Artykuł
System ekonomii społecznej (fragmenty)
Bilinski Leon, System ekonomii spolecznej.pdf

Jałmużna[1]

 

Jałmużna ma ze stanowiska ekonomii społecznej znaczenie dwojakie: jako jeden ze sposobów rozdziału dochodu społecznego i jako jeden ze środków łagodzących nędzę warstw najbiedniejszych. Stanowisko pierwsze stwierdza jedynie fakt, stanowisko drugie wymaga krytyki tego nieprawidłowego i daleko sięgającego objawu „pomocy publicznej” (). Krytyka ta należałaby właściwie na pół do nauki administracji, a na pół do ostatniej części ekonomii. Ponieważ jednak i dla pierwszego stanowiska nie jest obojętne, czy powinien być praktykowany taki sposób rozdziału dochodów, dlatego umieszczamy od razu już tutaj kilka uwag o jałmużnie.

Jałmużna jako środek załagodzenia nędzy bliźnich znalazła w wiekach średnich silną opiekę w Kościele chrześcijańskim, który przez długie czasy niemal jako jedyny praktykował dobroczynność, bądź sam bezpośrednio, bądź też pośrednio, oddziałując w tym duchu na posłusznych mu wiernych. Dopiero wiek XVIII, wiek negacji wszystkiego, co pozostawało w związku z religią, usunął wpływ zdemoralizowanego wówczas duchowieństwa na rozdawnictwo jałmużny; a ponieważ właśnie w owym czasie powstający przemysł wraz z towarzyszącym mu proletariatem zwrócił uwagę na nędzę większej połowy społeczeństwa, przeto w myśl ówczesnych zasad humanitarnych przyjęło samo społeczeństwo na siebie ciężar wspomagania ubogich. Kto jednak ma to czynić w imieniu społeczeństwa i pod jakimi warunkami – to jest dotąd kwestią sporną w nauce, a zwłaszcza w praktyce.

Dobroczynność jest przede wszystkim aktem etycznym; sama w sobie stoi ona nawet w sprzeczności z panującą w systemie obrotowym zasadą do, ut des[2], jak i z dominującym w każdej gospodarce egoizmem. Mimo to rozsądnie udzielana jałmużna nie jest godna potępienia ze stanowiska ekonomii opartej na zasadach etycznych.

Z jednej strony bowiem chodzi o to, by nie tylko wiele było majątków i dochodów w społeczeństwie, lecz by istniał także stosowny ich rozdział, by mianowicie nie było osób, które absolutnie nie mogąc sobie zapracować na utrzymanie, muszą żyć w największej nędzy; jeżeli więc mimo to istnieją podobne osoby, to ekonomia musi się zgodzić na to, by zamożniejsi w społeczeństwie dobrowolnie wspomagali podupadłych braci. Z drugiej zaś strony rozsądnie rozumiana etyka żadną miarą nie powinna zezwolić na to, ażeby jałmużnę rozdawano osobom, które mają zdrowe ręce i możność zarobkowania; w ten sposób bowiem aktem niby moralnym demoralizuje się całą warstwę ludności, odciąga się zdrowych i silnych od pracy, tworzy się komediantów i oszustów, udających chorobę i pobożność, a nadto i gospodarkę kraju przyprawia się o niepoliczone straty w siłach roboczych i wytworach materialnych. O ile przeto ma się udzielać jałmużnę tylko tym osobom, które jej potrzebują rzeczywiście, tj. absolutnie nie mogą sobie zarabiać na chleb powszedni, i które zarazem zasługują na pomoc, o tyle jest jałmużna aktem tak gospodarczym, jak i etycznym: oba odnośne stanowiska idą ręka w rękę.

I z tego to stanowiska należy oceniać pojedyncze formy dobroczynności. Dobroczynność może być albo prywatna, tj. świadczona przez jednostki, albo publiczna, tj. świadczona przez państwo, kraj, gminę, przez fundacje i towarzystwa. Dobroczynność prywatna zasługuje prawie zawsze na potępienie. Kiedy bowiem perspektywa życia bezczynnego jest zanadto ponętna, by nie miała wielu zdrowych próżniaków rekrutować do stanu żebraczego, to zarazem jednostki, mianowicie grające tu główną rolę kobiety, nie tylko nie mogą w każdym razie przekonać się o osobistości żebrzącego, lecz nadto i głównie bynajmniej nie zadają sobie trudu w celu docieczenia, czy grosz, rzucony przez nie w imię jakoby chrześcijańskiej cnoty, pójdzie na chleb, czy też na trunek lub karty. Można powiedzieć śmiało, że prawie 90% żebraków ani nie potrzebuje jałmużny (często po śmierci zostawiają kapitał), ani nie zasługuje na nią: a przecież również może 90% spomiędzy osób miłosiernych tak dalece na ślepo daje się porywać uczuciom rzekomo religijnym i moralnym, że rozdają jałmużnę nawet dzieciom, wysyłanym przez niewymownie karygodnych rodziców, i tym sposobem już w dzieciach zasiewają ziarno oszustwa i życia próżniaczego.

Ponieważ tedy nie ma nadziei, by z którejś z powyższych dwóch stron nastąpiła korzystna zmiana, ponieważ zwłaszcza kobiety są i prawdopodobnie zostaną pod tym względem niepoprawne, przeto nie podobna przemawiać za jałmużną prywatną. Pozostałyby dla niej chyba tylko wyjątkowe wypadki, gdzie dobroczyńca, osobiście znając sytuację biednego, dopomaga mu tylko w zarobkowaniu na przyszłość (np. wspiera uczącego się młodzieńca); poza tym zaś należy w tym względzie przypomnieć chwalebny przykład filantropów zeszłego stulecia, którzy zawiązując towarzystwa ku wspomaganiu prawdziwie biednych, zobowiązywali się słowem honoru pod żadnym warunkiem nie udzielać jałmużny żebrakom.

(...) Tu zaś po części należą tylko jeszcze towarzystwa osób zamożniejszych, które rozdzielają wsparcia z własnych, jak też uzbieranych składek. Podobno towarzystwa posiadają tę nieocenioną zaletę, że nie rozdają jałmużny na ślepo, lecz badają przez pojedynczych swych członków stan majątkowy, jak też zachowanie się każdego biednego na miejscu w jego domu, i przez to osobiste zetknięcie się działają też dobroczynnie na moralny i umysłowy rozwój warstw najniższych. Zresztą tylko one są w stanie za pomocą powyższej metody odszukiwać biednych wstydzących się żebrać, i tym sposobem udzielać najszlachetniejszej jałmużny, jaka tylko jest możliwa. Tak działa np. Towarzystwo św. Wincentego à Paulo[3]. […]

 

Prawo własności[4]

 

