Książka

Narodowa myśl polityczna

Upadek myśli konserwatywnej w Polsce


STAN UMYSŁÓW W KRÓLESTWIE POD KONIEC UBIEGŁEGO STULECIA

 

Narodziny dziś istniejących obozów politycznych w naszym kraju przypadają na ostatni dziesiątek lat ubiegłego stulecia. Pierwsze trzydzieści lat, które upłynęły od upadku powstania 63 roku, były okresem apolitycznym, w ciągu którego myśl społeczeństwa podlega a głębokiej przeróbce pod wpływem przekształceń społecznych i przenikających do kraju z zewnątrz prądów.

Ten długotrwały brak myśli politycznej w społeczeństwie był zjawiskiem całkiem naturalnym. Myśl polska miała za wiele materiału w innych kierunkach, który musiała przetrawić i który energię jej całkowicie pochłaniał.

Żadne może społeczeństwo w ciągu tak krótkiego czasu nie uległo tak głębokim przemianom wewnętrznym. Ewolucja warstwy włościańskiej po zniesieniu pańszczyzny i uwłaszczeniu; przemiana z tych samych przyczyn charakteru większej własności rolnej, ekonomicznych i społecznych warunków jej istnienia; szybki rozwój przemysłu na skutek przede wszystkim zniesienia granicy celnej pomiędzy Królestwem a Cesarstwem; tworzenie się nowej warstwy robotniczej z dwóch odmiennych żywiołów – w mniejszości z dawnej ludności rzemieślniczej, w ogromnej większości z ciemnego proletariatu wiejskiego; rozwój handlu zewnętrznego, pośredniczącego między Zachodem a Rosją; zjawienie się w miastach ogromnej liczby szukającej chleba inteligencji na skutek nowych warunków ekonomicznych, wyrzucających z ziemi słabiej siedzącą na niej szlachtę, i politycznych, pozbawiających chleba biurokrację polską; szybki rozrost warstwy inteligencji miejskiej, złożonej z ludzi wolnych zawodów oraz pracowników w handlu i przemyśle; powstanie ogromnie licznej inteligencji żydowskiej, korzystającej po reformie Wielopolskiego z równouprawnienia i przyjaznego dla niej prądu w społeczeństwie polskim – wszystko to się składa na obraz przewrotu, daleko głębiej zmieniającego istotę życia, niż wszelkie rewolucje polityczne. Te wszystkie zmiany myśl ludzka musiała przerabiać, przetrawiać. Materiał to był tak ogromny, że nie mogła mu podołać, pozostawała w tyle za biegiem życia, gubiła się, doznawała zawrotu.

Trzeba obok tego pamiętać, że ostatnie powstanie, jeżeli było niesłychanych rozmiarów polityczną klęską, niepowetowanym ciosem w polskie interesy narodowe, to w jeszcze większym bodaj stopniu było bankructwem ducha polskiego. To, co stanowiło oś myśli polskiej przez szereg pokoleń, naraz załamało się, zapadło w otchłań – myśl narodu znalazła się w próżni, w której wodziła błędnym okiem, szukając jakiegokolwiek oparcia. Zjawił się pod wpływem tego głód na nowe idee, chwytanie z zewnątrz wszystkiego, co się dało, by rodzimą pustkę ducha zapełnić. Nastąpił okres gwałtownej imigracji prądów obcej myśli do kraju: wtargnął szerokim wyłomem pozytywizm, materializm i wojujący ateizm, a równolegle z nim hasła demokratyzmu mieszczańskiego, bardzo zaczepne, bardzo wojownicze; za tym podążył niebawem socjalizm, z początku wschodni, zaprawiony nihilizmem, żyjący urokiem i natchnieniami podziemnej Rosji, potem zachodni, ćwiczący się w kanonie socjalnej demokracji niemieckiej; czuć się dal nawet chwilowo ruch umysłów w stylu rosyjskiego narodniczestwa, który wszakże zanikł prędko, zalany przez prąd rodzimy zbliżenia się do ludu, znajdujący wyraz zarówno w literaturze i publicystyce, jak w pracy realnej nad oświatą.

To wszystko następowało z szybkością zawrotną, wytrącającą myśl społeczeństwa z równowagi. Z tym wszystkim porał się instynkt samozachowania narodowego, utrzymujący uparte przywiązanie do najelementarniejszych podstaw narodowego bytu, pod którego nakazami jedni cofali się przerażeni od życia publicznego pełnego tylu herezji, chowali się po kątach, lub występowali nieśmiało do walki z niemi, inni rzucali się w wir nowych prądów, instynktownie je asymilując, przerabiając na polską modlę.

Ta praca myśli polskiej w Królestwie tak ją pochłaniała, iż mowy być nie mogło o zdobyciu się jej na większą energię w dziedzinie polityki, ile że żywa pamięć ostatniej klęski i tragiczne wprost na jej skutek położenie polityczne kraju pogrążyło społeczeństwo w upadku ducha i myśl jego od zagadnień politycznych odstraszało. Tworzyły się w społeczeństwie obozy, które namiętnie z sobą walczyły, nie były to wszakże obozy, polityczne – walka się toczyła o zagadnienia filozoficzne, religijne, moralne, literackie i naukowe, wreszcie o społeczne. Nie dotykała ona zagadnień politycznych w ścisłym tego słowa znaczeniu. Te, o ile je poruszano, zajmowały w życiu umysłowym drugorzędne miejsce. Najbardziej jeszcze w dziedzinę polityczną wkraczały, praktycznie raczej niż teoretycznie, organizacje socjalistyczne.

Wielkie zagadnienie narodowej przyszłości pozostawało w zawieszeniu, myśl polityczna, kreśląca drogi takiego czy innego jej budowania, nie szukała dla siebie wyrazu w walce prądów i obozów. Poszczególne jednostki myślą i nawet odzywają się, ale myśl ich nie skupia ludzi, nie wytwarza ognisk, nie daje podstawy do tworzenia się politycznych obozów. Dopiero w dwadzieścia z górą lat po powstaniu, gdy wyrasta nowe pokolenie, wolne od tej zmory, jaką było żywe wspomnienie 63 roku, na kilkanaście lat przed końcem stulecia, zaczynają się zarysowywać niejasne dążenia, z uczuć przede wszystkim i instynktów płynące dążenia, które zapowiadają narodziny politycznych obozów. Te dążenia – to z jednej strony podkreślone już wyżej, pod natchnieniami krakowskimi zrodzone aspiracje do wytworzenia obozu konserwatywnego, z drugiej – bunt duszy polskiej budzącej się wśród młodzieży przeciw kosmopolitycznemu, wprost antypolskiemu kierunkowi myśli, wniesionemu przez socjalistów i rozciągającemu szeroko swe panowanie nad umysłami młodych pokoleń. Ten bunt, jako negacja ideałów kosmopolitycznych, istniał od chwili zjawienia się u nas socjalistycznego prądu, w czasie wszakże, o którym mówimy, zjawia się wśród młodzieży myśl narodowa pozytywna, twórcza, wcielająca się stopniowo w program, a tym samem tworząca podstawę dla nowego obozu politycznego. Są to zadatki przyszłej Narodowej Demokracji.

