do generała Kazimierza Sosnkowskiego – już donoszą mi, że ten pas, którym idą, gotowy jest robić powstanie przeciwko nam”. Ukraińców oburzały bezprawne rekwizycje i wywóz mienia państwowego URL, jako rzekomej „zdobyczy wojennej”, do Polski. Przyzwolenie na podobne działania dawał, niestety, sam Piłsudski. Choć generalnie przeciwny eksploatacji ziem sojusznika, proponował on np. „obejście” umowy z URL w sprawie zdobytego taboru kolejowego. Pojawiające się nieporozumienia udawało się jednak na bieżąco rozwiązywać. Istotne znaczenie w tym względzie miało kolejne spotkanie pomiędzy Naczelnikiem Państwa a Petlurą i członkami jego rządu, do którego doszło 16 maja w Winnicy.
Losy polsko-ukraińskiej wyprawy odwróciły się już po kilku tygodniach. Zdobycie Kijowa okazało się mieć drugorzędne znaczenie wobec nieosiągnięcia strategicznego celu, jakim było rozbicie głównych sił sowieckich na Ukrainie. Wycofały się one bez poważniejszych strat na wschód od Dniepru, by już na przełomie maja i czerwca wyprowadzić stamtąd skuteczne kontruderzenie. Zmusiło ono sojuszników do ewakuowania ukraińskiej stolicy i rozpoczęcia odwrotu na zachód. W drugiej połowie czerwca oddziały polskie i ukraińskie wyparte zostały mniej więcej na linię, z której w kwietniu ruszyła ofensywa kijowska. W literaturze często podnosi się, że jedną z przyczyn niepowodzenia sojuszniczej kampanii był brak masowego poparcia ze strony miejscowej ludności, na które liczyli inicjatorzy wyprawy. Kwestię tę trudno jednoznacznie rozstrzygnąć. Podczas pierwszego etapu operacji dużą rolę odegrały powstania chłopskie, które zaczęły wybuchać na tyłach Armii Czerwonej. Niewątpliwie ułatwiły one pochód wojsk polsko-ukraińskich w kierunku Kijowa. Generalnie jednak wieś ukraińska, zmęczona przemarszami kolejnych armii, zajęła stanowisko zdystansowane, wyczekując na ostateczny efekt starcia między bolszewikami a siłami sojuszników. Pewną rolę odegrała zapewne obawa – której nie były w stanie rozwiać oficjalne deklaracje – że wraz z wojskami Piłsudskiego i Petlury wrócą na Prawobrzeże „polscy panowie” – właściciele ziemscy, których majątki zostały rozgromione w dobie rewolucji. Naczelnemu Atamanowi i jego towarzyszom, dodajmy, zabrakło czasu, by przekonać do siebie rodaków. Nim ukraińskie instytucje na dobre rozgościły się ponownie nad Dnieprem, już rozpoczął się odwrót sprzymierzonych. Zabrakło w szczególności kilku tygodni, by przeprowadzić na szerszą skalę akcję werbunkową do armii URL.
Mimo zmiany sytuacji na froncie sojusznicze wojska ukraińskie kontynuowały walkę u boku Polaków. Systematycznie wycofywały się wraz z nimi z kolejnych obszarów Wołynia i Podola, a pod koniec lipca 1920 roku podjęły działania obronne na terenie Galicji Wschodniej. Zmieniały swoją siedzibę również władze ukraińskie. Do wyzwolonego Kijowa udało się dotrzeć jedynie samemu Naczelnemu Atamanowi. Jego rząd rezydował do początku czerwca w Winnicy, skąd jednak musiał wkrótce ewakuować się na zachód. Poprzez Żmerynkę i Kamieniec Podolski dotarł do Stanisławowa, by ostatecznie, w lipcu 1920 roku, przenieść się do Tarnowa. Miasto to miało stać się na dłuższy czas siedzibą władz ukraińskich.