Tak kapitał, jak majątki muszą być czyjąś własnością, to znaczy ktokolwiek[I] musi mieć prawo wyłącznego nimi rozporządzania; a chociaż ani majątek, ani też tym bardziej kapitał nie są oczywiście synonimami własności[II], to przecież bez własności niepodobna pomyśleć ani o kapitale i nowym jego tworzeniu, ani o majątku. Tego związku przyczynowego i tej potrzeby prawa własności w ogóle nie negują najzagorzalsi nawet przeciwnicy dzisiejszej budowy społecznej. Prawo własności może jednak przybierać rozmaite formy; ponieważ tedy od formy prawa własności zależy cały charakter gospodarczy i społeczny kapitału i majątku, przeto co do formy prawa własności toczą się spory zasadnicze, a wrogie dzisiejszej budowie tendencje odnoszą się właśnie do formy przeważającej dzisiaj. Spór ten odnosi się mianowicie do dwóch kwestii głównych:

a) Czy i o ile potrzebna jest obecna forma własności indywidualnej czyli prywatnej, tj. własności służącej osobom fizycznym lub quasi-prawnym?

b) Czy i o ile ma nastąpić reforma własności prywatnej, a w szczególności, czy i o ile winna ona ustąpić własności zbiorowej, czyli publicznej, tj. własności służącej osobom prawnym (państwu, krajowi, gminom)?

 

1. Potrzeba własności indywidualnej

 

Rozmaicie uzasadniają filozofowie potrzebę własności indywidualnej. Jeden z niewielu ekonomistów, zajmujących się tą kwestią obszerniej[III], podaje następujący schemat teorii odnośnych:

I. Teorie uzasadniające własność na podstawie natury człowieka, a to:

1) albo tak, że cała istota indywidualności ludzkiej wymaga własności (Fichte, Krause, Ahrens, Hegel, Stahl[5]teoria naturalna);

2) albo tak, że wymaga tego ekonomiczna natura człowieka (teoria naturalno-ekonomiczna[IV]).

II. Teorie, które przyjmując własność z góry jako niezbędnie potrzebną, zastanawiają się jedynie nad sposobem jej pierwotnego powstania i wywodzą ją:

1) z okupacji (Grotius[6] teoria okupacyjna);

2) z pracy (Locke, Bastiat, Thiers[7][V] teoria ekonomiczna[VI]);

3) z kontraktu (Kant[8] teoria kontraktu);

4) z prawa (Hobbes, Monteskiusz, Bentham[9] teoria legalna[VII]).

Równolegle z tymi teoriami filozoficznymi nietrudno nauce ekonomii uzasadniać prawo własności względami czysto gospodarczymi. Każdy mianowicie człowiek ma z natury pewne potrzeby indywidualne, wzmagające się, jak wiadomo, z rozwojem gospodarczym i cywilizacyjnym; potrzeb tych nie może on zaspokoić inaczej, jeno zużywając pewne wytwory, lub przynajmniej używając ich; a w tym celu, tj. tak do używania, jak zwłaszcza do zużycia, musi mieć wytwory w wyłącznej swojej dyspozycji[VIII], i to bez względu na dany ustrój społeczny, chociażby nim miał być wymarzony komunistyczny. Co najmniej zatem wytwory gotowe, o charakterze tak zwanych „kapitałów użytkowych”, jak suknie, jadło, sprzęty itp., muszą się znajdować w indywidualnej własności każdego człowieka z osobna, a stąd tak zwana własność użytkowa[IX], tj. własność indywidualna przedmiotów konsumpcji osobistej, istniała od wieków, służyła nawet niewolnikom i służy dziś nawet żebrakowi najnędzniejszemu, choćby pod postacią kawałka spożywanego codziennie chleba. Wszakże i tak zwana własność produkcyjna, tj. własność indywidualna kapitałów, nie może być usunięta, ponieważ w wielu gałęziach produkcji tylko interes prywatny i dozór osobisty dają rękojmię postępu gospodarczego, a nadto w ogóle tylko kapitał własny i oparty na nim majątek dają prawdziwą samodzielność ekonomiczną, do której z natury dąży i powinien dążyć każdy człowiek bez wyjątku. Ponieważ zaś ta własność indywidualna, zwłaszcza produkcyjna, straciłaby swój właściwy charakter tudzież pożądaną w zapobiegliwości i oszczędności właściciela podporę, gdyby miała ustać z jego śmiercią, dlatego w uzasadnieniu prawa własności indywidualnej tkwi tym samym także uzasadnienie prawa spadkowego, które zresztą wynika także z naturalnego dążenia człowieka do zapewnienia egzystencji dzieciom i innym drogim sercu osobom właśnie na wypadek swej śmierci[X].

Jakkolwiek wtedy tak własność indywidualna, jak prawo spadkowe wynikają z istoty i natury człowieka, jakkolwiek znajdują one uzasadnienie w jego ekonomicznych instynktach, to przecież nie należy ich uważać za coś przyrodzonego i od wieków danego, nie należy praw tych uważać za niezmienne i nienaruszalne. Przeciwnie, dzieje uczą, że oba te prawa, nieznane hordom dzikim[XI], wyłaniały się rozmaicie i stopniowo, w miarę postępu organizacji państwowej, ze starodawnej instytucji własności zbiorowej (np. średniowieczne grunty gminne) i takiegoż prawa spadkowego (np. średniowieczne prawo szczepów!). Jest to dowodem na to, że prawo własności i prawo spadkowe, choć niezbędnie potrzebne człowiekowi, muszą być dla każdej epoki z osobna ukształtowane przez społeczeństwo[XII] za pośrednictwem władzy ustawodawczej, zatem nie mogą być z góry wyjęte spod reformy legalnej, pod pozorem jakoby świętości nienaruszalnej. Wątpliwość może zachodzić zawsze tylko w tym kierunku, czy i jakich w danej epoce potrzeba reform owego prawa.

 

2. Reforma własności indywidualnej

 

W kwestii reformy własności indywidualnej przedstawiają się w nauce trzy główne zapatrywania. Jedną ostateczność stanowi skrajny konserwatyzm, wychodzący z zasady bezwzględnej nietykalności i świętości prawa własności[XIII]: według niego nauka nie miałaby właściwie nawet prawa dyskutowania kwestii powstania i potrzeby prawa własności, a ustawodawstwo nie miałoby prawa ograniczania w jakikolwiek sposób bezwzględnego panowania, zawartego w prawie własności. Na tym stanowisku stoi wielka część prawników, przesiąkniętych duchem absolutnego dominium rzymskiego; na tym stanowisku stoją w praktyce szczególnie właściciele nieruchomości[XIV]; zaś w ekonomii społecznej reprezentuje ten kierunek tak zwana szkoła manchesterska[10], która w każdej reformie ekonomicznej czy skarbowej, dotyczącej prawa własności[XV] choćby bardzo z daleka, dopatruje się natychmiast komunizmu.