Powstały zaczątki dwóch obozów politycznych, stawiających zagadnienie narodowej przyszłości, szukających jego rozwiązania, wskazujących drogi, mające doprowadzić do poprawy narodowej doli. Walka między tymi obozami kształtuje charakter każdego z nich, i dlatego chcąc mówić o jednym, nie można milczeć o drugim, bo jednego z nich bez poznania drugiego nie można zrozumieć.

 

 

II

DEMOKRACJA NARODOWA

 

Młode żywioły, które na kilkanaście lat przed końcem ubiegłego stulecia zaczęły się grupować pod hasłem narodowym i z których miał się w następstwie wytworzyć obóz demokratyczno-narodowy, nie były jednolite. Było to pokolenie, na które oddziaływał silnie prąd postępowy, pozytywistyczny, które uległo w ogromnej mierze wpływowi idei socjalistycznych; ci, co się kształcili zagranicą, zwłaszcza w Szwajcarii i Francji, przejmowali się do pewnego stopnia starą ideologią demokratyczną naszej emigracji; wreszcie wśród znacznej części tego pokolenia szybko się rozwijał nowy prąd ludowy, kierunek widzący w chłopie polskim fundament narodowego bytu, wskazujący pracę nad oświatą, ekonomicznym podźwignięciem i narodowym uświadomieniem tego ludu, jako główne zadanie. Były tu więc. różne odcienie ideowe: postępowy, socjalistyczny, demokratyczny w starym stylu, ludowy – nie dość przemyślane z natury rzeczy, nie dość przetrawione, bo inaczej nie mogło być w młodych umysłach. Wszystko to zbliżało się do siebie pod wspólnym narodowym hasłem, wszystko skupiało się do walki przeciw kosmopolitycznej, wojowniczo-antynarodowej propagandzie partii socjalistycznych.

Do tej młodzieży zbliżali się działacze starszego pokolenia, w celu organizowania jej i nadania jej myślom bardziej określonego kierunku. Pierwsze próby organizacyjne wyszły od emigracji, która na tej drodze starała się swe stare idee oblec w nowe ciało. Nieliczni wszakże działacze w kraju, którzy w tej robocie organizacyjnej z emigracją współdziałali, szli z konieczności w znacznie odmiennym kierunku, oddziaływali w kierunku, z jednej strony ludowym, z drugiej – nacjonalistycznym, wnoszącym silne pierwiastki narodowej zachowawczości w sposób myślenia młodzieży. Byli nawet tacy, którzy usiłowali tę młodzież zbliżyć z obozami radykalnymi w Rosji.

Nie była tedy jednolita pod wzglądem sposobu myślenia sama młodzież i nie były jednolite wpływy starszego pokolenia, które wśród niej działały i próbowały organizacją jej nadać.

Po kilku wszakże latach, kiedy pierwsze szeregi tej młodzieży opuściły lawy uniwersyteckie i zaczęły zajmować stanowiska w życiu społeczeństwa, zaczęła się szybka integracja tego młodego obozu narodowego. Otrząśnięto się przede wszystkim z wpływów emigracyjnych, wyzwolono się z pod władzy organizacyjnej kół, które te wpływy reprezentowały, i które usiłowały wprowadzić w życie tego młodego obozu ducha, mającego wiele pokrewnego z duchem wolnomularstwa. Tym sposobem młody obóz już przed dwudziestu laty zyskał samodzielność, a jeżeli miał w swoim łonie autorytety, nieco starsze wiekiem i umysłowo dojrzalsze, jak Popławski i Balicki, to byli to właśnie ludzie tej grupie bardzo myślami swoimi bliscy, mający z nią w swoich pojęciach o wiele więcej wspólnego, niż z jakimkolwiek innym kierunkiem myśli polskiej w owym czasie. Tak, wszedłszy na drogę samodzielnego rozwoju, ten młody obóz narodowy zaczął się szybko amalgamować i uwydatniać swoją fizjonomię polityczną, wykazywać twórczość myślową. Okazało się wtedy, że pod pokrywką rozmaitych zewnętrznych naleciałości i młodzieńczych naśladownictw tkwiły w tym obozie silne zarodki myśli samodzielnej, umiejącej czerpać bezpośrednio z życia, dawać wyraz ideowy temu, co w potrzebach tego życia dojrzało, tworzyć wskazania i wprowadzać myśl polityczną narodu na nowe drogi. W ciągu paru lat z tej pracy młodej myśli wyrosło nowe stronnictwo, rodzime, polskie, nie będące echem czy naśladownictwem czegoś obcego, nie mające dla siebie odpowiednika w żadnym innym kraju, ale wyrastające bezpośrednio z potrzeb i aspiracji narodu, w zastosowaniu do warunków jego życia. Wyrosła nowa niejako szkoła myśli politycznej polskiej, nie zajmująca się importowaniem wytworów obcych na grunt rodzimy, ale tworząca swój kierunek własną, samoistną pracą, wychodząca z założenia, iż położenie narodu polskiego tak jest odmienne od położenia wszystkich innych narodów, że niewolnicze naśladowanie obcych wzorów na naszym gruncie nie może odpowiadać potrzebom narodowym i żadnego pożytku sprawie polskiej nie przyniesie.

Nasze położenie geograficzne i nasz stosunek do cywilizacji zachodniej przez cały ciąg naszych dziejów, od przyjęcia chrześcijaństwa, sprawiał, żeśmy się trenowali w naśladownictwie wzorów obcych, form obcego życia. Nasza myśl polityczna nie mogła się zdobyć na to, by silnie stanąć na własnych nogach, wejrzeć głębiej we własny naród, formy życia zastosować do charakteru społeczeństwa i jego potrzeb. Polska żyła przenoszeniem na swój grunt instytucji obcych, które tu, wobec innego ustroju społeczeństwa, przybierały często karykaturalną postać. I bodaj, że to jest najgłówniejszą przyczyną upadku państwa polskiego. Po rozbiorach myśl polska ciągle się czepiała prądów, kierunków i organizacji obcych, zaprzęgając przez to sprawę polską do służby cudzym interesom i na tej drodze likwidując dobro narodowe w niesłychanie szybkim tempie. Takeśmy się już zżyli z tym sposobem myślenia, że często niezdolni jesteśmy wprost zrozumieć, ażeby w zakresie myśli politycznej mogło istnieć u nas coś, co jest ściśle nasze, przez nas dla nas samych stworzone, wyrosłe z naszego życia i do naszych zastosowane potrzeb. Wobec każdego nowego zjawiska w tej dziedzinie zapytujemy przede wszystkim, czemu ono odpowiada w innych krajach, i martwi nas, gniewa, obraża, gdy na to pytanie nie możemy znaleźć odpowiedzi. Ta właściwość naszej umysłowości politycznej znakomicie się uwydatnia po zjawieniu się na widowni życia politycznego Polski – obozu demokratyczno-narodowego.