W trakcie walk odwrotowych Armia URL poniosła poważne straty. Piękną kartę zapisały wojska petlurowskie zwłaszcza podczas walk o utrzymanie linii Dniestru. Do dziś pamiętana jest też postawa 6 dywizji pod dowództwem płk. Marka Bezruczki, zgrupowanej na Zamojszczyźnie. Odegrać ona miała istotną rolę po przełomie strategicznym, jaki dokonał się w połowie sierpnia 1920 roku w związku z sukcesem kontrofensywy wyprowadzonej przez Piłsudskiego i odepchnięciem Armii Czerwonej spod Warszawy. Pod koniec miesiąca w rejon stacjonowania 6 dywizji dotarła Armia Konna Siemiona Budionnego, idąca na odsiecz wojskom sowieckim cofającym się spod polskiej stolicy. Połączenie się sił „czerwonych” mogło mieć fatalne następstwa, przekreślając sukces odniesiony nad Wisłą. Natarcie załamało się jednak pod Zamościem, którego polsko-ukraińskim garnizonem dowodził płk Bezruczko. Część jednostek 6 dywizji wzięła też udział w bitwie pod Komarowem, zakończonej rozbiciem „budionnowców”. „Ukraińcy bili się obok nas – wspomina polski oficer – jakby to był jakiś konkurs popisu. Nie drgnęli ani razu”. Zatrzymanie rajdu bitnej i słynnej z okrucieństw Konarmii stanowiło jeden z punktów zwrotnych kampanii 1920 roku. W literaturze ukraińskiej pisze się wręcz o celowo przemilczanym przez stronę polską „cudzie pod Zamościem”.
W katalogu ukraińskich pretensji wobec Polski figuruje również „zdrada w Rydze”. Trzeba przyznać, że wysunięty pod polskim adresem zarzut wiarołomstwa nie jest do końca bezpodstawny. Po zwrocie, który dokonał się na przedpolach Warszawy, a przypieczętowany został bitwą niemeńską, rząd URL liczył, iż polski sojusznik będzie kontynuował działania wojenne. Do dzisiaj w rozważaniach historyków powraca pytanie o to, czy było to możliwe. Czy należało podejmować rozmowy pokojowe, czy raczej wykorzystać pomyślną sytuację na froncie i doprowadzić do końca ofensywę przeciwko bolszewikom, wyprzeć ich z terenów Białorusi i Ukrainy, nadając nowy impuls idei federacyjnej? Gorący orędownik sojuszu z URL, Tadeusz Hołówko, pisał: „opuściliśmy, zdradziliśmy Petlurę”. „Zdradziliśmy Ukraińców – konstatował z goryczą – którzy wiernie dotrzymywali nam braterstwa w dniach tragicznych. A tylko dwa tygodnie dalszej wojny i wojska Petlury byłyby w Kijowie”, co zmusiłoby sowieckich negocjatorów do uznania niepodległej Ukrainy. Z poważnymi wątpliwościami zmagał się również sam Piłsudski. Naczelnik Państwa doszedł jednak ostatecznie do wniosku, iż dalsze prowadzenie działań zbrojnych nie jest możliwe. Pokoju domagała się większość polskiej opinii publicznej, a polska armia była zbyt wycieńczona długotrwałą kampanią wojenną. W tej sytuacji zdecydowano, by zasiąść do stołu obrad pokojowych z bolszewikami. Jako miejsce konferencji wyznaczono stolicę Łotwy – Rygę.
Piłsudski oczekiwał twardych negocjacji z Sowietami. Stać się miało jednak inaczej. Już od lipca 1920 roku postępowała marginalizacja polityczna polskiego szefa państwa. Paradoksem było, że zwycięski wódz został faktycznie odsunięty od kluczowych decyzji zapadających w sprawie pokoju, a „z militarnych sukcesów Piłsudskiego – pisze Włodzimierz Suleja – korzystali jego polityczni przeciwnicy”. Marszałek skrępowany był stanowiskiem Rady Obrony Państwa, złożonej w większości z krytyków programu federacyjnego. To właśnie ciało wywierało decydujący wpływ na treść instrukcji przekazanych wysłannikom na rozmowy pokojowe oraz na sam skład delegacji. Nieprzypadkowo centralną jej postacią stać się miał jeden z liderów Narodowej Demokracji, Stanisław Grabski. Podczas rokowań, które rozpoczęły się pod koniec września 1920 roku, z zadziwiającą łatwością porzucono sprawę URL, uznając mandat przedstawiciela Ukrainy sowieckiej. Delegaci bolszewiccy szantażowali polskich rozmówców wysunięciem kwestii Galicji Wschodniej, gdyby ci uparli się bronić interesów petlurowskiej Ukrainy. Główny sowiecki negocjator Adolf Ioffe stawiał sprawę jasno: „dla Polski konieczna jest galicyjska nafta, ale dla Rosji konieczne jest ukraińskie zboże”.