Drugą ostateczność przedstawiają wszelakie szkoły socjalistyczne[XVI], wrogie prawu własności indywidualnej. Czy to komuniści właściwi, jak np. w XVIII wieku Babeuf, jak obecnie „międzynarodowcy” i „socjalni demokraci”[11], chcą przemocą wyrugować właścicieli prywatnych na rzecz państwa[XVII]; czy tak zwani socjaliści w ścisłym znaczeniu, jak np. saint-simoniści[12], zamierzają stopniowo przez zniesienie prawa spadkowego znieść własność prywatną; czy najskrajniejsi spomiędzy „socjalistów z katedry”[XVIII] lub ekonomistów zwyczajnych żądających zniesienia własności indywidualnej przy kapitale całym lub przynajmniej nieruchomym[XIX] – wszyscy oni pragną równo „reformy” własności indywidualnej w duchu jej zastąpienia własnością zbiorową.

Pośrodku, między tymi dwiema ostatecznościami stanęła nowsza nauka ekonomii społecznej, poparta przez wszystkie nowoczesne rządy i parlamenty. Przede wszystkim opowiada się ona jak najdosadniej przeciw kierunkowi drugiemu, tj. przeciw zniesieniu własności indywidualnej całej czy choćby pewnych jej kategorii. Już bez tego przekonali się socjaliści nowocześni, że własność indywidualna użytkowa jest niezbędna; przekonali się też, że równy podział obecnej własności ani nie usunąłby tego prawa, ani nie zapobiegłby nierównościom nawet na wypadek zniesienia prawa spadkowego. Toż dziś stoi na ich porządku dziennym tylko komunizm państwowy[XX], tj. dążenie do konfiskaty majątków prywatnych bądź darmo, bądź za odszkodowaniem[XXI]. Ale i taka reforma, która by z rządu uczyniła generalnego na cały kraj wytwórcę[XXII], byłaby zgubna pod względem ekonomicznym, jak nawet – o co reformatorom chodzi głównie – pod względem społecznym.

Z jednej strony mianowicie nie można przypuścić według dotychczasowych doświadczeń, jakoby rząd na każdym polu zdołał gospodarzyć skutecznie. Owszem, doświadczenie uczy, iż tak w rolnictwie, jak w całej produkcji przetwarzającej[XXIII] i w handlu rząd byłby wytwórcą najbardziej niedołężnym[XXIV]. W szczególności właśnie rolnictwo, gdzie własność indywidualna spotyka się z największymi zarzutami, nie nadaje się wcale do gospodarstwa publicznego, ani nawet quasi-publicznego; tam właśnie potrzeba dozoru osobistego ze strony gospodarza, który znowu najskuteczniej zwykł gospodarować wtedy, gdy się czuje właścicielem ziemi[XXV]. Stąd można podobno twierdzić bez wahania, że pośród chaosu powszechnej własności rządowej gospodarowano by nierównie gorzej, niż obecnie.

Z drugiej strony gospodarka taka nie dawałaby wcale rękojmi poprawy radykalnej w położeniu klasy robotniczej. Rozdziału dochodu, a raczej wytworów do konsumpcji in natura, mogłoby państwo socjalistyczne dokonywać w sposób dwojaki[XXVI]. Albo wszyscy otrzymywaliby, bez względu na ilość i jakość swej pracy, równe dochody – w odróżnieniu od stanu obecnego, w którym każdy dąży do jak najwyższego dochodu, choćby kosztem innych; wtedy głupi i leniwi pracowaliby jak najgorzej i jak najmniej na koszt zdolnych i pilnych. „Zamiast teraźniejszej konkurencji, by zrobić jak najwięcej i najlepiej – powiada Bastiat – ubiegano by się o to, kto może pracować najmniej i najgorzej”; ale położenie klasy robotniczej, jako całości, nie doznałoby przez to ani krzty poprawy. Albo znowu państwo przydzielałoby pilniejszym i zdolniejszym według słuszności więcej do konsumpcji, niż głupszym i leniwszym[XXVII]; wtedy jednak niepodobna przypuścić, by każdy pilniejszy i zdolniejszy musiał spożywać koniecznie cały swój udział, musiałby więc albo zwracać państwu zwyżki niespożyte w duchu metody pierwszej, albo mieć prawo kapitalizacji[XXVIII] w duchu dzisiejszej organizacji społecznej. Ani jedno, ani drugie nie zdoła znowu przynieść klasie robotniczej jakiejkolwiek ulgi, która by choć w części mogła wyrównać ciężki dla gospodarstwa i cywilizacji ubytek prawa własności indywidualnego.

Jak wtedy ekonomia społeczna potępiała zawsze i potępia stanowczo i bezwzględnie wszelkie napady socjalistów na prawo własności indywidualnej, tak w nowszych czasach występuje też słusznie przeciw opinii równie skrajnej, która na prawie własności wypisuje hasło noli me tangere[13]. Opinia taka prowadzi koniecznie do zasady, że prawo własności zawiera nie tylko jus utendi, lecz także jus abutendi[XXIX][14] – a na to nie można by się zgodzić w interesie społeczeństwa nawet wtedy, gdyby było prawdą, iż każda własność zawsze i od początku musiała być nabyta godziwie[XXX]. Wyłączna musi być własność z istoty uzasadnienia swego, ale nie może być nieograniczona, nie może obejmować wszelkich uprawnień, bo istnieje w społeczeństwie, zatem nie może przyznawać jednej jednostce praw wręcz szkodliwych jednostkom innym[XXXI]. Prawo własności samo w sobie jest bezwzględne, ale objętość praw szczegółowych w nim zawartych jest względna, jest historyczna, jest rozmaita stosownie do rozmaitych okresów i wyraża w każdym okresie dane właśnie zapatrywania na cele społeczeństwa[XXXII]. Rzeczywiście też przez wszystkie czasy historyczne każde prawodawstwo nadawało prawu własności kształty najrozmaitsze: absolutne dominium rzymskie, prawo lenne średniowieczne, prawo własności dzisiejsze[XXXIII]. A w tym tkwi dowód jasny, że nie jest przynajmniej zbrodnią myśleć, mówić lub pisać o reformie prawa własności. Byle przy tym nie zamierzano zniszczyć samego tego prawa, byle nie uchybiano zasadzie, iż nie tylko jest ono najszacowniejszą podwaliną dzisiejszej budowy społecznej, lecz taką samą rolę odgrywało słusznie u wszystkich ludów cywilizowanych!

Reformy prawa własności indywidualnej mogą iść w dwóch kierunkach, i to drogami nie nowatorskimi, lecz uświęconymi przez doświadczenia wiekowe ludzkości.

Przede wszystkim ustawodawstwo społeczne ogranicza wykonywanie prawa własności indywidualnej we wszystkich tych poszczególnych wypadkach, w których tego wymaga dobro ogółu. Takie ograniczenie prawa własności nie jest samo w sobie niczym nowym: już nawet prawo rzymskie znało służebności, średniowieczna własność poddańcza i lennicza składała się z samych niemal ograniczeń, a obecnie istnieją nie tylko służebności z tytułu prawa prywatnego, lecz także liczne ograniczenia z tytułu prawa publicznego[XXXIV], np. ekspropriacje kolejowe, wodne, górnicze, taryfy kolejowe maksymalne, ograniczenia co do wypożyczania kapitałów pieniężnych, co do sprzedaży trunków, co do używania lasów itp.[XXXV].