Przez dłuższy czas nie zwracano na tę grupę uwagi, lekceważono ją lub traktowano jako spóźnione, pozbawione żywotności echo dawnych prądów, spisków i planów powstańczych. W miarę wszakże, jak nowy obóz rósł w siły i istnienie swoje coraz czynniej zaznaczał, zaczęto zadawać sobie pytanie, co to za kierunek, jaki jest jego charakter – co u nas w Polsce znaczy: jakim kierunkom zagranicznym odpowiada on w naszym kraju? Na to pytanie dawano sobie najrozmaitsze odpowiedzi. Jedni go określali jako konserwatywny, wsteczny, klerykalny, inni jako burżuazyjny, inni stawiali go na równi z rosyjskim narodniczestwem, inni jeszcze jako masoński, byli wreszcie i tacy, co go uznali za echo pruskiego hakatyzmu. Wszyscy czuli, że te określenia nie odpowiadają ściśle istocie rzeczy, i dlatego gniewali się, obrażali na kierunek, z którym taki mają kłopot. Jak może sobie pozwolić istnieć w Polsce prąd myśli nie mający dla siebie wyraźnego odpowiednika w prądach zagranicznych?... Musi to być grupa jakichś wariatów albo ignorantów. Nikomu z ludzi, stojących poza tym obozem, nie przyszło do głowy pytanie, czy czasem charakter i ustrój wewnętrzny naszego społeczeństwa, tak różny od tego, co w innych społeczeństwach widzimy, czy nasze położenie narodowe, nie mające nic podobnego do siebie gdzie indziej, nie sprawia, że niewolnicze naśladownictwo obcych wzorów i uzależnianie się od obcych prądów nie ma u nas żadnej wartości, że jest raczej dla naszej sprawy wielce szkodliwe? czy nie jest musem, kwestią wprost naszego bytu, naszej przyszłości, zdobyć się na samodzielność myśli politycznej i tworzyć programy, zastosowane ściśle do warunków i potrzeb naszego polskiego życia?

I w obozie demokratyczno-narodowym świadomość tej potrzeby samodzielności myśli polskiej nie od razu była jasna. I tam z początku było wiele naśladownictwa, wiele wzorowania się; i później, kiedy samodzielny kierunek jego myśli silnie się uwydatnił, ciągle musiał on walczyć na wewnątrz z pędem naśladowniczym, z grawitacją do tych czy innych szablonów. Jednakże dawał on sobie z tym wszystkim jako tako radę, oczyszczał się z niepotrzebnych i szkodliwych naleciałości, usuwał ze swego łona żywioły, które przewodniej jego myśli zrozumieć nie były zdolne, i rósł tym samem w siłę, jaką kierunkowi politycznemu daje zawsze zgodność z życiem, z duchem i z potrzebami narodu. Ludziom, którzy go rozumieli powierzchownie, oceniali szablonowo, którzy nawet nie podejrzewali myśli, stanowiących jego oś istotną, nieraz się zdawało, że już, już zbliża się jego koniec, że takie czy inne zmiany w warunkach odbierają mu rację bytu i czynią nieuniknionym jego bankructwo. A on tymczasem, przy akompaniamencie złorzeczeń ze wszystkich stron, szedł ciągle naprzód, i jeżeli nasz naród ma w swoim życiu w ciągu ostatniego dwudziestolecia momenty jakiejkolwiek historycznej doniosłości, to tę historię robił przede wszystkim kierunek demokratyczno-narodowy, on się okazał główną siłą twórczą w życiu politycznym narodu.

 

 

III

NIEBEZPIECZEŃSTWA POLSKIEGO BYTU

 

Wychodząc z moralnego założenia jedności narodowej i z praktycznego stwierdzenia, że zagadnienia bytu polskiego w różnych dzielnicach tak ściśle się ze sobą wiążą i nawzajem uzależniają, iż nie może być mowy o ścisłym zlokalizowaniu polityki polskiej w tej czy innej dzielnicy, kierunek demokratyczno-narodowy postawił sobie ambitny cel objęcia sprawy polskiej w całości, na całym obszarze narodu polskiego. Temu zwolennicy kierunku zawdzięczali nazwę „wszechpolaków”, którą ich obdarzali przeciwnicy. Narodowcy, jak sami siebie często przedstawiciele kierunku nazywali, nie byli autorami owej nazwy, bo jeżeli ją nawet wyprowadzać od tytułu ich organu, Przeglądu Wszechpolskiego, to trzeba pamiętać, że tytuł ten nie był ich dziełem, bo przejęli oni istniejące już pismo pod gotowym tytułem od innych ludzi.

Chcąc budować program polityki polskiej, tak szeroko pojętej, program samodzielny, nie będący naśladownictwem obcych kierunków, a przy tym praktyczny, nie wypływający z jakiejś oderwanej doktryny, jeden tylko punkt wyjścia można dla niego znaleźć. Tym punktem wyjścia może być tylko gruntowne poznanie własnego narodu, jego ustroju i charakteru, jego sił i słabych stron jego budowy, oraz jego politycznej psychiki, z drugiej zaś strony – jego kolei dziejowych, zwłaszcza w nowszych czasach, oraz położenia dzisiejszego we wszystkich dzielnicach, przyczyn jego niepowodzeń i najgłówniejszych niebezpieczeństw, zagrażających mu w obecnej dobie.

Tak pojęty punkt wyjścia programu politycznego wymagał od jego twórców wiedzy olbrzymiej, wiedzy, której nikt nigdy w Polsce w zadawalającym stopniu nie posiadał i dziś jeszcze nie posiada, bo niema chyba narodu, któryby tak mało znał siebie i tak słabo orientował się w swoim położeniu. Co prawda, na usprawiedliwienie nasze stwierdzić należy, że niema narodu, któryby przeszedł tak niezwykle koleje dziejowe i którego by położenie dzisiejsze tak było skomplikowane. Kierunek tedy demokratyczno-narodowy podjął zadanie niesłychanie trudne, do którego z początku w bardzo tylko słabym stopniu mógł dorastać, dla którego spełnienia potrzebne były lata całe sumiennego badania i dobrze zużytkowanych doświadczeń, ale podjął je z całą świadomością, że to jest jedyna droga, na której sprawa polska ma widoki wydobycia się z tej topieli, w której przez cały ciąg nowszych dziejów pogrążała się coraz bardziej.