12 października 1920 roku podpisany został w Rydze preliminaryjny układ pokojowy, który wszedł w życie trzy tygodnie później, po wymianie dokumentów ratyfikacyjnych. Zawarte porozumienie zobowiązywało wojska polskie do wycofania się na ustaloną wcześniej linię graniczną. Terytorium Rzeczypospolitej musiały też opuścić wszystkie oddziały „wschodnich sojuszników”: wojska URL, 3 Armia Rosyjska pod dowództwem gen. Borisa Pieriemykina, białorusko-rosyjska formacja gen. Stanisława Bułak-Bałachowicza. Armia ukraińska wycofała się w tym czasie na teren Podola, tutaj też, w rejon Kamieńca, dotarły ewakuowane z terenu Polski agendy rządowe URL. W oparciu o podolski przyczółek zamierzano podjąć jeszcze jedną, desperacką próbę ofensywy przeciw bolszewikom. Wojska Petlury – choć po cichu wspierane przez polskie dowództwo (dostawami sprzętu i żywności, oddziałem ochotników pod wodzą mjr. Walerego Sławka) – nie były jednak w stanie zbyt długo opierać się samotnie Armii Czerwonej. Bolszewicy uprzedzili przygotowania ukraińskie, uderzając na koncentrujące się na terenie Podola oddziały URL. Po kilku dniach walk Ukraińcy zmuszeni zostali do wycofania się na zachodni brzeg Zbrucza. Na polskim terytorium ich oddziały zostały rozbrojone i internowane.
W polskich obozach – w Aleksandrowie Kujawskim, Kaliszu, Łańcucie, Pikulicach koło Przemyśla, Piotrkowie i Wadowicach – umieszczono około 20 tys. ukraińskich wojskowych, rząd URL natomiast wraz z personelem licznych ministerstw znalazł ponownie schronienie w Tarnowie. Tutaj też, w reprezentacyjnym hotelu „Bristol”, rezydowała Rada Republiki, parlament zwołany na uchodźstwie. Jesienią 1921 roku podjęto ostatnią próbę powrotu do kraju, organizując powstańczy rajd na Ukrainę. Przygotowany z pomocą polskiego wywiadu, zakończył się on jednak całkowitą porażką, zaś 359 ujętych petlurowców rozstrzelanych zostało przez bolszewików w zbiorowej egzekucji pod Bazarem na Wołyniu.
Dawni towarzysze broni stawali się stopniowo nad Wisłą coraz bardziej kłopotliwymi gośćmi. Ich obecność w Polsce była źródłem ciągłych napięć na linii Moskwa-Warszawa, zaś pomoc materialna dla uchodźców pochłaniała spore sumy z budżetu. W tych warunkach ułatwiano proces reemigracji petlurowców, którzy wyjeżdżali chętnie zwłaszcza do Francji i sąsiedniej Czechosłowacji. Duża część wychodźstwa pozostała tym niemniej w Polsce. Po likwidacji obozów dla internowanych w 1924 roku działała nadal w Kaliszu tzw. Stanica Ukraińska, funkcjonował też zrzeszający emigrantów Ukraiński Komitet Centralny.
Szersze możliwości otwarły się dopiero w 1926 roku – po zamachu majowym i powrocie do władzy Józefa Piłsudskiego. Ożywiła się wówczas działalność polityczna emigrantów, odnowiono też kontakty wojskowe, przyjmując na służbę w polskiej armii kilkudziesięciu ukraińskich oficerów kontraktowych. Duże znaczenie miało ponadto otwarcie w Warszawie Ukraińskiego Instytutu Naukowego, gdzie posady znalazła elita intelektualna emigracji. Warto przypomnieć, że to właśnie tutaj ukazały się m.in. pierwsza edycja dzieł zebranych Tarasa Szewczenki oraz świetny ukraiński przekład Pana Tadeusza, autorstwa Maksyma Rylskiego. Działania prowadzone po maju 1926 roku wpisywały się w hołubioną przez piłsudczyków koncepcję prometejską – wspierania sił, które w przyszłości „rozerwą Rosję po szwach narodowościowych”. Były też po prostu formą spłaty długu wdzięczności. Świadomość tego, że Polska opuściła w 1920 roku sprzymierzeńców, niewątpliwie ciążyła Piłsudskiemu. Wizytując obóz internowanych Ukraińców w Szczypiornie Pierwszy Marszałek Polski miał do powiedzenia jedynie: „Ja Was przepraszam, Panowie. Ja Was bardzo przepraszam – to miało być zupełnie inaczej”.
Tekst powstał w ramach projektu: Sierpień 1920 - program popularyzatorsko-edukacyjny.
Dofinansowano ze środków MHP w ramach Programu „Patriotyzm Jutra”
Tekst dostępny na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa 3.0 Polska. Pewne prawa zastrzeżone na rzecz Autora i Ośrodka Myśli Politycznej.