O tej części reformy da się powiedzieć tylko tyle, że nigdy nie można z góry zamknąć szeregu ograniczeń prawa własności indywidualnej na rzecz dobra ogółu, ale też nigdy nie wolno ich wyrażać w jakimkolwiek niebezpiecznym d1a praw własności ogólniku. Gdziekolwiek i kiedykolwiek zdaniem powołanych czynników prawodawczych potrzebne są dla dobra ogółu pewne ograniczenia w realizowaniu prawa własności, tam winny one być ustanowione z rozwagą i w formie jak najbardziej szczegółowej. Niebezpieczeństwa dla prawa własności nie ma przy tym wcale, bo władza ustawodawcza nie spoczywa dziś – a i w przyszłości nie będzie, da Bóg, spoczywała – w rękach wrogów prawa własności indywidualnej[XXXVI]; gdyby zaś na nieszczęście ludzkości i jej cywilizacji miała się kiedyś dostać w ręce socjalizmu, to się i tak nie zadowoli ograniczeniami prawa własności indywidualnej, lecz zniesie to prawo całkowicie.

Równolegle z ograniczeniami prawa własności indywidualnej idzie niejaka doń domieszka własności zbiorowej. Prawidło stanowić powinna zawsze własność indywidualna, ponieważ jednostka fizyczna zdoła po większej części gospodarzyć najlepiej, a jej interesy nie są zazwyczaj tak sprzeczne z interesami ogółu, by ze względów społecznych wypadało poświęcić korzyści ekonomiczne; natomiast wyjątek powinna stanowić własność zbiorowa tam, gdzie gospodarka jednostki fizycznej jest bez tego niemal wykluczona, zaś gospodarstwa quasi-publiczne stają zdaniem czynników ustawodawczych w takiej sprzeczności z dobrem ogółu, że nie starczyłyby nawet daleko idące ograniczenia ich własności indywidualnej. I tu jednak nie wolno się zadowolić samym tym określeniem ogólnikowym. Przeciwnie, władza musi w każdym wypadku stwierdzić szczegółowo i niewątpliwie sprzeczność między interesami właścicieli pewnego kapitału[XXXVII] a interesem ogółu, a i potem jeszcze zadać sobie pytanie: czy da się ją usunąć przy pomocy ograniczeń własności indywidualnej, czy też wypada przenieść tę własność na państwo, kraj lub gminę? W wielu wypadkach nikt nie wątpi i nie wątpił nigdy o wyższości własności zbiorowej, np. przy drogach, bibliotekach, muzeach itp.; w wielu innych wyrabia się poczucie konieczności takiej własności dopiero stopniowo. Znajduje ono wyraz po pierwsze w tak zwanych regaliach państwowych (poczta, telegraf, mennica) i w innych przedsiębiorstwach państwowych (koleje, banki[XXXVIII]); później przejawia się w przedsiębiorstwach krajowych (banki, zakłady asekuracyjne) i gminnych (fabryki gazu, rzeźnie, wodociągi, tramwaj itp.[XXXIX]). Gdzie zaś czynniki powołane zdecydują się na taką własność zbiorową[XL], tam ona zazwyczaj sprowadza skutki pomyślne. Ekonomiczne interesy mianowicie nie ucierpią na niej wcale, gdyż rozchodzi się przeważnie o produkcję usług[XLI], przy której osoby prawnicze nie gospodarzą bynajmniej gorzej od fizycznych, a na każdy sposób lepiej od quasi-prawniczych[XLII], reprezentujących dziś przeważnie tę produkcję; zaś ze stanowiska społecznego należy się spodziewać, że państwo, kraj, gmina, pozostające pod ciągłą kontrolą obywateli, nie nadużyją prawa własności na ich niekorzyść, lecz owszem – będą miały zawsze na oku interesy ogółu.

Tak to w prawidłowym rozwoju stosunków publicznych doznała własność indywidualna ograniczeń, czy też przemiany na zbiorową[XLIII], o ile tego wymaga konieczne dobro ogółu. Jedno nie dosięga dziś nawet wybitniejszych wzorów starożytności[XLIV], drugie nie następuje inaczej, jak tylko za zupełnym odszkodowaniem właścicieli lub w razie zgaśnięcia prawa indywidualnego (np. przywileju spółki kolejowej, przedsiębiorstwa gazowego itp.); jedno i drugie dzieje się przy czynnym współudziale warstw wszystkich, a szczególnie reprezentantów wszelakiej własności indywidualnej[XLV]. Ani jedno zaś, ani drugie nie uwłacza prawdzie historycznej, że prawo własności, uregulowane w każdej epoce przez ustawy w myśl potrzeb społeczeństwa, jest najdroższą i najszacowniejszą podwaliną budowy społecznej, jak też organizmu związków, zwanego gospodarstwem społecznym.

 

Fragmenty za: System ekonomii społecznej, wydanie trzecie, tom I, Lwów 1893, s. 362-364, 423-436



[I] Choć niekoniecznie osoba fizyczna.

[II] Za wiele podobno zadawali sobie trudu K. Knies (Geld und Credit, s. 84 sq) i Wagner (Rau’s Lehrbuch der politische Ökonomie, Leipzig 1876, I, s. 24–28), ażeby przeprowadzić dowód tej prawdy. Por. też o stosunku majątku do własności: Roscher, Die Grundlagen der Nationalökonomie, Stuttgart 1868, I, par. 7, s. 8: „Güter, welche sich im Besitze einer Person befinden”; A. Schäffle, System, I, s. 72, 131 itp.

[III] Rau-Wagner, I, s. 432–458. Por. też Kleinwächter (u Schönberga, I), s. 257–261.

[IV] Za trzecią można by uważać Gumplowicza teorię państwową, według której prawo własności potrzebne jest do powstania władzy, panowania i państwa. Por. też L. Dargun, Ursrpung u. Entwickelungsgeschichte des Eigenthums, Stuttgart 1884.

[V] Nadto, jak zobaczymy, także Supiński.

[VI] Z tym wiąże się znana nam już kwestia oszczędzania (Spartheorie).

[VII] Teorie 3 i 4 ujmuje Wagner w osobną grupę.