W naszym położeniu nie można marzyć o tym, ażeby jakikolwiek człowiek czy grupa ludzi była zdolna do objęcia całości zagadnień polskiego bytu, do odpowiedzi na wszystkie, chociażby najgłówniejsze tylko pytania, jakie się w tym zakresie narzucają. Dobrze jest już, gdy ludzie przynajmniej tych odpowiedzi szukają, gdy nie ustają w badaniach, gdy nie przestają zagłębiać się w przeszłość i patrzeć otwartymi oczyma na teraźniejszość, gdy czynią ciągłe postępy w zakresie tej niezbędnej dla polityka polskiego wiedzy. I to jest właśnie najwyższym przymiotem kierunku demokratyczno-narodowego, że nigdy on sobie nie powiedział, iż wie wszystko dostatecznie, że ciągle szukał, ciągle swoje pojęcia sprawdzał i poprawiał, że wskutek tego program polityczny obozu znajdował się w ciągłej ewolucji. Śmiało mówimy, że może niema nigdzie politycznego stronnictwa, które by w takim stopniu uchroniło się od jednostronności, od skostnienia myśli, któremu by walki codzienne i bieżące, doraźne cele tak mało przeszkodziły w wytrwaniu przy pierwotnych szerokich założeniach. Od takiego, będącego powszechnym zjawiskiem, zwyrodnienia ocaliła je bezinteresowność, szlachetność pobudek moralnych i żywotność myśli, umiejącej się bronić od doktrynerstwa.

Wiedza polityczna obozu – nie mówimy o lej wiedzy, która znajduje się w książkach i którą łatwo zdobyć, przysiadłszy nieco fałdów, ale o tej, którą pomnażać można jedynie własnym, samodzielnym badaniem – szybko posuwała się i posuwa ciągle naprzód. Nie możemy na tym miejscu robić obszernego jej wykładu, musimy odesłać interesującego się przedmiotem czytelnika do literatury kierunku, która nie jest przytłaczająco obszerna, ale której nie można odmówić dwóch rzeczy: szczerej, uczciwej chęci rozwiązania zagadek polskiego bytu i samodzielności myśli. Tu, na tym miejscu, zatrzymamy się tylko nad tym, czego ominąć dla zrozumienia naszego przedmiotu nie można, mianowicie wskażemy w krótkim wyliczeniu główne strony słabe i niebezpieczeństwa polskiego bytu, tak jak je sobie myśl demokratyczno-narodowa stopniowo uświadamiała.

1) Najpierwszym, najbardziej zasadniczym niebezpieczeństwem, wynikającym z podziału Polski, na które myśl demokratyczno-narodowa zwróciła swą uwagę i które przede wszystkim podkreśliła, jest niebezpieczeństwo politycznej asymilacji Polaków w trzech państwach, grożące narodowi zatratą moralnej jedności, zagładą jego historycznego „ja”, co by się równało narodowej śmierci, chociażby nawet język i różne pierwiastki kultury polskiej ocalały. Poczucie tego niebezpieczeństwa dało pierwsze główne rysy kierunkowi demokratyczno - narodowemu, rysy, które sprawiły, że jego konserwatywni czy pseudokonserwatywni przeciwnicy pojmowali go jako kontynuacje praktyczną dawniejszych prądów polityki porozbiorowej i fałszywie oskarżali o dążenia powstańcze

2)      Drugie, uznawane już i przez inne kierunki, szeroko w społeczeństwie uświadomione niebezpieczeństwo– to wynarodowienie kulturalne i moralne, grożące zwłaszcza na kresach, nie tylko ze strony narodów, panujących na ziemiach polskich, ale i ze strony nowych prądów narodowych, które zrodziły się wśród plemion, zamieszkujących ziemie dawnej Rzeczypospolitej, wśród Rusinów i Litwinów. Ta kwestia, prosta i jasna dla całego ogółu, gdy chodziło o narody panujące, gmatwała się w pojęciach, gdy chodziło o ruch ruski lub litewski, tu bowiem doktrynerstwo demokratyczne i rewolucyjne XIX stulecia występowało w obronie tego, co podmywało silnie nasze na kresach istnienie narodowe. Na tym też gruncie kierunek demokratyczno-narodowy zmuszony był silnie przeciwstawić się utartym w szerokich kołach pojęciom, co mu zyskiwało ze strony przeciwników miano nacjonalizmu, a nawet hakatyzmu.

3)       Związane z powyższymi i mające wspólne z niemi źródła występuje niebezpieczeństwo trzecie – szybkie zmniejszanie się na kresach, zwłaszcza na niektórych, a nawet w głębi rdzennych ziem polskich, polskiego stanu posiadania, jak to z niemiecka przyjęto u nas nazywać, to znaczy, wymykanie się z rąk polskich ziemi, przedsiębiorstw wszelkiego rodzaju, instytucji życia publicznego, zmniejszanie się odsetka ludności polskiej, zmniejszenie, osłabienie tego wszystkiego, co daje narodowi tytuł całkowity lub częściowy do danej ziemi. I tu, jak w drugim punkcie, różnice między kierunkiem demokratyczno-narodowym a innymi uwydatniły się głównie tam, gdzie chodziło o niebezpieczeństwo ruskie lub litewskie, następnie zaś – o żydowskie. To były główne, elementarne, najłatwiejsze do zrozumienia niebezpieczeństwa naszego bytu narodowego, na które kierunek demokratyczno-narodowy przede wszystkim zwrócił uwagę. W miarę wszakże zagłębiania się w zagadki tego bytu dostrzegał on stopniowo inne niemniej wielkie, jakkolwiek trudniejsze do stwierdzenia. Spostrzeganie ich pogłębiało z jednej strony myśl polityczną obozu, z drugiej – stawiało go w coraz silniejszym antagonizmie do innych prądów politycznych w kraju. Nad tymi to niebezpieczeństwami należy nam się z kolei zatrzymać.

 

-- -- --

 

Największą siłę kierunku demokratyczno-narodowego stanowiło to, że jego myśl zwracała się przede wszystkim na wewnątrz narodu, a jego wysiłki ku pracy w narodzie. Wychodząc z założenia, że losy polityczne narodu zależą przede wszystkim od niego samego, od jego wartości, od jego sił, wśród których pierwsze miejsce zajmują siły moralne, myśl demokratyczno-narodowa coraz pilniej pracowała nad wykryciem słabych stron naszego ustroju narodowego, tych grożących nam niebezpieczeństw, które tkwią w nas samych, szukała środków ich usunięcia i organizowała pracę w tym kierunku.