Wybrana literatura
Boruta M., Wolni z wolnymi, równi z równymi. Polska i Polacy o niepodległości wschodnich sąsiadów Rzeczypospolitej, Wydawnictwo „Arcana”, Kraków 2002.
Borzęcki J., The Soviet-Polish Peace of 1921 and the Creation of Interwar Europe, Yale University Press, New Haven-London 2008; wydanie polskie: Pokój ryski 1921 roku i kształtowanie się międzywojennej Europy Wschodniej, Polski Instytut Spraw Międzynarodowych, Warszawa 2012.
Bruski J. J., Petlurowcy. Centrum Państwowe Ukraińskiej Republiki Ludowej na wychodźstwie, 1919-1924, Wydawnictwo „Arcana”, Kraków 2000.
Bruski J. J., Między prometeizmem a Realpolitik. II Rzeczpospolita wobec Ukrainy Sowieckiej 1921-1926, Towarzystwo Wydawnicze „Historia Iagellonica”, Kraków 2010; wydanie anglojęzyczne: Between Prometheism and Realpolitik. Poland and Soviet Ukraine, 1921-1926, Jagiellonian University Press, Cracow 2017.
Dziewanowski M. K., Joseph Piłsudski. A European Federalist, 1918–1922, Hoover Institution Press, Stanford 1969.
Grzegorczyk T., Wyprawa kijowska, Wydawnictwo Adam Marszałek, Toruń 2014.
Jędrzejewicz W., Cisek J., Kalendarium życia Józefa Piłsudskiego 1867-1935, t. II: 1918-1926, Zakład Narodowy im. Ossolińskich. Wydawnictwo, Wrocław-Warszawa- Kraków 1994.
Karpus Z., Wschodni sojusznicy Polski w wojnie 1920 roku. Oddziały wojskowe ukraińskie, rosyjskie, kozackie i białoruskie w latach 1919-1920, Wydawnictwo Uniwersytetu Mikołaja Kopernika, Toruń 1999.
Klimecki M., Polsko-ukraińska wojna o Lwów i Wschodnią Galicję 1918-1919 r., Oficyna Wydawnicza VOLUMEN, Warszawa 2000.
Komarnicki T., Rebirth of the Polish Republic. A Study in the Diplomatic History of Europe, 1914-1920, Willian Heinemann, Melbourne-London-Toronto 1957.
Kutrzeba T., Wyprawa kijowska 1920 roku, Wyd. Gebethnera i Wolffa, Warszawa 1937.
Legieć J., Armia Ukraińskiej Republiki Ludowej w wojnie polsko-ukraińsko-bolszewickiej w 1920 r., Wydawnictwo Adam Marszałek, Toruń 2002.
Nowak A., Geopolityczne koncepcje Józefa Piłsudskiego, [w:] Przeklęte miejsce Europy? Dylematy polskiej geopolityki, red. J. Kloczkowski, Ośrodek Myśli Politycznej, Kraków 2009, s. 135-151.
Nowak A., Polska i trzy Rosje. Studium polityki wschodniej Józefa Piłsudskiego (do kwietnia 1920 roku), Wydawnictwo „Arcana”, Kraków 2001.
Olszański T. A., Mit i prawda o obronie Zamościa w sierpniu 1920 r., „Warszawskie Zeszyty Ukrainoznawcze”, t. 3, red. S. Kozak, Warszawa 1996, s. 150-160.
Palij M., The Ukrainian-Polish Defensive Alliance. An Aspect of the Ukrainian Revolution, Canadian Institute of Ukrainian Studies Press, Edmonton-Toronto 1995.
Pisuliński J., Józef Piłsudski a Ukraina (1918-1922), „Arcana” 2006, nr 2 (68), s. 101-128.
Pisuliński J., Nie tylko Petlura. Kwestia ukraińska w polskiej polityce zagranicznej w latach 1918-1923, Fundacja na Rzecz Nauki Polskiej, Wydawnictwo Uniwersytetu Wrocławskiego, Wrocław 2004.
Pisuliński J., Polityka wschodnia Józefa Piłsudskiego — interpretacje polskiej historiografii, [w:] Józef Piłsudski: wyobraźnia i dzieło polityczne, red. J. Machnik, A. Nowak, PAU Komisja Środkowoeuropejska, Kraków 2006, s. 51-58.
Polska i Ukraina. Sojusz 1920 roku i jego następstwa, red. Z. Karpus, W. Rezmer, E. Wiszka, Wydawnictwo Uniwersytetu Mikołaja Kopernika, Toruń 1997.
Potocki R., Idea restytucji Ukraińskiej Republiki Ludowej (1920-1939), Instytut Europy Środkowo-Wschodniej, Lublin 1999.