[VIII] Supiński, Pisma, Lwów 1872, IV, s. 101 i Knies, Geld, s. 84 sq. Dalej H. Maurus (Freiheit, s. 190 sq.) uzasadnia własność tym, że poręczywszy wytwórcy zużycie owoców, skłania go się do lepszego obrobienia. (Dodaje nadto, że pożyczki, bez których kapitały musiałyby leżeć bezowocnie, byłyby niemożliwe bez prawa własności). Wagner (Die Abschaffung des privaten Grundeigenthums, Leipzig 1870, rozdz. 2) argumentował dawniej podobnie, mianowicie podnosił, że bez prawa własności nie rozwinie się w rolnictwie tzw. gospodarstwo intensywne; obecnie odwołał to zdanie (Rau-Wagner, I, s. 468, dop. 11), a za to (s. 449) definiuje własność jako „rechtlich formulirter Inbegriff der wirthschaftlichen Macht”. F. Kleinwächter w Die Kartelle stoi na dawnym stanowisku Wagnera, że bez prawa własności postęp gospodarczy jest często niemożliwy. Menger (Grundsätze der Volkswirtschaft, Wien 1872, s. 56) sprowadza własność do faktu nieodmiennego, że wytwór nie ma tyle, by każdy mógł ich używać bez końca, więc każdy zabiera dla siebie wyłącznie tyle, ile potrzebuje. A. Held (Socialismus, s. 68) zaznacza, że prawo własności nie jest wprawdzie koniecznością naturalną i absolutną, ale istniało i istnieje u wszystkich narodów cywilizowanych, bo odpowiada naturze ludzkiej, i stosunkowo największe zapewnia mnożenie i zachowanie wytworów. Nawet Lange (Die Arbeiterfrage, Winterthur 1875, s. 275) nazywa własność „kompromisem między rozumem człowieka a zwierzęcą drapieżnością jego” i przyznaje, że jest ona na długi okres cywilizacji mniejszym złem, a nawet dąży do ideału, do powszechnej wolności. Zło rozpoczyna się dopiero tam, gdzie własność staje się „prawnym prawem pięści”, tj. gdy nie jest powszechna!

[IX] Zob. A. Samter, Privateigenthum und gesellschaflieches Eigenthum, Berlin 1876, s. 1 sq., 14 sq, itp.

[X] Por. Wagner, par. 197 sq.; Scheel, Erbsehaftsstener u. Erbrechtsreform, Jena 1877; J. Baron, Zur Erbschaftsstener, Jhb., t. 26, s. 275 sq.; K. Umpfenbach, Des Volkes-Erbe, Berlin 1874; Kleinwächter (u Schönberga, I), s. 261–262; J. Milewski, Prawo spadkowe i własność ziemska, „Przegląd Polski” r. 18, t. 1.

[XI] L. Gumplowicz, Rechtsstaat und Socialismus, Innsbruck 1881.

[XII] Por. L. Felix, Der Einfluss der Sitten u. Gebräuche auf die Entwickelung des Eigenthums, Leipzig 1886.

[XIII] Por. wstęp u Rau-Wagnera, I., s. 432 sq.

[XIV] O których niżej.

[XV] Chociażby ta reforma miała sama znowu służyć prawu własności gruntowej – np. cła zbożowe, dotyczące własności kupca.

[XVI] O tych pisarzach uczy bliżej historia ekonomii.

[XVII] Zob. o planach tych Schäffle, Die Quintessenz des Socialismus, Gotha 1878, szczególnie s. 53 sq. Spomiędzy pisarzy nowszych wypada tu przytoczyć wywody Langego: żaden człowiek nie uzna instytucji własności, która go pozbawi środków wyżywienia, tacy ludzie wrócą raczej do prawa pięści (s. 275 sq.); zniesienie prawa spadkowego, które wraz z rentą gruntową stanowi przyczynę zbytecznej nierówności, jest głęboko w naturze ludzkiej ugruntowane (s. 281); prawa spadkowe i prawo własności musiałyby być zmienione podobnie jak poddaństwo, gdyby się ogólne poczucie prawne obróciło przeciw nim (s. 281, 285 sq.). Kiedyś rewolucja dokona tego wszystkiego zdaniem Langego, który się zresztą zastrzega przeciwko temu, jakoby to wszystko miało być komunizmem; ten bowiem nie zagraża prawu własności, o ile mianowicie chce dzielić własność między wszystkich (bo ta zostałaby w dawnych formach) i o ile nie chce się uciekać do siły. Lange byłby za nim, gdyby był on niebezpieczny dla własności (s. 295). Tymczasem zaś (aż do rewolucji!) żąda Lange (s. 296):

a)       prawa do eksperymentów komunistycznych;

b)       zniesienia osób prawnych i zastąpienia ich prawem wspólnego posiadania wytworów i praw;

c)       oddania już dziś niektórych działów życia społecznego rządowi.

O prawie spadkowym, które (s. 325) nawet ma się sprzeciwiać chrześcijańskiej nauce o nieśmiertelności duszy, zob. s. 285, gdzie ogranicza się je do częściowego dziedziczenia między rodzicami i dziećmi. Zresztą (s. 278) i dziś już jest dużo komunizmu! Por. w końcu s. 242-252, gdzie wprost znajduje się uzasadnienie potrzeby rewolucji społecznej w celu zastąpienia własności indywidualnej zbiorową.

Do tej samej kategorii należy także Dühring (s. 295 sq.), którego zdaniem istnieją dwa rodzaje własności: własność gwałtu i własność pracy; wykluczenie innych z dostępu do rzeczy przez właściciela da się uzasadnić jedynie siłą; przedmiotem własności jest przyroda i człowiek; przynajmniej obecna własność zawiera część obcej pracy, ale Dühring wierzy w przyszłą lepszą formę! Prawo spadkowe musi istnieć z zasady rodzinnej; powinno być jednak ograniczone do zapasów konsumpcji (własność użytkowa!), bo dzisiejsze prawo, zwłaszcza testamentowe, jest przeciwne rodzinie.

Dühring żąda miast tego własności Erwerbsmöglichkeiten, ograniczonych w czasie i przestrzeni, na podobieństwo dzisiejszej tzw. własności literackiej.

Należy tu również, prócz Marksa, i Rodbertus ze względu na swą teorię, że tylko praca tworzy wytwory i tylko jej się należy dochód (zob. wyżej s. 375), acz uznaje „die relative Nothwendigkeit des Grund- u. Kapitaleigenthums für die heutige Zeit” (Zur Beleuchtung d. soc. Frage, Berlin 1875, s. 222: „Dritter soc. Brief an v. Kirchmann”).

[XVIII] O których uczy historia ekonomii. Zob. zresztą: L. Biliński, O istocie, rozwoju i obecnym stanie socjalizmu, Kraków 1883.

[XIX] Należą tu głównie trzej pisarze:

Samter (Privateigenthum, s. 1–17) dzieli własność na użytkową, która musi pozostać indywidualna, i na produkcyjną. W tej ostatniej kapitał ruchomy jest skłonniejszy do własności prywatnej; nieruchomy natomiast, niedający się rozpowszechnić tak idealnie, jak tzw. kapitał użytkowy, skłonniejszy jest do własności zbiorowej. Stąd własność prywatna i publiczna winny się równoważyć. Szkic powyższy rozwinął Samter obszerniej w dziele Gesellschaftliches und Privateigenthum als Grundlage der Sozialpolitik, Leipzig 1877, szczególnie na s. 100 sq., 160 sq., 172 sq., 193 sq., 201 sq. Na s. 201 sq. dowiadujemy się, że nieruchomości powinny obowiązkowo przechodzić na państwo ze śmiercią posiadaczy, po czym ta część prawa spadkowego winna być zniesiona za odszkodowaniem spadkobierców.