Trzeba zaznaczyć, że hasło wewnętrznej naprawy znalazło się już przedtem na ustach krakowskiego obozu konserwatywnego i że stamtąd odbijało się echem w grupie konserwatywnej Królestwa. Jednakże ograniczano się tam do jednostronnego wskazywania wad narodowych, biadania nad niemi, surowego o nich wyrokowania – wszystko to jednak było raczej środkiem tylko do wywyższenia własnego programu, własnej partii, i nie pociągało za sobą głębszej pracy w społeczeństwie, skierowanej ku naprawie. Kto chce wykrywać wewnętrzne braki narodu, musi umieć je spostrzec i w samym sobie, partia zaś, która chciała uchodzić za doskonałą, za wszechmądrą, nie mylącą się nigdy, musiała z konieczności być ślepą na najgłówniejsze nieraz niedomagania naszego życia narodowego, i w celu zachowania pozy dopuszczać się świadomej u jednych, u innych nieświadomej blagi. Natomiast obozowi demokratyczno-narodowemu trzeba przyznać, że w miarę jego dojrzewania coraz silniej zapanowywała w nim skłonność do krytycznej rewizji własnych poglądów, własnego programu, do stwierdzania i usuwania własnych błędów. Tę swoją wyższość zawdzięczał on nie tyle może większej przenikliwości umysłowej, ile większej szczerości i umiejętności postawienia dobra narodu ponad dobro partii. I to właśnie dawało młodemu obozowi przewagę nad innymi, to mu zapewniło rolę główną w rozwoju naszego życia narodowego ostatnich czasów. Przeciwnicy dziwili się szybkim jego zdobyczom, pomimo wielkich nawet, chwilowych niepowodzeń, w opinii kraju. Nigdy, zdaje się, nie zdali sobie sprawy z tego, iż wszelkie stronnictwo może mieć zapewniony trwały rozwój i rozrost swego wpływu tylko wtedy, gdy ogół czuje, że kierownikom jego chodzi więcej o dobro narodu, niż o dobro partii.

Myśl demokratyczno-narodowa stopniowo sobie uświadomiła najgłówniejsze strony słabe naszego narodowego ustroju i niebezpieczeństwa, zagrażające naszemu bytowi, a tkwiące w nas samych.

4) Niebezpieczeństwem takim jest nienormalnie wielkie oddalenie kulturalne i moralne ludu od warstw historycznych i oświeconych, reprezentujących myśl narodową. Ze stwierdzenia tego groźnego faktu – który dał nam w dziejach porozbiorowych taką katastrofę, jak rok 46 w Galicji – wypłynął program zbliżenia się do ludu i pracy narodowej wśród niego, stanowiący historyczną wprost zasługę obozu. Narodowcy wyszli ze stwierdzenia, że warstwy, reprezentujące aspiracje narodowe, są zbyt słabe, że lud, stanowiący ogromną siłę potencjonalną, jest zbyt ciemny, nieuświadomiony i bierny, że wreszcie w tym ludzie tkwią głębokie i silne instynkty narodowe, które trzeba tylko na gruncie oświaty uświadomić, ażeby ten lud zamienić na czynną, twórczą w życiu narodowym siłę. Dlatego to wbrew stanowisku konserwatystów poszli oni z pracą do tego ludu, i dlatego wbrew socjalistom i ludowcom poszli do włościan jako do współobywateli-Polaków, mających te same co wszyscy inni obowiązki względem narodu; dlatego nie grali na niższych instynktach, nie budowali programu klasowego na podstawie odwiecznych antagonizmów i nienawiści stanowych. O tę pracę musieli oni od początku toczyć walkę z konserwatystami, którzy wszelkie zbliżanie się do ludu uważali za działalność niemal rewolucyjną i widzieli w niej niebezpieczeństwo jakichś nowych dla kraju katastrof, a jednocześnie z żywiołami radykalnymi, które uważały, że moralne oddalenie ludu od warstw oświeconych odda go w ich ręce.

Konserwatyści krakowscy naśladowali w stosunku do ludu najgorsze wzory konserwatyzmu zachodniego – bo przecie i na Zachodzie szczery, uczciwy konserwatyzm umiał się do ludu zbliżać, czego przykładem choćby praca centrum katolickiego w Niemczech – naśladowali je z fatalnym, jak się okazało, dla siebie samych skutkiem. Konserwatyści Królestwa naśladowali bezkrytycznie krakowskich, za słabi umysłowo, by dostrzec głęboką, zasadniczą różnicę między położeniem swoim a tamtych. Tamci przynajmniej mieli w ręku władzę krajową i mogli się łudzić, że przy pomocy środków, jakie im ta władza daje, utrzymają na długo lud w karbach. Ci wiedzieli przecie, że władzy nie mają, i mieli w świeżej pamięci program Komitetu Urządzającego po powstaniu. Nie potrzeba tedy było wielkiego geniuszu politycznego, żeby zrozumieć, czym grozi trzymanie się z dala od ludu na wzór mistrzów z tamtej strony kordonu. Łatwo chyba dostrzec, że jeżeli mamy szukać przykładów za kordonem, to raczej naśladować należy kierunek działalności konserwatystów poznańskich, rozwijanej w położeniu, zbliżonym do naszego. Na nieszczęście Kieleckie i Sandomierskie, będące głównym ogniskiem organizującego się u nas konserwatyzmu, leżało bliżej Krakowa niż Poznania, a leniwe umysły jego organizatorów nie umiały szukać nauki dalej, jak tam, dokąd własnymi końmi można dojechać.

Nasze prądy radykalne, a przede wszystkim nasi socjaliści żyli zawsze i żyją tylko obcymi wzorami, tylko naśladownictwem. Tzw. ruch ludowy, jakkolwiek ma charakter specyficznie polski, jednak ruchem samodzielnym nie jest. Pierwiastek rodzimy w nim jest właściwie wsteczny, wziął on z gruntu ojczystego to, co jest smutnym dziedzictwem smutnych czasów, mianowicie niecywilizowane, wyrosłe na gruncie dawnego ucisku, zastarzałe nienawiści stanowe. Na tym gruncie zaszczepił bezkrytycznie obcą płonkę socjalistyczną, a z małżeństwa tego wyrósł kierunek, który mieni się postępowym, ale w wielu punktach przedstawia silne pokrewieństwo z programem meternichowskich onego czasu starostów w Galicji i działaczy innych rządów, które tę robotę naśladowały. Jest on zatem ruchem moralnie wstecznym a zarazem przeciw narodowym i stanowi jeden z najjaskrawszych przykładów tego, jak niebezpiecznym dla naszego życia narodowego jest brak samodzielnej myśli i naśladownictwo obcych programów. Zarówno ludowcy, jak socjaliści, zachowują się tak, jak gdyby istniało państwo polskie, a w tym państwie władza polityczna znajdowała się w rękach uprzywilejowanych warstw posiadających. Słabe ich mózgi nie są zdolne wyprowadzić konsekwencji z tej zasadniczej różnicy położenia naszego kraju a krajów innych, z których niewolniczo przejęli podstawy swych kierunków i formy działania. Ten sam zadziwiający brak samodzielności umysłowej wykazuje tzw. postępowa inteligencja, platonicznie sympatyzująca z robotą partii społecznie radykalnych.