Traktat ryski 1921 roku po 75 latach, red. M. Wojciechowski, Wydawnictwo Uniwersytetu Mikołaja Kopernika, Toruń 1998.
Stępień S., Symon Petlura – życie i działalność, „Warszawskie Zeszyty Ukrainoznawcze”, t. 3, red. S. Kozak, Warszawa 1996, s. 28-60.
Suleja W., Józef Piłsudski, wyd. 2, Zakład Narodowy im. Ossolińskich. Wydawnictwo, Wrocław-Warszawa-Kraków 2004.
Suleja W., Piłsudski a Petlura, [w:] Polska i Ukraina. Sojusz 1920 roku i jego następstwa, red. Z. Karpus, W. Rezmer, E. Wiszka, Wydawnictwo Uniwersytetu Mikołaja Kopernika, Toruń 1997, s. 113-129.
Wandycz P., Z zagadnień współpracy polsko-ukraińskiej w latach 1919-20, „Zeszyty Historyczne”, z. 12, Paryż 1967, s. 3-24.
Zapomniany pokój. Traktat ryski. Interpretacje i kontrowersje 90 lat później, red. S. Dębski, Centrum Polsko-Rosyjskiego Dialogu i Porozumienia, Warszawa 2013.
Гудь Б.В., Голубко В.Є., Нелегка дорога до порозуміння. До питання ґенези українсько-польського військово-політичного співробітництва 1917-1921 рр., Видавництво „Українські технології”, Львів 1997.
Савченко В.А., Симон Петлюра, Издательство „Фолио”, Харьков 2006.
Михайлова O., Листи Андрія Лівицького про польсько-українські переговори у Варшаві (кінець 1919 – квітень 1920 років), w: Студії з історії Української революції 1917-1921 років: на пошану Руслана Яковича Пирога. Збірник наукових праць, гол. редкол. В.Ф. Верстюк, Інститут історії України НАН України, Київ 2011, с. 229-252.
Михайлова О., Польсько-український союз 1920 р.: військово-господарча співпраця на території Правобережної України (кінець квітня-середина червня), "Проблеми вивчення історії Української революції 1917-1921 років" 2011, вип. 6, с. 295-336.
Михайлова O., Польсько-український союз 1920 року: проблеми історіографії, w: Полтавська Петлюріана, ч. 5, Полтава 2003, с. 12-27.
Руккас А.О., "Разом з польським військом". Армія Української Народної Республіки 1920 р. (структура, організація, чисельність, уніформа), видання друге, Видавець Олег Філюк, Київ 2015.
[*] Zagadnienia poruszone w tym eseju podejmowałem już wielokrotnie – w różnej formie i różnym ujęciu, zarówno w tekstach o charakterze naukowym, jak i popularnym. Siłą rzeczy trudno było mi uniknąć w związku z tym pewnych nawiązań czy powtórzeń. W niniejszym artykule sparafrazowałem i rozwinąłem niektóre wywody zawarte w pierwszym, wprowadzającym rozdziale mojej monografii: Między prometeizmem a Realpolitik. II Rzeczpospolita wobec Ukrainy Sowieckiej 1921-1926, Towarzystwo Wydawnicze „Historia Iagellonica”, Kraków 2010. Szerzej o tych samych kwestiach pisałem m.in. w pracach: Petlurowcy. Centrum Państwowe Ukraińskiej Republiki Ludowej na wychodźstwie, 1919-1924, Wydawnictwo „Arcana”, Kraków 2000; „Między Polską a Moskwą wybór jasny...”? Ukraińskie elity polityczne wobec koncepcji sojuszu z Rzecząpospolitą, 1918-1920, „Przegląd Wschodni” 2003, t. VIII, z. 3 (31), s. 631-645; Sojusznik Piłsudskiego. Symon Petlura oczyma Polaków, „Nowy Prometeusz” 2011, nr 1, s. 113-132; Centrum Państwowe Ukraińskiej Republiki Ludowej na wychodźstwie (1920-1940), [w:] Rządy bez ziemi. Struktury władzy na uchodźstwie, red. R. P. Żurawski vel Grajewski, Wydawnictwo DiG, Warszawa 2014, s. 181-205. Zob. też popularne ujęcia tematu: J. J. Bruski, Sojusznik Petlura, „Wprost”, nr 33 z 18 sierpnia 2002, s. 72-74; tegoż, Ataman i sen o wolnej Ukrainie, „Nasza Historia” (dodatek do „Polska. The Times”) 2016, nr 4(29), s. 74-79.