Schäffle (Bau und Leben, I, s. 215-233) wywodzi, że zniszczenie własności użytkowej jest przeciw naturze, ale kapitału nie mają wszyscy i nie mogą mieć (s. 768-773), choćby tylko dlatego, że nie istnieje on w masie nieograniczonej. A że mianowicie ostatnimi czasy wielka produkcja zniszczyła mnóstwo drobnej własności na wsi i po miastach, więc powstała kwestia społeczna: czy kapitał ma być własnością indywidualną, czy też na podobieństwo pracy zbiorowej – zbiorową. Otóż zdaniem Schäfflego własność prywatna jest tu „weder gleichgiltig, noch selbstvertständlich” (s. 219); owszem, pomieszanie „własności domowej” z „zarobkową” sprowadza złe skutki, jak: a) upadek gospodarstw zarobkowych przez spadki; b) obciążenie gruntów długami z powodu wypłaty sched; c) popęd do tworzenia spółek lub d) majoratów itp. w celu uniknięcia spadków; e) zależność rodziny od zmiennej koniunktury. Jak u wszystkich praw, tak i tutaj jest własność rodzinna owym jądrem absolutnym i niezmiennym (s. 607), wokół którego grupuje się własność zarobkowa stosownie do natury odnośnych osób i przedmiotów. Dzisiaj jest ta ostatnia jako indywidualna względnie najlepsza, ale może ustąpić „dem allgemeinen sozialen Berufseinkommen”, jakie np. pobierają urzędnicy rządowi. Por. za to System, II, s. 540.

Rau-Wagner w końcu (I, s. 432–459 sq i dalej aż do s. 686) rozróżnia także własność użytkową i kapitał, a ten dzieli na ruchomy, pochodzący częściej z pracy, i nieruchomy, nieoparty tak czysto na pracy, lecz na przyrodzie. Prawnicy zbłądzili, zdaniem Wagnera, tworząc równe prawodawstwa dla wszystkich rodzajów własności, między którą szczególnie niebezpieczna jest nieruchomość w miastach. Przeciwnie, każdy rodzaj własności winien mieć odrębną Eigenthumsordnung i w tym kierunku potrzebne są reformy. Szczególnie nieruchomości wymagają reformy, przedstawionej zresztą u Wagnera dość mgliście (por. s. 686). Na wsi chciałby on pozostawić własność prywatną pod pewnymi warunkami, w miastach nie; przy kopalniach postawiłby na równi oba rodzaje własności, przy lasach usunąłby prywatną. Pewności siebie nie ma w tych projektach, najłagodniejszych zresztą spomiędzy niniejszych trzech teorii.

Por. też Schmoller, s. 57-58, i Ruhland, Die Agitation zur Verstaatlichung v. Grd. u. Boden in Deutschland, w „Tübingen Zeitschriften" 1887, t. 34, s. 129 sq. Zresztą już A. Smith (Über die Quellen des Volkswohlstandes, Stuttgart 1861, I, s. 6 i I, s. 11) niezbyt przychylnie się wyraża o własności nieruchomej; dalej J. Mill, J.St. Mill, Rossi i Wodkoff żądają powolnej konfiskaty własności ziemi przy pomocy podatku; natomiast H. Gossen (Entwickelung d. Gesetze des menschlichen Verkehrs und d. daraus fliessenden Regeln für menschliches Handeln, 1854), L. Walras (Théorie mathématique du prix des terres et de leur rachat par l’état, „Bullet. d. l. soc. vand. des sciences nationales” XVII, nr 85, s. 189-84) i W. Lexis (w Hildebranda-Conrada Jhb. 1881, t. 3, s. 432 sq.) zadowolają się wykupem ziemi; zaś za to słynny H. George w sławnym dziele Progress and Poverty, 1880, powraca do konfiskaty za pomocą podatku.

[XX] W odróżnieniu od tzw. socjalizmu państwowego, który reformy społeczne posuwa może trochę za daleko. Typem takiego socjalisty był Bismarck.

[XXI] Nie podział majątków między robotników, jak sądzą u nas powszechnie.

[XXII] Zob. Schäffle, Die Quintessenz..., s. 9 sq., 22 sq.

[XXIII] A tu główna masa robotników fabrycznych, o których chodzi socjalistom!

[XXIV] Inaczej w dziedzinie usług, mianowicie komunikacji, o czym niżej.

[XXV] Toż proponowane przez Samtera (Gesellschaftliches und Privateigenthum, s. 193 sq.) wydzierżawianie gruntów wykupionych przez rząd od spadkobierców może mieć tylko znaczenie społeczne, bo dobrze nie będą gospodarzyli ci dzierżawcy.

[XXVI] Stein, Lehrbuch der Volkswirtschaft, Wien 1858, wyd. 1., s. 26–270.

[XXVII] I wtedy otrzymywałby każdy za robotę nie pieniądze, lecz Genussscheine, tj. asygnacje na towary w składach rządowych. Tymi asygnacjami także spłacano by przy konfiskacie właścicieli prywatnych. Zob. Schäffle, Die Quintessenz..., s. 42 sq.

[XXVIII] W braku właściwych pieniędzy składano by zapasy Genusscheinów. Z czasem jednak musiałby z nich powstać kapitał prywatny. Por. ibidem.

[XXIX] Por. Knies, s. 84 sq.

[XXX] Żaden niemal spomiędzy dzisiejszych najuczciwszych właścicieli nie zdoła wykazać prawnych tytułów swej własności chronologicznie wstecz aż do pierwszego wytwórcy czy okupatora. To byłoby zwłaszcza przy gruntach żądaniem nierozsądnym i niemożliwym (a np. własność surduta sięga także wstecz aż do plantatora bawełny amerykańskiej i pierwszych nabywców ziemi tamże), bo wiadomo z historii, że tak w starożytności (zwłaszcza w państwie rzymskim), jak w czasie wędrówek narodów cała niemal własność gruntowa przeszła z rąk do rąk drogą zdobyczy lub rabunku. Oczywiście tylko socjaliści dopatrują się w tym dowodu, jakoby właściciele dzisiejsi mieli posiadać nieprawnie.

[XXXI] Zob. tu Knies oraz R. Ihering, Geist des römischen Rechtes, Leipzig 1874, II, 1, s. 227 sq.

[XXXII] Własność jest absolutna, ale prawo własności ustanawia w każdym okresie państwo (Gumplowicz).

[XXXIII] Na tej podstawie opierają się dzisiejsze dążenia do reform. Zob. np. Maurus (s. 190 sq.), który mimo poszanowania dla prawa własności domaga się, by właściciel miał obowiązek prawny istotnego używania własności, np. obrabiania ziemi!