Oto dlaczego obóz demokratyczno - narodowy w swych zapatrywaniach na lud i w swym programie pracy nad ludem znalazł się odosobniony od wszystkich innych partii, musiał stanąć na gruncie walki z niemi, i dlaczego ogół polski, stojący poza tamtymi partiami, nie kierujący się doktrynami, uznał w tym względzie myśl demokratyczno-narodową, przyjął ją przynajmniej w zasadzie, jeżeli skutkiem przysłowiowej naszej ociężałości nie stosuje jej czynnie w dość szerokim zakresie.

Kierunek demokratyczno-narodowy od samego początku oparł się mocno na założeniu, że losy narodu zależą przede wszystkim od tego, czym on sam jest, od jego sił, od umiejętności zużytkowania tych sił w walce politycznej. Na tym punkcie toczył się nieustanny spór pomiędzy nim a konserwatystami, którzy zdawali się tej prawdy nie uznawać, którzy przez długi czas twierdzili uparcie, że Polacy, jako naród słaby, na swej słabości niejako winni budować swą politykę, winni przekonywać nieprzyjaciół o tym, że dla nikogo szkodliwymi być nie chcą i nie mogą, winni unikać wszystkiego, co kogokolwiek może podrażnić, zaniechać nawet takiej pracy na wewnątrz, którą by wroga im polityka mogła uznać za skierowaną przeciw sobie. Z tego też stanowiska kierownicy obozu konserwatywnego oskarżali pracę demokratyczno-narodową wśród ludu, twierdzili, że narażając nas i kompromitując wobec rządów, może ona tylko nieszczęścia na nasz naród ściągać.

 

-- -- --

 

Zrozumiałą jest rzeczą, że myśl demokratyczno-narodową, raz z powyższego założenia wyszedłszy i nigdy od niego nie odstępując, musiała ciągle szukać odpowiedzi na pytanie: dlaczego nasz naród, będąc przecie nie ostatnim w Europie pod względem liczby i poziomu kulturalnego, tak pozbawiony jest politycznego znaczenia, iż mniej się z nim liczą, niż z jakimiś drobnymi, niedawno nagodzonymi narodkami? Sam fakt, że naród nasz ma więcej, niż inne, i silniejszych wrogów, wystarczającej odpowiedzi na to pytanie nie daje. Trzeba jej szukać i w sobie samych, w ustroju i politycznej psychice własnego narodu, w brakach wewnętrznych, które mu nie pozwalają wykazać takiej politycznej siły, jakiej by można było od niego oczekiwać ze względu na jego liczbę, na jego bogatą przeszłość, wreszcie na poziom cywilizacyjny.

W tym kierunku myśl demokratyczno-narodową pracowała od samego początku. Pierwszą przyczynę tej słabości, najgłówniejsze niebezpieczeństwo wewnętrzne naszego narodowego bytu dojrzała ona w tym, o czym już szerzej mówiliśmy, mianowicie w moralnej i kulturalnej przepaści, dzielącej lud od warstw oświeconych. Przepaść ta, jak już wspomnieliśmy, w ostatnich latach kilkunastu zaczęła się szybko wyrównywać dzięki pracy przede wszystkim obozu demokratyczno-narodowego i w ogóle ludzi, którzy w ślad za jego wskazaniami poszli. Na tym jednak nie koniec.

Głębsze wejrzenie w budowę naszego społeczeństwa wskazuje, że Polska w ciągu ostatnich stuleci swego państwowego istnienia podległa w ogóle uwstecznieniu budowy społecznej. Zanikły całe tkanki ciała narodowego, całe warstwy społeczne, naród w swej budowie się uprościł, stał się społeczeństwem bardzo pierwotnym, złożonym z poddanego ludu i z panującej szlachty. Mieszczaństwo prawie zanikło, na jego miejsce miasta obsiedli nie należący do narodu, stanowiący całkowicie odrębną społeczność – Żydzi. Miasta dla kraju są niejako tym, czym ośrodki nerwowe dla organizmu ludzkiego. Naród nie mający swoich miast, chociażby był ciałem wielkim, musi być słabym, jakby sparaliżowanym, wskutek braku, słabości, czy chorobliwego stanu swoich ośrodków nerwowych. Jeżeli do zrozumienia tego faktu kierunek demokratyczno-narodowy przyszedł dość prędko, to o wiele trudniej mu szło z szukaniem rady na to głębokie zło narodowego ustroju. Posuwał on się w tym względzie naprzód powoli, stopniowo, skrępowany ogólnym nastrojem społeczeństwa, stanem myśli polskiej, która od czasu ostatniego powstania przestała uważać Żydów za społeczność obcą, uznała ich bądź za Polaków, bądź za materiał na Polaków.

5) Myśl demokratyczno-narodowa zaczęła od kwestionowania wartości tych nabytków, jakie naród polski pośród Żydów robił. Wskazała ona, jako wielkie niebezpieczeństwo wewnętrzne, szybki napływ do polskiej sfery inteligentnej żywiołów niepolskich z ducha, owych „półpolaków”, jak ich w artykule Przeglądu Wszechpolskiego nazwano. Skutkiem tego napływu, skutkiem istnienia mnóstwa ludzi, którzy Polakami są tylko z imienia i z języka, a którzy wywierają silny wpływ na życie duchowe polskie – ta sfera społeczna, która powinna być mózgiem narodu, twórczynią i kierowniczką polskiej myśli, staje się coraz mniej polską, coraz bardziej duchowo od reszty narodu się oddala, coraz silniej popiera wszelkie dążenia, prowadzące do podkopania naszego narodowego bytu.

Nic może tak nie oburzyło innych w Polsce obozów na kierunek demokratyczno-narodowy, jak stwierdzenie tego właśnie faktu, tego pierwszorzędnego niebezpieczeństwa naszego narodowego bytu. Od chwili wyraźnego wypowiedzenia się w tym względzie, od lat mniej więcej dziesięciu, przeciwnicy, mówiąc o kierunku, zaczynają już coraz częściej szafować wyrazem „antysemityzm”, w nadziei, że tym go moralnie zabiją. Rzecz szczególna, że w tym chórze nie zabrakło głosu organów, uważających się za konserwatywne, a broniących zawzięcie pozycji, zdobytej przez Żydów w naszym społeczeństwie.