[XXXIV] A o to chodzi przy ustawodawstwie społecznym.

[XXXV] Dühring (s. 295 sq.) zwraca uwagę na wzrastające zadłużanie majątków ziemskich, które już samo przez się jest niezwykłym ograniczaniem prawa własności nieruchomej i musi ze strony tychże właścicieli sprowadzić żądane ograniczenia prawa własności po stronie gniotących ich kapitalistów. Maurus zaś (s. 190 sq.) twierdzi, iż obecne ograniczenia własności, np. fideikomisy, podatki (!) itp., służą jedynie pewnym klasom!

[XXXVI] Tylko nie należy za obrońców prawa własności uważać samych jedynie właścicieli nieruchomości, z wykluczeniem właścicieli kapitału ruchomego (przemysłowców, kupców, kapitalistów itp.) i osób obranych z majątku; bo jak nie ma bynajmniej słusznego powodu, by dopatrywać się większych niebezpieczeństw społecznych w nadużywaniu własności nieruchomej, tak znowu nie należy przypuszczać, iż każda myśl o reformie prawa własności odnosi się do nieruchomości lub że tylko osoby z majątkiem umieją cenić błogosławieństwo z prawa własności.

[XXXVII] Nie musi to być koniecznie kapitał nieruchomy, jak sądzi Samter, ani nieruchomy miejski, jak sądzi Wagner. W 1867 r. wykupiono w Niemczech poczty od rodziny Thurn-Taxisów, w 1870 r. telegrafy w Anglii. Zob. moją Naukę skarbową, s. 78–79.

[XXXVIII] Upaństwowienie kolei w Prusach od 1874 r., w Austrii od 1881 r.; bank Rzeszy niemieckiej.

[XXXIX] Gumplowicz i Kleinwächter nie dopatrują się w tym własności zbiorowej.

[XL] Zob. tu Biliński, Die Gemeindebesteuerung und deren Reform, s. 7; zob. także u Steina, Lehrbuch der Finanzwissenschaft, Leipzig 1878, wyd. 4., I, s. 238, uznanie dla tej myśli i przyznanie mnie jej pierwszeństwa.

[XLI] O rozmaitych gałęziach produkcji w ogóle i usług w szczególności uczy część II ekonomii.

[XLII] Głównie spółek akcyjnych.

[XLIII] Na podobnym do niniejszego stanowiska stoi Held, Sozialismus, s. 145-146.

[XLIV] Przypominam regulacje Likurga i Solona, którzy z pewnością nie byli anarchistami!

[XLV] Oto kilka jeszcze danych z literatury nadzwyczaj bogatej. Supiński: „co człowiek utworzył, jest jego świętą własnością, bo jest nim samym” (II, s. 284–285); „państwo uznało stopniowo własność prywatną rodzin”; „jeżeli w ciągu dziejów gwałty, podstępy i zabory wyparły nieraz pojedyncze rodziny (…) to nikt ich wątku nie odszuka”; „wiedza i praca człowieka tkwi w ziemi (…) ona jest częścią jego samego” (III, s. 91–94): zob. też na s. 94–95 mit litewski przeciw sprzedaży ziemi; własność potrzebna jest dla zaspokojenia potrzeb, dla których nikt „nie może pracować, nie będąc pewnym, iż owoce pracy swojej będzie mógł obrócić na zaspokojenie swych potrzeb” (IV, s. 101–110); stąd „początku własności należy szukać w prawach bożych” (s. 103); „do własności przychodzi człowiek wyłącznie przez pracę” (s. 104); „nieszczęśliwe przypuszczenie, jakoby własność była tworem ustawy, powstało wśród Rzymian i przetrwało wszystkie koleje” w nauce i praktyce aż po dziś dzień, a „otwiera nieograniczone pole przeobrażeniom społecznym (…)”, bo wtedy „natura własności może być tak rozmaitą, jak rozmaite mogą być pojęcia i namiętności osób uchwalających ustawy” (s. 107) (por. z tym t. III, s. 91!). – Cokolwiek mniej ekskluzywnie Mittelstädt, 70 miliardów rubli dla Rosji, Warszawa 1874, s. 143 sq. Kamieński (Filozofia ekonomii materialnej, Poznań 1845, I, 7s. 3 sq.): własność jest „treścią wewnętrzną układu społeczeństwa” (s. 74), jest „prawem do podziału powszechnego bogactwa” (s. 75), jest „bodźcem siły twórczej” (s. 78), jest „następstwem koniecznej samoistności indywidualnego bytu człowieka” (s. 92); wszelkie niesprawiedliwości mają za bodziec „żądzę własności” (s. 82); „postęp własności” (s. 86 sq.), mianowicie „przyszłe jej formy stawać się muszą wyrażeniem coraz większej jedności między ludźmi” (s. 91). Schäffle (System, II, s. 535) zauważa wprawdzie słusznie, iż majątki częściej powstają z zaoszczędzenia dochodów z kapitału, niż z pracy, ale (ibidem i s. 540) przeciwny jest zniesieniu własności prywatnej, bez której nie można się obejść w dziedzinie produkcji; place, ulice, ogrody, porty, zbiory, telegrafy, poczty itp. dziś już nie są bez tego własnością prywatną. J.G. Courcelle-Seneuil (Traité d’economie politique, Paris 1867, II, s. 7): prawa ustanawiające własność nie mają un caractère absolu, jak prawa moralne i religijne, inaczej (s. 18–19) przedawnienie byłoby absurdem. J. St. Mill, który (I, s. 238–252) zbija socjalizm (s. 252 sq.), żąda reformy prawa własności; twierdzi, że w prawie własności, tj. w prawie dysponowania majątkiem, tkwi wprawdzie prawo zapisów i darowizn na wypadek śmierci, ale nie prawo testamentowe. Tu (s. 258 sq.) jest Mill zbyt radykalnym przeciwnikiem prawa spadkowego, np. na s. 204 żąda dla dzieci prawych tylko tyle na utrzymanie, ile się zostawia dzieciom nieprawym, na s. 265 jest przeciwnikiem fundacji wieczystych itd. Za to s. 270 sq. uzasadnia własność gruntową. Zob. jeszcze z literatury obcej: Lampertico, Economia dei popoli e degli stati, Milano 1874, III, rozdz. 2 i 3; H. Fawcett, Manual of Political Economy, London 1869, s. 97 sq.; A. Clement, Essai sur la science sociale, Paris 1867, I, s. 129 sq.; R. Laveley, De la propriété et de ses formes priminitives, Paris 1874, rozdz. 26; a o stanowisku autora wobec socjalizmu zob. jego dwie mowy rektorskie, ogłoszone w „Dzienniku Polskim” 1878, nr 277 i 297.



[1] Śródtytuł pochodzi od Wydawcy. W wydaniu oryginalnym ów fragment mieści się w dziale pierwszym, zatytułowanym „Nauka o produkcji”, w rozdziale 5 „Nauka o dochodzie”, III. Rozdział dochodu społecznego, 1. Sposób rozdziału dochodu.

[2] Łac. ‘daję, abyś dał’.

[3] Wincenty a Paulo, właśc. Vincent de Paul (1581–1660), francuski duchowny katolicki, święty Kościoła katolickiego, założyciel Zgromadzenia Misji (księża misjonarze) i żeńskiego zgromadzenia Sióstr Miłosierdzia (szarytki), wybitny działacz charytatywny, w ciągu całego swego życia kapłańskiego zajmował się pomocą ubogim. W 1833 r. działacz katolicki Frederic Ozanam założył we Francji charytatywne Stowarzyszenie św. Wincentego a Paulo, na jego wzór powstawały podobne stowarzyszenia w innych krajach katolickich.

[4] Fragment pochodzi z działu trzeciego książki, zatytułowanego „Nauka o kapitalizmie”.

[5] Johann Gotlieb Fichte (1762–1814), niemiecki filozof i myśliciel polityczny, kontynuując dzieło Kanta stworzył własny system „transcendentalnego idealizmu”; jednocześnie jeden z ideologów wczesnego niemieckiego nacjonalizmu. Ważniejsze dzieła filozoficzne: Wissenschaftlehre (Teoria wiedzy), Die Bestimung des Menschen (Powołanie czlowieka); dzieła polityczne: Rede an die Deutsche Nation (Mowy do narodu niemieckiego), Geschlossene Handelstaat (Zamknięte państwo handlowe).

[6] Hugo Grotius (Huig de Groot) (1583–1645), niderlandzki filozof i pisarz polityczny, autor wpływowego traktatu De iure belli et pacis (O prawie wojny i pokoju), a także rozprawy o wolności żeglugi morskiej Mare liberum; przyczynił się istotnie do powstania prawa międzynarodowego.

[7] John Locke (1632–1794), filozof angielski, z wykształcenia lekarz, autor rozprawy filozoficznej Rozważania dotyczące ludzkiego poznania, gdzie sformułował czysto empiryczną teorię poznania, a także m.in. prac politycznych: Dwa traktaty o rządzie, gdzie uzasadnił istnienie władzy potrzebą obrony przyrodzonych, nadanych przez Boga uprawnień osoby ludzkiej, z czego wyprowadził prawo poddanych do buntu przeciw władcy łamiącemu umowę społeczną, oraz Listu o tolerancji, postulujacego wolność religijną, choć z pewnymi ograniczeniami.

Frederic Bastiat (1801–1850), francuski publicysta, zwolennik leseferyzmu i liberalizmu, deputowany do Zgromadzenia Narodowego w 1848 r., ponownie wybrany w 1849 r.; główne dzieła: Harmonie ekonomiczne, Sofizmy ekonomiczne.

Adolphe Thiers (1797–1877), prawnik i polityk francuski związany z liberalnymi zwolennikami panowania linii orleańskiej (orleaniści), w latach dwudziestych XIX wieku wydawał liberalny dziennik „National”; w kolejnej dekadzie był deputowanym i kilkakrotnie ministrem; w okresie rządów Napoleona III w opozycji, w latach 1871–1873 prezydent Republiki Francuskiej, kazał stłumić tzw. komunę paryską.

[8] Immanuel Kant (1724–1804), filozof niemiecki, profesor uniwersytetu w Królewcu, twórca filozofii krytycznej, charakteryzującej się daleko posuniętym sceptycyzmem poznawczym; zgodnie z nią rzeczy „same w sobie” nie są poznawalne, poznajemy natomiast zjawiska (fenomeny), choć za pośrednictwem wrodzonych kategorii; konsekwencją takiej teorii poznania było uznanie, że rozum teoretyczny nie jest w stanie odpowiedzieć na najważniejsze pytania metafizyczne, jednak pewne problemy pozostają zadaniem dla rozumu praktycznego, który musi rozstrzygnąć m.in. pytanie o zasady moralnosci i systemu politycznego. Ważniejsze dzieła: Krytyka czystego rozumu, Krytyka władzy sądzenia, Krytyka praktycznego rozumu, Metafizyka moralności, Do wiecznego pokoju.

[9] Thomas Hobbes (1588–1679), filozof angielski, szczególnie zainteresowany kwestiami polityki; wedle Hobbesa w stanie natury, kiedy nie istnieje społeczeństwo, panuje wojna wszystkich ze wszystkimi, życie ludzkie jest nieustannie zagrożone, a chcąc je ratować, ludzie zawierają umowę społeczną, w której zrzekają się wolności na rzecz suwerena, który gwarantuje im życie, ale żąda posłuszeństwa; suwerenem może być monarcha, grupa ludzi, jak też zgromadzony lud; najważniejsze dzieła: Lewiatan, De cive (O obywatelu), The Elemnets of Law – Natural and Politic (Elementy prawa naturalnego i politycznego).

Charles de Secondat baron de la Brede et de Montesquieu (1689–1755), francuski pisarz i filozof polityczny, zwolennik liberalnego konstytucjonalizmu; spopularyzował zasadę podziału władz państwowych na prawodawczą, wykonawczą i sądowniczą, które to władze winny się wzajemnie ograniczać i kontrolować. Ważniejsze dzieła: Listy perskie, Rozważania o przyczynach wielkości Rzymian i o ich upadku, O duchu praw.

Jeremy Bentham (1748–1832), brytyjski prawnik i filozof, radykał filozoficzny, zwolennik liberalizmu, leseferyzmu i demokracji, przeciwnik religii, monarchii i przywilejów arystokracji, także jeden z pierwszych zwolenników równouprawnienia kobiet. Szczególnie znany z propagowania utylitaryzmu – poglądu, zgodnie z którym etyka i prawo powinny być oparte na zasadzie zapewnienia ludziom największego szczęścia, a minimalizacji cierpienia. Poglądy swe zawarł Bentham w licznych pismach, do dziś nie w pełni opublikowanych. Ważniejsze prace: Fragment on Government, Intoroduction to Principles of Morals and Legislation, Defence of Usury.

[10] Szkołą manchesterską nazywano wówczas zwolenników leseferyzmu i światowego wolnego handlu, skupionych wokół fabrykantów i polityków z Manchesteru Richarda Cobdena i Johna Brighta. W literaturze niemieckojęzycznej, którą Biliński znał najlepiej, do „szkoły manchesterskiej” zaliczano pisma Johna Prince-Smitha, publicysty niemieckiego pochodzącego z Anglii.

[11] Autor ma na myśli zapewne tzw. I Międzynarodówkę (Międzynarodowe Stowarzyszenie Robotników), w którym zwolennicy Marksa współpracowali ze zwolennikami Bakunina (rosyjskiego anarchisty), oraz niemiecką socjaldemokrację.

[12] Zwolenicy idei, które głosił Henri de Saint-Simon.

[13] Wł. ‘nie dotykaj mnie’.

[14] Łac. ‘prawo używania’ i ‘prawo nadużywania’.

Najnowsze artykuły