6) W miarę, jak Żydzi, rosnąc w siłę, zaczęli się coraz otwarciej przeciwstawiać społeczeństwu polskiemu, żądać roli dla siebie w tym kraju, już nie jako dla Polaków, ale jako dla Żydów, którzy są i chcą pozostać tylko Żydami, sytuacja stawała się jaśniejsza. Umożliwiła ona obozowi demokratyczno-narodowemu nie tylko uświadomienie sobie, ale wystawienie w przekonywający sposób całemu społeczeństwu tego wielkiego, najgroźniejszego właściwie dla naszej przyszłości niebezpieczeństwa, jakiem jest niebezpieczeństwo żydowskie, polegające na ciągłym przyroście odsetka Żydów w naszym kraju, na niesłychanie szybkim wzroście ich siły ekonomicznej, na uzależnianiu tą drogą od żydostwa licznych żywiołów w społeczeństwie polskim, wreszcie na wrogich naszemu dobru dążeniach ruchu żydowskiego.

Kierunek, któremu nie wystarczało stwierdzanie niebezpieczeństw narodowego bytu, ale który zawsze szukał na nie rady, i w tym wypadku wyciągnął konsekwencje praktyczne. Wyciągnął je późno, dopiero w ostatniej dobie, ale za to poszedł po obranej drodze śmiało, bez wahania, tworząc ruch, który dziś jest najwydatniejszym zjawiskiem naszego życia społecznego. Wyraża się ten ruch w dążeniu do szybkiego wzmocnienia mieszczaństwa polskiego przy współdziałaniu całego społeczeństwa, do pchnięcia naprzód rozwoju polskiego handlu, przemysłu i rzemiosł, do zredukowania liczby Żydów w kraju przez emigrację, wreszcie do izolowania duchowego życia polskiego od wpływów żydowskich.

Tak oto dwa największe niebezpieczeństwa wewnętrzne naszego narodowego bytu, wynikające z nienormalnej ewolucji społecznej narodu w ciągu ostatnich stuleci, z uwstecznienia jego budowy społecznej: nienormalnie głęboki przedział moralny i kulturalny pomiędzy ludem a warstwami oświeconymi narodu, oraz słabość polskości w miastach i rozrost w nich obcego, wrogiego społeczeństwu żywiołu – zostały wyraźnie stwierdzone przez myśl demokratyczno-narodową. Nie to wszakże jest ważne, że je ona stwierdziła, bo to czynili w mniejszej lub większej mierze i inni przedtem, ale to, że wpoiła i pogłębiła ich poczucie w narodzie, że skierowała swe wysiłki ku szukaniu rady na nie, że zorganizowała czyn polski, prowadzący ku naprawie. I to jest jej dzieło historyczne. Walki codzienne, zabiegi o wpływy, chwilowe triumfy lub niepowodzenia – wszystko to przeminie i prędko zatrze się w pamięci ludzkiej. Ale te dwie rzeczy pozostaną na zawsze jako slupy znaczące pochód rozwojowy myśli i życia polskiego. Przyszły historyk narodu nie będzie mógł ich pominąć. Dlatego to powiedzieliśmy raz już wyżej, że jeżeli w życiu naszego narodu ostatnich czasów mamy zjawiska historycznej doniosłości, to są one dziełem przede wszystkim kierunku demokratyczno-narodowego.

 

-- -- --

 

Obok uwstecznionej a stąd wadliwej budowy społecznej, jako drugie źródło słabych stron i niebezpieczeństw wewnętrznych naszego bytu wskazać należy psychikę polityczną narodu. W związku z niekorzystną ewolucją społeczną ustrój polityczny Rzeczypospolitej w ostatnich stuleciach był fatalną szkolą polityczną: w niej wyrastał cały szereg pokoleń, wychowując w swej duszy braki, których dziedzictwo po dziś dzień na nas ciąży. Nie tu miejsce na szerokie motywowanie wpływu naszej przeszłości na obecny charakter polityczny naszego narodu. Musimy poprzestać na wskazaniu poszczególnych jego braków i niebezpiecznych ich konsekwencji, które myśl demokratyczno - narodowa, pracując bez przerwy, stopniowo sobie uświadamiała.

7) Brak energii politycznej, ospałość i bierność, sprawiająca, że Polacy umieją z założonymi rękami patrzeć na przebieg spraw, najdonioślejsze mających znaczenie dla ich przyszłości narodowej. Pozwalają oni obcym regulować bez przeszkody swe życie, przeprowadzać w nim najgłębsze zmiany, nawet wtedy, gdy mają całkiem legalną możność działania, gdy rozumna i wytrwała akcja ze strony polskiej mogłaby wiele zła usunąć i niemałą naprawę położenia osiągnąć. Z tym politycznym lenistwem wiąże się jedna znamienna właściwość psychiki politycznej polskiej, mianowicie oczekiwanie wielkich i prędkich skutków z małych wysiłków, i rozczarowywanie się, zniechęcanie, gdy te skutki natychmiast się nie zjawiają; a obok tego druga – niezdolność do przygotowywania faktu politycznego na dłuższą odległość, branie się do rzeczy, gdy już jest za późno, gdy za mało pozostaje czasu na wykonanie niezbędnej pracy.

Ten brak energii politycznej był od dawna jednym z głównych tematów, na których się zatrzymywała publicystyka demokratyczno-narodowa. Pisano na ten temat nawet całe książki, jak „Myśli nowoczesnego Polaka” – jedno z tych pism, które ściągnęły na obóz najwięcej napaści ze strony jego przeciwników.

8) Związana ściśle z powyższym brakiem skłonność do opierania przyszłości narodu nie na własnych wysiłkach, ale na jakichś podstawach zewnętrznych, od narodu niezależnych. Jedni, w szczególności żywioły konserwatywne, tę podstawę chętnie widzieli w życzliwości, w łaskawości dla nas czynników decydujących w państwach, jak gdyby nie zdając sobie sprawy, że polityką kieruje wszędzie nie sentyment taki czy inny dla kogoś, ale egoistyczny interes, państwowy czy narodowy. Ta właściwość polskiego umysłu politycznego już przed stu laty była źródłem wielkiego nieporozumienia pomiędzy Czartoryskim i Polakami w ogóle z jednej strony a polityką Aleksandra I z drugiej. Gdyby Czartoryski i jego współcześni zdolni byli oceniać politykę tego monarchy inaczej, niż ze stanowiska sentymentu, gdyby zdolni byli zrozumieć właściwe, kierujące nią motywy, gdyby zdali sobie sprawę z tego, że polityka ta wymaga od Polaków odpowiedniej, równoległej akcji – dzieje Polski porozbiorowej pewnie by się były potoczyły całkiem inną koleją. O wiele powszechniejszą jeszcze w Polsce jest skłonność do budowania przyszłości narodu na zwycięstwie jakichś oderwanych zasad sprawiedliwości powszechnej. Są ludzie, którzy w bliskie zwycięstwo tych zasad zdają się wierzyć. Należąc do narodu, który doznaje ciągle krzywd największych, całą swą energię zużywają na pouczanie go, żeby nikogo nie krzywdził, jak gdyby byli przekonani, że nasz naród najlepiej wyjdzie na tym, gdy będzie niewinną ofiarą wszystkich innych, gdy jego dobro ciągle będzie rozdrapywane, a on sam będzie tylko skarżył się ciągle na swe krzywdy przed jakimś nie istniejącym, fikcyjnym trybunałem.

Z tymi zgubnymi, demoralizującymi politycznie naród skłonnościami kierunek demokratyczno - narodowy walczył od samego swego początku konsekwentnie, w licznych pismach. Najwydatniejszy wyraz ta walka znalazła w „Egoizmie narodowym” Balickiego.

9) Ta właśnie skłonność wytwarzała dla Polski w ciągu całych jej dziejów porozbiorowych jedno z największych niebezpieczeństw, jakiem było uzależnianie postępowania i losów narodu od organizacji międzynarodowych, jak wolnomularstwo lub później międzynarodówka socjalistyczna. Polacy rozumują często, że najlepszym zabezpieczeniem narodu jest oddanie go w opiekę jakiejś organizacji międzynarodowej, która cały świat ma według pewnych zasad urządzić. Nie zdają oni sobie sprawy z tego, że we wszelkiej organizacji międzynarodowej interesy narodów mniejszych i słabszych podporządkowane są interesom większych i silniejszych, że te słabsze, zwłaszcza naiwniejsze politycznie narody używane są tam za narzędzia do celów całkiem obcych ich dobru, ich interesom. Tak my przez całe XIX stulecie byliśmy tylko narzędziem cudzych planów, cudzych interesów, gdy nam się zdawało, że o swoją ojczyznę, o swoją wolność walczymy. Dla naszych czynnych porywów były wybierane nie te momenty, które dla nas były najprzyjaźniejsze, ale kiedy ten czyn innym dla ich interesów był potrzebny. Z krwi przez nas wylanej korzystała Francja, Belgia, Włochy – nam ona dala tylko bankructwo, tylko likwidację naszego historycznego dobra, tylko szybką degradację naszego narodu na poziom ludu, którego imię nawet rzekomi nasi dawniej protektorzy starają się dziś wymazywać.

Historia ostatnich czasów daje świeże przykłady, jak inne, słabe i naiwne narody na takiej opiece wychodzą. Oddała się np. pod nią Turcja, w której za sprawą organizacji wolnomularskiej powstał spisek młodoturecki, wierzący, że przy pomocy swoich międzynarodowych protektorów odnowi ojczyznę i przywróci jej dawną świetność. Chwilowo nawet, po rewolucji tureckiej, można było mieć złudzenie, że nadzieje te zaczynają się ziszczać. Ale rezultat ostateczny nie dał długo na siebie czekać. Likwidacja Turcji, właśnie w dobie, kiedy młodoturcy oddali ją pod opiekę wolnomularstwa, poszła naprzód w szalonym tempie, i kto wie, czy nie będziemy świadkami rozbioru nawet jej posiadłości azjatyckich.

To niebezpieczeństwo uzależniania sprawy swego narodu od organizacji międzynarodowych i czynienia z niego narzędzia interesów cudzych dziś stało się jeszcze większym na skutek wzrostu w całym świecie potęgi Żydów, którzy w tych organizacjach pierwsze skrzypce grają. Żydzi, jako klasyczny „międzynaród”, z samej swojej natury społecznej są przeznaczeni do tego, żeby w organizacjach międzynarodowych rej wodzili; potęga zaś ekonomiczna, jaką rozporządzają, daje im możność używania tych organizacji w swoim, żydowskim interesie. Przy pomocy lóż wolnomularskich rządzą oni też dzisiaj w coraz większym stopniu życiem wszystkich krajów. Wracając do przykładu, któryśmy przytoczyli, widzieliśmy, jak spisek młodoturecki wysunął Żydów salonickich do pierwszej w Turcji roli, jak pracował nad zwiększeniem wpływu tego żywiołu, któremu wszystko jedno jest, czy mieć uprzywilejowane stanowisko w Turcji, czy też pomagać rozbiorowi Turcji i zdobyć to samo stanowisko pod innymi rządami.

To samo się odnosi w znacznej mierze do organizacji socjalistycznych. Trzeba być ślepym, żeby nie widzieć, w jakim stopniu nasze partie socjalistyczne są uzależnione od takich że partii sąsiednich, silniejszych narodów, jak umieją pod ich komendą pracować w ich interesie.

Gdybyśmy się umiejętniej przyglądali naszemu świeżej daty ruchowi powstańczemu w Galicji, dostrzeglibyśmy, że jest on mniej rodzimy, niż to się powierzchownie wydaje, że nie ostatnią jest w nim rola organizacji międzynarodowych, i że tak, jak naiwna młodzież idzie nieświadomie pod ich komendą, one znów same pod komendą obcą służą interesom cudzym, w danym razie przede wszystkim niemieckim.

Obóz demokratyczno-narodowy, który sobie postawił za cel stworzenie kierunku politycznego, wyrastającego z życia i potrzeb polskich, będącego samodzielnym wytworem myśli polskiej, który walczył zawsze z bezkrytycznym, zabójczym dla nas naśladownictwem obcych w polityce wzorów, tym bardziej musiał stać się przeciwnikiem jakiegokolwiek uzależniania polityki polskiej od organizacji obcych, międzynarodowych. Tym bardziej dziś, kiedy dla ratowania elementarnych podstaw swojej przyszłości musimy, nie oglądając się na to, co tam ktoś o nas powie, jak nas obcy sądzić będą, pracować konsekwentnie nad osłabieniem wpływu żydostwa na nasze życie – uzależnianie się jakiekolwiek od organizacji obcych, od wpływów międzynarodowych, z punktu widzenia kierunku demokratyczno-narodowego równa się narodowej zdradzie. To jego stanowisko odgrywa doniosłą, pierwszorzędną rolę w stosunku do pewnych u nas kierunków i obozów politycznych.